Żużel. Kariera Pawła Miesiąca to wielka sinusoida. Co wpłynęło na taką postawę?

Kariera Pawła Miesiąca to bez wątpienia jedna z największych sinusoid w ostatnich latach w polskim żużlu. Jego powrót do dobrej formy i świetna jazda na dystansie podbiła serca wielu polskich kibiców. Teraz Polak ponownie stanął nad przepaścią.

Mateusz Kmiecik
Mateusz Kmiecik
Paweł Miesiąc WP SportoweFakty / MIchał Chęć. / Na zdjęciu: Paweł Miesiąc.
Paweł Miesiąc licencję zdał w 2001 roku w barwach rzeszowskiej Stali, debiutując w lidze jeszcze w tym samym sezonie. Łącznie wystartował wtedy w 12 biegach, zdobywając 3 punkty. W następnych latach pojawiał się na torach ligowych częściej, ale jego wyniki nie były rewelacyjne.

Przełom nastąpił dopiero w sezonie 2005. Z bardzo dobrej strony zaprezentował się w pierwszej lidze, zdobywając dla swojego zespołu z Podkarpacia średnio blisko 1,5 "oczka" na bieg, będąc jednym z najlepszych młodzieżowców w lidzie i tworząc świetny duet z Dawidem Stachyrą. Dodatkowo wraz z kolegami wywalczył awans do Ekstraligi. Indywidualnie zajął drugie miejsce w Srebrnym Kasku.

W kolejnym roku średnia zdobycz punktowa była już niższa, ponieważ oscylowała w okolicy 1,3 pkt/bieg. Trzeba jednak pamiętać, że był to już najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce. To był też jeden z najlepszych sezonów pod względem sukcesów w karierze Miesiąca. Przede wszystkim zajął on piątą lokatę w finale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, wyprzedzając chociażby Adriana Miedzińskiego czy Chrisa Holdera.

ZOBACZ Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Lindgren i Frątczak gośćmi Musiała

Wraz z wcześniej wspomnianym Miedzińskim oraz Krzysztofem Buczkowskim, Pawłem Hlibem i Karolem Ząbikiem zdobył złoty medal Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów, jednak warto zaznaczyć, że on sam wystąpił tylko w dwóch biegach, zdobywając trzy punkty. Wygrał także wraz z kolegami ze Stali Rzeszów Drużynowe Mistrzostwa Polski Juniorów, zapisując przy swoim nazwisku komplet "oczek".

Do tego, wspólnie ze Stachyrą zwyciężyli w finale Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych. Jak wspomina w rozmowie z naszym portalem Marta Półtorak. - W tamtych czasach był to nie tylko jeden z najlepszych duetów w Ekstralidze, ale w całej Polsce. Potwierdza to średnia biegowa obu żużlowców (Stachyra osiągnął minimalnie lepszą od Miesiąca), ale również wywalczone złoto w dwóch finałach młodzieżowych zawodów. Został nawet najlepszym sportowcem regionu.

Te osiągnięcia nie zapierały dech w piersiach, ale mogły zaskakiwać, głównie dlatego, że Polak nie wyróżniał się wcześniej niczym wyjątkowym. Można się zastanawiać, co spowodowało taki nagły skok formy. Była prezes Stali uważa, że na zdecydowanie lepszą postawę nie wpłynęło nic nadzwyczajnego, a największe znaczenie miało zebrane wcześniej doświadczenie i oswojenie się z rywalizacją na torze.

Urodzony w 1985 roku zawodnik w sezonie 2007 przeszedł w wiek seniora, który często jest jednym z najtrudniejszych momentów w tym zawodzie. Lista żużlowców, która nie poradziła sobie z tym, jest długa. Wystarczy przytoczyć tutaj, chociażby wspomnianego wcześniej Hliba lub Ząbika. Oczywiście kariera Miesiąca potoczyła się zdecydowanie lepiej, ale pierwsze starty w gronie seniorów były słabe.

W barwach Stali wystąpił wówczas w 13 meczach, wyjeżdżając na tor do 50 wyścigów, nie wygrywając nawet jednego. Łącznie zdobył 37 "oczek" i osiem bonusów, co dało mu średnią 0,9 punktu na bieg. Nikt nie oczekiwał od niego wyników na poziomie Nickiego Pedersena, który był wtedy jego kolegą klubowym, ale na pewno liczono na trochę więcej. Po tym sezonie pożegnał się z Ekstraligą na wiele lat.

Na rok odszedł także ze swojego macierzystego klubu i przeniósł się do Lokomotivu Daugavpils, który był beniaminkiem pierwszej ligi. Łotysze w swoim zespole mieli wtedy m.in. Artioma Łagutę i Grigorija Łagutę. Jak przyznawał, taki ruch miał mu pomóc w odbudowaniu formy, a dodatkowo mobilizowała go możliwość startu z dziką kartą w GP Łotwy, która miała być przyznana dla najskuteczniejszego zawodnika drużyny. Ostatecznie w tej klasyfikacji był dopiero szósty, ze średnią 1,550.

