Wael Jallouz - gwiazda, której Polacy muszą się bać

Talent tunezyjskiego rozgrywającego eksplodował w FC Barcelona Lassa. Szansę pokazania pełni umiejętności umożliwiły mu odejścia bądź problemy zdrowotne konkurentów.

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
East News

Vardar Skopje - to właśnie temu rywalowi 24-letni Wael Jallouz najmocniej dał się we znaki podczas fazy grupowej tegorocznej Ligi Mistrzów. W obu niezwykle zaciętych meczach lepsza okazała się FC Barcelona Lassa, zwyciężając u siebie 31:30 i na wyjeździe 27:25. Tunezyjczyk zdobył w nich łącznie aż 20 goli - 12 w Barcelonie i 8 w Skopje.

Dał się w szczególności zapamiętać z efektownego trafienia bezpośrednio z rzutu wolnego, już po syrenie kończącej pierwszą połowę. Podczas pojedynku na własnym boisku dokonał rzeczy, która wydawała się niemożliwa do realizacji. Nie dość, że ominął ścianę złożoną z 12 rąk graczy Vardaru, to jeszcze umieścił piłkę w siatce obok zaskoczonego Arpada Sterbika - jednego z najlepszych bramkarzy na świecie.

Dokonał tego podczas swojego drugiego sezonu w barwach klubu z Katalonii. W pierwszym roku pobytu w Barcelonie spędzał na boisku znacznie mniej czasu. Jego rywalami do miejsca w składzie byli bowiem między innymi Nikola Karabatić czy Siergiej Rutenka. Obaj jednak postanowili zmienić otoczenie, a ponadto poważnej kontuzji nabawił się Filip Jicha.

Wtedy nadeszła poważna szansa dla Jallouza, której ten nie zmarnował. Fazę grupową Ligi Mistrzów zakończył z dorobkiem 62 goli. Dość powiedzieć, że rok wcześniej zdobył w całej edycji najbardziej prestiżowego z europejskich pucharów zaledwie 10 bramek. Drugi w historii Tunezyjczyk w FC Barcelonie (pierwszym był Walid Ben Amor) zanotował więc kolosalny postęp, choć na jego talencie poznano się w Europie już wcześniej.

Jallouz pokazał duży potencjał już podczas mistrzostw świata w kategoriach młodzieżowych. W 2009 roku zajął z reprezentacją Tunezji kadetów 4. miejsce, natomiast dwa lata później wywalczył brązowy medal mundialu z juniorami.

Sportowego rzemiosła uczył się w ojczyźnie. Urodził się w Hammamet - około 100-tysięcznym mieście na północy kraju. Z piłką ręczną miał styczność od dziecka, ponieważ najmłodsi obywatele najczęściej grają tam na ulicach właśnie w szczypiorniaka. Piłka nożna jest na dalszym planie.

W latach 2010-2013 reprezentował barwy miejscowej drużyny AS Hammamet, skąd wybił się bezpośrednio do wielkiego świata. Na jego zakontraktowanie zdecydował się niemiecki THW Kiel. Został tym samym pierwszym przedstawicielem Afryki, który związał się z kilońskim klubem.

Od początku pobytu w Niemczech podchodził do swoich obowiązków profesjonalnie, mimo że nie dostawał zbyt wielu szans gry od Alfreda Gislasona. Nie miał z tym jednak wielkiego problemu. - Alfred jest utytułowanym szkoleniowcem. Jestem zadowolony z każdej godziny, którą z nim przepracowuję. Treningi są wymagające, lecz wiem, że uczynię pod jego okiem progres - mówił Jallouz w rozmowie z oficjalną stroną THW. Ponadto, jak samemu podkreślał, wieczorami oglądał niemiecką telewizję, by szybciej nauczyć się języka.

Postanowił jednak zmienić otoczenie zaledwie po roku. W Hiszpanii nie od razu stał się gwiazdą, ale nie zmarnował otrzymanej przed kilkoma miesiącami szansy. Teraz co mecz demonstruje swoje największe atuty: ogromną siłę fizyczną, szybką pracę na nogach oraz solidną postawę w defensywie. - Kiedy występowałem w THW Kiel, licznik po jednym z moich rzutów wykazał prędkość 121 km/h - ujawnił dla El Correo.

Widząc jego znakomitą postawę, działacze FC Barcelony Lassa zaproponowali mu przedłużenie umowy. Gracz przystał na otrzymaną propozycję, przedłużając umowę z katalońskim klubem do końca sezonu 2017/2018. - Wael Jallouz jest jednym z największych osiągnięć afrykańskiej piłki ręcznej - zadeklarował dla Al-Ahram Hebdo Sylvain Nouet, były trener reprezentacji Tunezji.

Wiktor Gumiński

Zobacz wideo: Dujszebajew: musimy budować charakter zwycięzców!
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×