Wojciech Kamiński: Chcieliśmy "przerzucić" Anwil

Piotr Dobrowolski

Po pięciu zwycięstwach z rzędu trener Rosy musiał przełknąć gorzką pigułkę. Stało się to po kiepskim meczu z Anwilem. Jak podkreślił po zakończeniu spotkania, jego podopieczni nie byli skuteczni.

Przed rozpoczęciem czwartkowego spotkania faworytem potyczki wydawała się Rosa, która kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa. Wygrała pięć meczów z rzędu, pokonując wszystkich rywali z górnej "szóstki", poza właśnie Anwilem. Włocławianie mocno zaskoczyli gospodarzy, broniąc od początku strefą, a tym samym zmuszając ich do rzutów z dystansu.

- Anwil miał pomysł na grę i dobrze go wykonał - przyznał po zakończeniu konfrontacji Wojciech Kamiński. - Troszkę waliliśmy głową w mur, chcieliśmy tylko rzucać. Mieliśmy mnóstwo czystych pozycji na obwodzie, ale myślę, że chcieliśmy "przerzucić" drużynę z Włocławka - podkreślił.

Rzeczywiście - jego słowa znajdują odzwierciedlenie w statystykach. Radomianie trafili zaledwie 22 na 61 rzutów z gry, notując 40-procentową skuteczność "za dwa" oraz 33,3% (12/36) zza linii 6,75 m. Przyjezdni zaprezentowali się lepiej - 24 trafione na 52 próby z gry, w tym 9/24 z dystansu.

W czwartkowy wieczór Kamiński miał powody do zdenerwowania
Być może Rosa rozstrzygnęłaby na swoją korzyść wyrównane spotkanie, gdyby wybierała nieco inne rozwiązania. - Pomimo, według mnie, kilku czystych pozycji spod kosza, gdy mogliśmy dograć piłki, nie szukaliśmy tych dograń - stwierdził "Kamyk".

Jego drużyna będzie miała bardzo szybką okazję do rewanżu - w niedzielę obie ekipy zmierzą się po raz kolejny. - Mamy materiał do analiz. Spróbujemy wyciągnąć z tego meczu wnioski i zobaczymy, czy uda się to wykorzystać - zakończył trener.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

< Przejdź na wp.pl