Żużel. PSŻ Poznań prawie przegrał wygrany mecz. Łoktajew zdradził co pomogło

#OrzechowaOsada PSŻ w pewnym momencie wygrywał już dziewięcioma punktami z H. Skrzydlewska Orłem, ale roztrwonił swoją przewagę. Ostatecznie jednak dzięki świetnej końcówce Wielkopolanie zgarnęli dwa punkty. A w tym pomogło spotkanie w szatni.

Mateusz Kmiecik
Mateusz Kmiecik
mecz Orzeł - PSŻ WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: mecz Orzeł - PSŻ
We wtorek #OrzechowaOsada PSŻ Poznań wygrał niezwykle istotne spotkanie z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie w Metalkas 2. Ekstralidze. Wielkopolanie pokonali w Łodzi H.Skrzydlewska Orzeł 48:41.

Podopieczni Adama Skórnickiego rewelacyjnie rozpoczęli potyczkę, bo od prowadzenie 13:4. Później jednak nastąpił w ich zespole pewien przestój, który spowodował, że po 11. biegu mieliśmy 34:31 dla miejscowych. Końcówka jednakże znów należała do PSŻ-u. Jak się okazuje, tak dobry początek mógł okazać się zgubny dla przyjezdnych.

- Bardzo nas to nakręciło, nawet za bardzo. Potrzebne było spotkanie w szatni na ochłonięcie, ponieważ mecz zaczął zmierzać w złym kierunku. Chwile rozmów i skupienia sprawiły, że przegoniliśmy z naszych głów to przemotywowanie, a zaczęliśmy jechać spokojnie bez zbędnego kombinowania. Mówiłem chłopakom, żebyśmy robili swoje, co czyniliśmy wcześniej przez pierwszą fazę spotkania i na całe szczęście w końcowym rozrachunku to my wyjeżdżamy z Łodzi ze zwycięstwem - powiedział Aleksandr Łoktajew w rozmowie z ekstraliga.pl.

ZOBACZ WIDEO: Po tych słowach Dudka rozpętała się burza. "Jestem chwytliwym tematem"

Dzięki temu klub ze stolicy Wielkopolski posiada już trzy punkty w tabeli Metalkas 2. Ekstraligi i zajmuje w niej czwarte miejsce. Energa Wybrzeże Gdańsk oraz H.Skrzydlewska Orzeł Łódź, a więc teoretycznie najwięksi rywale w walce o utrzymanie, mają ich odpowiednio jeden i zero.

Sam Łoktajew we wtorkowym meczu zdobył 11 "oczek". Tryumfował w trzech wyścigach, a do tego dwukrotnie przyjechał na trzeciej lokacie. Ukrainiec przyznał, że w swojej pierwszej słabszej gonitwie nie zaskoczył go tor, a motocykl.

- Po samym starcie, zaklinowało się przednie koło i w tej sytuacji mogłem zjechać na murawę i zaliczyć defekt, ale po co? Jeżeli motocykl jedzie, to trzeba próbować, nigdy nie wiesz, co wydarzy się z przodu. A ostatni bieg to w końcu najważniejsza odsłona dnia. Bardzo dobra stawka i ja, w roli kapitana, broniłem wyniku, nie ryzykując utraty punktowanej pozycji - zdradził 30-latek.

Czytaj także:
- 21-latek miał zarabiać miliony. Dzisiaj jeździ... ciągnikiem
- Żużel. Poważny sprawdzian dla Apatora. Sparta podbudowana ostatnim meczem

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×