Świat Formuły 1 jest bezpardonowy. Przepisy często są tak niejednoznaczne, że można je interpretować do woli. To sprawia, że ekipy F1 rywalizują nie tylko na torze, ale też poza nim. Red Bull Racing jeszcze na początku roku oprotestował system chłodzący hamulce w samochodach Mercedesa, by kilka tygodni później zacząć pracować z nim ramię w ramię.
Nagle okazało się bowiem, że wszystkie zespoły mają poważniejszego rywala i to wspólnego - koronawirus. Doprowadził on do wstrzymania sezonu F1, część z ekip może nie przetrwać kryzysu wywołanego przez COVID-19, ale żadna z nich nie musiała długo myśleć nad tym, by pomóc rządowi Wielkiej Brytanii w walce z groźną choroba.
Koronawirus w Wielkiej Brytanii. Wszystkie ręce na pokład
Nawet jeśli premier Boris Johnson początkowo bagatelizował zagrożenie spowodowane koronawirusem i twierdził, że to tylko grypa, w końcu poszedł po rozum do głowy. Wystosował apel do wszystkich firm, które posiadają zaplecze technologiczne, by pomóc krajowi w walce z pandemią.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Pozytywnie odpowiedziały na niego zespoły F1 z siedzibą na Wyspach, a jest ich aż siedem. Odłożyły one na bok swoje waśnie i spory. Zwłaszcza że sezon został wstrzymany do odwołania. Formuła 1 już odwołała osiem wyścigów tego sezonu i nie wróci na tory wcześniej jak w drugiej połowie czerwca.
Produkcja już ruszyła
Ekipy F1 stworzyły "Project Pitlane" i na efekty ich pracy nie trzeba było długo czekać. O jego zawiązaniu poinformowano 27 marca, a już trzy dni później Mercedes poinformował o dostosowaniu swojej linii produkcyjnej do wytwarzania aparatów CPAP.
Służą one do podawania ciągłego dodatniego ciśnienia w drogach oddechowych. Dzięki temu u chorych nie trzeba decydować się na tracheotomię. Ekipa z Brackley ma produkować nawet tysiąc urządzeń dziennie. Wcześniej firmy zajmujące się takimi urządzeniami mogły tylko pomarzyć o takiej wydajności. - Normalnie takie prace projektowe zajęłyby nam lata, a tak potrwały kilka dni - mówił Tim Baker z wydziału inżynierii uniwersytetu w Londynie.
Kolejnego dnia McLaren pochwalił się prototypem specjalnej maski, która właśnie przechodzi testy. Jest ona wyposażona w filtr HEPA, który zatrzymuje 99,95 proc. cząstek stałych. Plan zakłada, że w tego typu maski wyposażeni zostaną pracownicy brytyjskiej służby zdrowia. To znacząco obniży ryzyko zachorowań wśród personelu szpitali, a przecież to jeden z głównych problemów walki z koronawirusem we Włoszech, Hiszpanii czy nawet Polsce.
McLaren nie chce zarabiać na maskach. Jeśli tylko testy zakończą się sukcesem, firma udostępni cały projekt w ramach open source. Dzięki temu wszystkie inne podmioty będą mieć do niego łatwy dostęp. Maska opracowana w zakładach w Woking będzie mogła ratować nie tylko Brytyjczyków, ale też chociażby Polaków.
Cel kolejny - respiratory
Celem nadrzędnym zespołów Formuły 1 jest produkcja respiratorów. To tych urządzeń brakuje i będzie brakować jeszcze bardziej z każdym dniem pandemii. Już teraz w Wielkiej Brytanii potwierdzono ponad 33 tys. przypadków zachorowań na koronawirusa, a zmarło prawie 3 tys. osób. Będzie ich jeszcze więcej, bo kraj zapłaci wysoką ceną za zbyt późne wprowadzenie restrykcji przez rząd Johnsona i początkowe bagatelizowanie problemu.
Producenci sprzętu medycznego nie dysponują taką technologią jak F1, w której liczy się każda sekunda i efektywna praca, bo wytworzenie nowych części w jak najkrótszym czasie ma kluczowe znaczenie dla wyników na torze.
Dlatego inżynierowie z F1 zaczęli się przyglądać konstrukcji respiratorów. Powstały już pierwsze plany tego, jak można je przemodelować, aby cały proces wytwarzania "sztucznych płuc" przebiegał sprawniej. - Mamy teraz więcej roboty niż w momencie, gdy trwa sezon F1 - powiedział w BBC Christian Horner, szef Red Bull Racing.
- Rob Marshall, nasz główny projektant, spędził kilka nocy nad tym, by rozwiązać napotkane problemy. Opracował różne koncepcje. Teraz najważniejsze jest to, by jak najszybciej udostępnić efekty tych prac. Zdolność F1 do rozwiązywania problemów nie ma sobie równych. Tak samo jak szybkość reakcji, produkcji - dodawał Horner.
To może oznaczać jedno. Lada moment zespoły ruszą z produkcją respiratorów. To może być jeden z nielicznych plusów pandemii koronawirusa. Gdyby nie F1, producenci sprzętu medycznego czekaliby lata na to, by dojść do pewnych wniosków i zoptymalizować produkcję. Gdy w końcu pokonamy COVID-19, usprawniony przez F1 sprzęt pozostanie do dyspozycji pozostałych.
Czytaj także:
Koronawirus szansą dla Orlenu, by mieć zespół F1
Koronawirus nie powstrzyma Aston Martina