Po sezonie przerwy powrócił do Stali Rzeszów, która w międzyczasie spadła z najwyższego poziomu rozgrywkowego i w 2009 roku musiała wystartować na pierwszoligowych torach. - Tak, zgadza się. Wróciłem do Rzeszowa po rocznej przerwie. Myślę, że zadecydowało o tym, to, że chcę tu jeszcze coś udowodnić i pokazać, na co mnie stać - mówił wówczas Paweł Miesiąc. Jego postawa nie była jednak zdecydowanie lepsza, a ligę zakończył ze średnią 1,6. Następnie znów przeniósł się do Daugavpils, jednakże jego wyniki były jeszcze gorsze.

Przełom nastąpił w 2011 roku, gdy zaczął reprezentować barwy Motoru Lublin w drugiej lidze. Był on jednym z liderów zespołu, zdobywając blisko 2,2 pkt na bieg i uzyskując awans na wyższy szczebel rozgrywkowy. W województwie lubelskim pozostał jeszcze dwa sezony, prezentując się naprawdę przyzwoicie, będąc przy tym ważnym punktem swojej ekipy. Przed sezonem 2014 przeniósł się do macierzystego klubu, a potem występował jeszcze w Krakowie i w Opolu, prezentując nierówną formę.

To właśnie ta sinusoida w prezentowanym poziomie często jest wytykana Pawłowi Miesiącowi. Polak wielokrotnie udowadniał, że potrafi spokojnie być zawodnikiem drugiej linii w Ekstralidze lub jednym z liderów w pierwszej lidze. Czasami jednak przyjeżdża on daleko za swoimi rywalami. Na pewno nie można 37-latkowi zarzucić braku woli walki oraz niezwykłej zadziorności na torze, to jednak nie zawsze przynosi sukcesy.

Podobnie uważa Marta Półtorak, mówiąc, że chęć wywalczenia wyższej pozycji w każdym wyścigu jest imponująca, ale to jednak nie wystarcza. W jej opinii problemem bez wątpienia są starty, nad którymi wychowanek Stali musi cały czas pracować. Dodaje jednocześnie, że karierze żużlowca trzeba się poświęcić całkowicie, pamiętając o wielu wyrzeczeniach, cały czas poprawiając to, w czym ma się braki. To właśnie brak uporu i pełnej koncentracji na wykonywanym zawodzie mógł wpłynąć na tak nierówną postawę zawodnika na przestrzeni lat.

Ostatnie sezony zapewne większość fanów "czarnego sportu" dobrze pamięta. Powrót do Lublina i przejście drogi z drugiej ligi do PGE Ekstraligi. W 2019 roku był on nawet najlepszym krajowym żużlowcem swojej drużyny w elicie. Po tym świetnym etapie swojej kariery przyszedł kolejny kryzys. Najpierw miał on kłopoty z wywalczeniem miejsca w składzie lublinian, potem było zamieszanie z Unią Tarnów i kilka startów w GKM-ie Grudziądz.

W tegorocznych rozgrywkach znów wrócił do Rzeszowa do 2. Ligi Żużlowej. Zakończył on sezon ze średnią 1,827 pkt/bieg, co dało mu dopiero 18. miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych żużlowców na tym poziomie. Wielu kibiców oczekiwało zdecydowanie więcej od swojego wychowanka i od całej drużyny, która ostatecznie nie awansowała nawet do fazy play-off. Klub nie przedłużył z nim kontraktu, nie znalazł także innego pracodawcy, dlatego związał się kontraktem warszawskim z Motorem Lublin.

Słychać głosy, że jednym z powodów nieznalezienia nowej drużyny są wysokie wymagania finansowe 37-latka. Mimo wszystko wydaje się, że prędzej czy później znajdzie on zespół, który da mu szansę na zaprezentowanie się. Tak samo uważa Półtorak. Według niej, na pewno nie można zwracać uwagi na wiek Miesiąca, ponieważ wielu innych zawodników w tym okresie życia potrafi skutecznie jeździć nawet w Ekstralidze. Ta, według ekspertki żużlowej w tej chwili raczej nie jest dla niego, ale może on nawet w eWinner 1. Lidze być jeszcze użytecznym wzmocnieniem, którejś z ekip.

Czytaj także:
Znany zawodnik wyjątkowo łagodnie potraktowany przez sąd. Był oskarżony o znieważenie na policjanta
Żużel. Przez lata był w cieniu. Sukcesy odnosił, gdy zbliżał się do czterdziestki

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Paweł Miesiąc znajdzie klub w eWinner 1. Lidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×