Żużel. Czy Grigorij Łaguta pojedzie w finale PGE Ekstraligi? Prezes Motoru przekazał nowe informacje
Po upadku Grigorija Łaguty w meczu z Moje Bermudy Stalą stadion w Lublinie zamarł. Rosjanin najpierw uderzył głową o tor, a później w dmuchaną bandę. Teraz powoli dochodzi do siebie, ale nie wiadomo, czy pojedzie w niedzielę w finale PGE Ekstraligi.
Przypomnijmy, że do feralnego zdarzenia doszło w wyścigu jedenastym, kiedy na drugim łuku Rosjanin zahaczył o tylne koło Szymona Woźniaka. W wyniku kontakt uderzył mocno głową o tor, a następnie w dmuchaną bandę. Wszystko wyglądało fatalnie. Stadion w Lublinie momentalnie zamarł. - Przejmuję się takim wydarzeniem z udziałem każdego zawodnika, ale moja relacja z "Griszą" jest szczególna. Przyjaźnimy się. Na pewno mocno to przeżyłem, bo na początku nie można było wiele zrobić. Nie ma przecież możliwości, żeby wyjść na tor, a żona czeka i chciałaby coś wiedzieć - podkreśla Kępa.
Pierwsze doniesienia dotyczące stanu zdrowia Rosjanina okazały się na szczęście dość optymistyczne, ale to wcale nie oznacza, że Grigorij Łaguta pojedzie w niedzielnym finale PGE Ekstraligi, kiedy rywalem Motoru będzie Betard Sparta Wrocław.
- "Grisza" jest naprawdę bardzo poobijany. Przeszedł wszystkie badania i wyszedł ze szpitala. Myślę, że dwie, trzy najbliższe doby będą kluczowe. Zobaczymy, jak zareaguje organizm. Na pewno nie będziemy podejmować żadnych decyzji na siłę. Nikt nie myśli o zastępstwie zawodnika ani innym scenariuszu. Ostateczne zdanie w sprawie startu w zawodach będzie należeć tylko i wyłącznie do zawodnika. Jeśli powie, że nie może, to uszanuję taką deklarację, bo wiem, ile już zrobił dla tej drużyny. Lepiej, żeby był gotowy na kolejne spotkanie - podsumowuje Kępa.
Zobacz także:
Marek Cieślak odpowiada Kryjomowi
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>