Feigenbutz (21-2, 19 KO) dwukrotnie dał się we znaki polskich pięściarzom, nokautując na przełomie 2013 i 2014 roku Macieja Miszkinia i Andrzeja Sołdrę. Te sukcesy zapewniły mu kontrakt w stajni Sauerland Event. Z De Carolisem spotkał się po raz drugi, w październiku ubiegłego roku zwyciężył jednogłośnie na punkty, ale zdaniem wielu werdykt był niezrozumiały. Tym razem wątpliwości być nie mogło.
Panowie spotkali się w Offenburgu, a stawką był pełnoprawny pas czempiona WBA w kategorii super średniej. Feigenbutz próbował boksować nieco aktywniej niż podczas pierwszej potyczki, ale wciąż dawał rywalowi za dużo swobody w ofensywnych poczynaniach. Młokos z Karlsruhe sam najlepiej czuję się w furiackich atakach, ale doświadczony De Carolis doskonale o tym wiedział i próbował minimalizować zagrożenie.
To właśnie bokser z Rzymu w ringu sprawiał wrażenie bardziej wszechstronnego, ale siła fizyczna była zdecydowanie domeną gospodarza. Z perspektywy Feigenbutza na nic się to jednak zdało, bowiem w 11. rundzie na moment zapomniał o obronie, przyjął bardzo mocny prawy, po którym stracił kontrolę nad swoim ciałem. Gapiostwo wykorzystał oczywiście reprezentant Italii, rzucił się na rannego Feigenbutza i zasypywał go gradem ciosów. W końcu do akcji wkroczył sędzia ringowy, Gustavo Padilla i zastopował na wpół przytomnego Niemca.
Słuszna reakcja arbitra nie spodobała się jednak promotorowi tej imprezy, Wilfriedowi Sauerlandowi, który wściekle wskoczył na ring i nie mógł zrozumieć decyzji o wyliczeniu jego pupila. Niczego to oczywiście nie zmieniło i Giovanni De Carolis został nowym mistrzem świata federacji World Boxing Association.