Wspinaczka sportowa na igrzyskach w Tokio. Szykuje się prawdziwa rewolucja

Wspinaczka sportowa jest jedną z nowych dyscyplin, które wejdą do programu igrzysk olimpijskich w Tokio w 2020 roku. - Wchodzimy do innej, wyższej ligi - nie ma wątpliwości prezes Polskiego Związku Alpinizmu Piotr Pustelnik.

3 sierpnia Międzynarodowy Komitet Olimpijski podjął decyzję o włączeniu wspinaczki sportowej do programu igrzysk olimpijskich w Tokio w 2020 roku. To historyczna decyzja dla tej dyscypliny sportu.

- To ogromna nobilitacja dla wspinania sportowego i satysfakcja dla ludzi z IFSC (Międzynarodowa Federacja Wspinaczki Sportowej - przyp. red.), którzy z wielką determinacją promowali tą dziedzinę. Wchodzimy do innej, wyższej ligi – nie ma wątpliwości prezes Polskiego Związku Alpinizmu Piotr Pustelnik, cytowany przez Polską Agencję Prasową.

- Wiem, że gdy euforia wywołana decyzją MKOl opadnie, zacznie się ciężka praca koncepcyjna, organizacyjna oraz trenerska nad przygotowaniami do roku 2020. Mamy poważne szanse na medale olimpijskie, myślę tu o wspinaniu na czas, i tej szansy nie możemy zmarnować - skomentował na gorąco prezes Polskiego Związku Alpinizmu Piotr Pustelnik.

Polska faktycznie może pochwalić się sukcesami we wspinaczce na czas. 36-letnia Edyta Ropek trzykrotnie zdobywała Puchar Świata i dwa razy zostawała mistrzynią Europy. W ostatnich latach wysokie miejsca w międzynarodowych zawodach zajmowali też Marcin Dzieński i Aleksandra Rudzińska.

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": mozaika różnorodności (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

O medale wcale jednak nie będzie łatwo. Wspinaczka sportowa w programie olimpijskim będzie stanowiła połączenie trzech konkurencji, w których rywalizować będzie po 20 zawodniczek i zawodników.

Pierwsza z konkurencji to prowadzenie. Zwycięzcą zostaje zawodnik, który na kilkunastometrowej sztucznej ścianie wspinaczkowej wejdzie jak najwyżej.
Kolejną z konkurencji jest wspinaczka na czas. Wygrywa ten zawodnik, który w krótszym czasie pokona 15-metrową ścianę. Runda finałowa zawodów rozgrywana jest systemem pucharowym, a najszybsi zawodnicy pokonują dystans w czasie poniżej 6 sekund.

Trzecia konkurencja to bouldering czyli wspinaczka na niskich, kilkumetrowych konstrukcjach o wysokim kącie nachylenia. Odbywa się bez asekuracji liną za to nad materacami, amortyzującymi upadki. O wyniku decyduje liczba ukończonych prób na kilku krótkich drogach.

Połączenie trzech wymienionych konkurencji może oznaczać prawdziwą rewolucję we wspinaniu, bo do tej pory rozwijały się one osobno. Wspinacze zazwyczaj specjalizowali się w jednej z nich.

Wspinanie na czas bardzo różni się od prowadzenia i boulderingu, a zawodnicy, którzy odnoszą w nim sukcesy, mogą spisywać się bardzo słabo w pozostałych konkurencjach.

Pomysł łączenia tych dyscyplin już kilka miesięcy temu krytykował czeski wspinacz Adam Ondra, który sięgał po tytuły mistrza świata, zarówno w boulderingu, jak i w prowadzeniu.

- Igrzyska to wspaniała sprawa dla wspinania, ale szczerze mówiąc, nie ma gorszego rozwiązania niż format łączony. To smutne oglądać wspinacza, specjalizującego się w prowadzeniu na czasówce, jak i czasówkowicza z liną. Format łączony to wielka tragedia dla naszego sportu - nie ma wątpliwości Ondra, cytowany przez serwis wspinanie.pl.

Jeżeli żadna z konkurencji nie zostanie z programu igrzysk wycofana, będzie oznaczać to prawdziwą rewolucję w światowej wspinaczce. Czołowi zawodnicy świata będą musieli znacznie poszerzyć zakres swoich umiejętności, żeby wywalczyć awans na igrzyska i liczyć się w walce o medal olimpijski.

Oprócz wspinaczki, do programu igrzysk w Tokio zostały włączone także surfing, baseball/softball, skateboarding i karate. W tym miejscu warto podkreślić, że na tę chwilę mogą być one pewne obecności tylko na igrzyskach w 2020 roku.

Organizatorzy kolejnych igrzysk w 2024 roku do swojego programu będą mogli wybrać zupełnie inne dyscypliny.

Źródło artykułu: