Rio 2016. Jenny Lang Ping, celebrytka mimo woli i uciekający geniusz

Trenerka kadry Chin, aktualnych mistrzyń olimpijskich, wielokrotnie w swojej karierze podejmowała spore ryzyko. I niemal zawsze wygrywała, dzięki czemu przeszła do historii.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Jenny Lang Ping Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Jenny Lang Ping

Jak bardzo ojczyzna pokochała Lang Ping po igrzyskach w 1984 roku? Gdyby przemnożyć szał, jaki panował w Polsce na punkcie Skowrońskiej-Dolaty lub Glinki-Mogentale po drugim złotym medalu mistrzostw Europy autorstwa Złotek Andrzeja Niemczyka, przez 31 (tyle razy Chińska Republika Ludowa jest większa od Polski), i tak byłoby to za mało. Pierwszy ślub Lang Ping był transmitowany na cały kraj przez państwową telewizję. Nie było dnia, żeby grupki fanów nie stały pod jej domem, czekając na krótką audiencję i autografy. - Nawet kiedy skończyłam z graniem, nie mogłam żyć jak zwykły człowiek. Ludzie często mnie poznawali i znów musiałam przed nimi udawać kogoś, kim nie jestem. Czułam się obserwowana przez setki oczu nawet na zakupach - tłumaczyła Chinka i trudno się dziwić, że w 1985 roku, po drugim w karierze triumfie w Pucharze Świata, zdecydowała się na emigrację wraz z mężem i córką do USA.

Jej koleżanki ze złotej ekipy z igrzysk w Los Angeles miały przygotowane spokojne państwowe posady w ministerstwie sportu lub lokalnych biurach partyjnych, ona dzięki legitymacji Ligi Młodzieży Komunistycznej też mogła zamienić sportowe ubranie na garnitur i przez resztę życia decydować o ilości boisk w prefekturze Chenzhou. Ale to nie było jej marzenie, poza tym denerwowała ją chińska polityka i wszechobecna biurokracja, przez którą stała się kozłem ofiarnym. Przetarg na plac siatkarski dla młodzieży nie doszedł do skutku i władze Chenzhou obwiniły o to właśnie Ping. Być może to był impuls, który ostatecznie skłonił mistrzynię olimpijską do zmiany otoczenia.

W Los Angeles życie 25-latki nabrało tempa. Już wcześniej zadbała ona o dobry start, kończąc w Pekinie studia z filologii angielskiej. Znajomość języka pozwoliła jej na objęcie funkcji asystenta trenera drużyny siatkarskiej na uczelni w New Mexico i skończenie z wyróżnieniem kierunku profesjonalne zarządzanie sportem. Przeciętnemu Chińczykowi, zasiedziałemu w wystarczającej za cały świat ojczyźnie, mogłoby zakręcić się w głowie od kolejnych wojaży Lang Ping, ciągle goniącej za sukcesem: powrót do gry we Włoszech i zdobycie krajowego pucharu z Modeną, ostatnie powołanie do chińskiej kadry i sięgnięcie po srebro mundialu... A potem powrót do Stanów i trenowanie siatkarek w New Mexico. Kiedy tylko pojawiało się kolejne wyzwanie, które mogłoby przerazić zamkniętego na świat rodaka, Lang Ping poświęcała wszystko i szła jak po swoje.

Co nie oznacza, że zdążyła zapomnieć o tym, skąd się wywodzi. Doskonale wiadomo, że ze względu na jej niesamowitą grę w ataku Ping dorobiła się przydomku "Żelazny Młot", ale w życiu prywatnym daleko jej było do zimnego, tępego narzędzia. Kiedy w 2005 roku zaproponowano jej objęcie żeńskiej kadry USA, na swojej oficjalnej stronie internetowej zapytała swoich rodaków, czy zgadzają się na to. I czy nie mając nic przeciwko temu, że w USA przybrała nowe imię: Jenny. Wyniki ankiety przerosły oczekiwania nieco zlęknionej trenerki. Chińczycy masowo wyrażali poparcie dla kolejnego ryzykownego posunięcia swojej sportowej idolki. Dlaczego, skoro w tamtym czasie Lang Ping sporo ryzykowała, obejmując zespół jednego z poważniejszych rywali ChRL?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×