Miłe złego początki - relacja z meczu Spójnia Stargard Szczeciński - Olimp Start Lublin

Patryk Neumann

Fatalna pierwsza kwarta przegrana przez gospodarzy 9:17 nie wskazywała na zwycięstwo Spójni. Podopieczni trenera Tadeusza Aleksandrowicza zaprezentowali jednak fantastyczną obronę w drugich dwudziestu minutach, co poskutkowało wygraną 66:56. Lublinianom nie pomógł nawet najlepszy w tym sezonie występ Sergiusza Prażmo, który rzucił aż 24 punkty. W Spójni natomiast double-double zaliczył Jerzy Koszuta (14 punktów, 13 zbiórek).

Podczas przedmeczowej prezentacji kibice owacyjnie przywitali wracającego do Stargardu trenera Tadeusza Aleksandrowicza. Ponadto zarząd klubu uhonorował doświadczonego szkoleniowca pucharem z okazji jubileuszu czterdziestolecia pracy w zawodzie trenerskim.

Początek spotkania już tak miły dla gospodarzy jednak nie był. Spójnia wyszła spięta, a w ataku kompletnie nic nie wychodziło. W brew temu, na co wskazywała historia tego dnia w ekipie gospodarzy nie wykreował się żaden snajper, ale za to zaskoczył koszykarz gości Sergiusz Prażmo. To on zdobył pierwsze cztery punkty, a chwilę później swoją cegiełkę dołożył Sebastian Szymański i lublinianie prowadzili już 6:0. Czas wzięty przez opiekuna gospodarzy pomógł na chwilę, bowiem niemoc przełamał Jerzy Koszuta. Obie drużyny popełniały jednak sporo błędów, a momentami zdawało się, że zawodnikom Spójni nic nie wyjdzie w tym meczu. Ostatecznie to goście pewnie wygrali otwierającą kwartę.

Początek kolejnej odsłony zdawał się potwierdzać dominację podopiecznych Dominika Derwisza. Prażmo nadal szalał pod koszem, a zawodnicy Spójni nie trafiali nawet z najłatwiejszych pozycji. Przewaga gości osiągnęła najwyższy pułap (11:21). Nagle jednak coś zaskoczyło i niesieni żywiołowym dopingiem gospodarze zaczęli seryjnie trafiać. Dwukrotnie zza linii 6,75 m przymierzył wprowadzony dopiero na boisko Łukasz Ulchurski. Swoje zrobił również Adam Parzych, po którego akcji dwa plus jeden na tablicy wyników widniał remis (25:25). Walka kosz za kosz trwała już do końca pierwszej połowy, ale to goście okazali się minimalnie lepsi.

Po długiej przerwie na parkiecie pojawili się zupełnie odmienieni gospodarze, którzy agresywną grą w obronie wybili lublinianom z głowy marzenia o zwycięstwie. Mimo, że w ataku pojawiały się błędy to po przez walkę do końca Spójnia nadrabiała niedoskonałości. W tym fragmencie najlepiej na parkiecie prezentowali się Koszuta oraz Bodych. Swoje również robił Łukasz Grzegorzewski i Spójnia mozolnie budowała przewagę. Skuteczny wcześniej Prażmo nie trafił dwóch rzutów wolnych, a goście, gdy mogli jeszcze nawiązać walkę nie potrafili w żaden sposób spożytkować niesportowego przewinienia Łukasza Bodycha. W tej kwarcie lublinianie rzucili ledwie sześć "oczek" i przed ostatnimi dziesięcioma minutami przegrywali już 50:39.

Kto jednak myślał, że pójdzie już łatwo był zawiedziony ostatnią kwartą. Goście za sprawą Sergiusza Prażmo szybko zmniejszyli stratę do siedmiu "oczek" i wszystko mogło się jeszcze zdarzyć. Koszykarze Spójni tymczasem powrócili do nieskutecznej gry. Czego jednak nie udało wywalczyć się w ataku nadrabiano grą obronną. Po trafieniu Koszuty było 56:45 dla gospodarzy, a obie drużyny często przerywały akcję przewinieniami. Ta jednak taktyka nie zdała egzaminu, ponieważ wykonujący rzuty wolne Stokłosa oraz Grzegorzewski nie mylili się i zapewnili gospodarzom trzecią wygraną w sezonie.

KS Spójnia Stargard Szczeciński - Olimp MKS Start Lublin 66:56 (9:17, 23:16, 18:6, 16:17)

Spójnia: Koszuta 14, Stokłosa 13, Grzegorzewski 10, Grudziński 9, Parzych 8, Bodych 6, Ulchurski 6, Kasprzak 0, Kulikowski 0, Ważny 0, Wróblewski 0.

Olimp Start: Prażmo 24, Szymański 8, Kowalski 7, Myśliwiec 6, Aleksandrowicz 4, Jagoda 3, Kwiatkowski 2, Sikora 2, Kowalczuk 0, Stefaniuk 0, Szadura 0.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl