Triumfalny powrót łodzian do ekstraklasy - relacja z meczu ŁKS Łódź - Anwil Włocławek

Piotr Ciesielski

Sensacyjnym zwycięstwem nad Anwilem Włocławek zaakcentowali powrót po 30 latach do koszykarskiej elity, zawodnicy Łódzkiego Klubu Sportowego. Znakomicie spisali się także fani beniaminka Tauron Basket Ligi, którzy w liczbie ok. 6 tysięcy dopingowali swój zespół.

Nawet koszykarze Łódzkiego Klubu Sportowego nie spodziewali się, że mogą tak znakomicie rozpocząć swoją przygodę z ekstraklasą. Dla większości z nich, sobotnia potyczka była bowiem debiutem w najwyższej klasie rozgrywkowej, a przeciwnikiem jeden z kandydatów do mistrzostwa - słynny Anwil Włocławek.

- Muszę szczerze przyznać, że nie do końca wierzyliśmy w zwycięstwo nad Anwilem. Chcieliśmy po prostu wyjść na parkiet, dać z siebie wszystko i zagrać najlepiej jak potrafimy. Na boisku nie było jednak strachu, że naprzeciwko grają gwiazdy czy też reprezentanci Polski, zwyciężyliśmy i jesteśmy teraz szczęśliwi - ujawnił po meczu koszykarz ŁKS-u Bartłomiej Szczepaniak.

Od pierwszych minut gospodarze grali bez żadnego respektu dla utytułowanego przeciwnika. Gdy tylko gracze obwodowi dostawali trochę miejsca od obrońców Anwilu, trafiali za 3 punkty, w czym głównie lubowali się Szczepaniak i Jermaine Mallett. Ten ostatni zasłużył zresztą na miano najlepszego koszykarza sobotniej potyczki - radził sobie świetnie zarówno pod tablicami, w półdystansie, jak i na obwodzie i był zdecydowanie najwszechstronniejszą i najefektywniejszą postacią na boisku.

Działacze ŁKS-u po wywalczeniu awansu do Tauron Basket Ligi nie zdecydowali się na przebudowę składu. Do kadry dołączyło jedynie trzech graczy zza Oceanu, a inauguracyjne spotkanie TBL pokazało, że transfery, choć nieliczne, to były przemyślane i powinny być przysłowiowymi strzałami w dziesiątkę. Wszyscy trzej Amerykanie wprowadzili sporo do zespołu, a jeśli do tego dodamy bardzo dobrą postawę Polaków, to kibice ŁKS-u mogą być po pierwszym meczu dumni ze swoich ulubieńców.

Po 20 minutach gry, na tablicy widniał wynik 50:44 dla gospodarzy, choć ich prowadzenie mogło być zdecydowanie wyższe. Widać jednak, że łodzianom brak jeszcze doświadczenia i fragmenty świetnej gry przeplatali chwilowymi przestojami, seryjnie traconymi punktami, albo prostymi stratami i faulami. 15-minutowa przerwa nie pomogła Anwilowi i po powrocie na parkiet, przewaga ŁKS-u była jeszcze wyraźniejsza. Zupełnie nie radzili sobie niscy gracze w kadrze trenera Emira Mutapcicia. Krzysztofowi Szubardze i Dardanowi Berishy pod koniec spotkania zaczęły puszczać nerwy, gdyż nie byli w stanie pokierować grą swojego zespołu. Pod koszami było bardziej wyrównanie, ale Kirk Archibeque zaliczył aż 14 zbiórek i tutaj także inicjatywy nie mogli przejąć goście.

Pod koniec trzeciej i na początku czwartej odsłony, przewaga gospodarzy urosła do kilkunastu "oczek" i Anwil nie był w stanie już odwrócić losów meczu, a co za tym idzie - sensacja w inauguracyjnym meczu Tauron Basket Ligi stała się faktem.

Na uwagę zasługują także fani ŁKS-u, którzy w liczbie ok. 6 tysięcy zasiedli na trybunach Atlas Areny i głośnym dopingiem wspomagali swój zespół, pokazując, że po 30 latach od ostatnich występów łodzian w w najwyższej klasie rozgrywkowej, głód basketu jest w Mieście Włókniarzy ogromny.

ŁKS Łódź - Anwil Włocławek 89:71 (28:20, 22:24, 16:12, 23:15)

ŁKS Łódź: Mallett 26, Szczepaniak 14, Archibeque 12, Dłuski 9, Kalinowski 9, Holmes 7, Salamonik 5, Trepka 4, Sulima 3, Kenig 0.

Anwil Włocławek: Allen 18, Edwards 15, Berisha 12, Szubarga 10, Glabas 5, Lewis 5, Majewski 4, Nowakowski 2, Wołoszyn 0.

Sędziowli: Ziemblicki, Szczerba i Ottenburger.

Widzów: 6000.

< Przejdź na wp.pl