Kompromitacja Trefla Sopot. "Sezon nie kończy się na tej porażce"

Karol Wasiek

Sopoccy kibice bardzo zawiedzeni wychodzili z Ergo Areny po niedzielnym meczu z AZS Koszalin. - Zagraliśmy po prostu tragicznie - mówi nam Eimantas Bendzius, litewski skrzydłowy.

Dawno Trefl Sopot nie został tak upokorzony przez rywala we własnej hali. Sopocianie ani przez chwilę nie potrafili przeciwstawić się ekipie AZS Koszalin w niedzielny wieczór. W grze sopockiego zespołu praktycznie nic nie funkcjonowało. W każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła goście z Koszalina okazali się lepsi (zbiórki - 41:27, asysty - 17:10). Na dodatek przyjezdni zanotowali 45-procentową skuteczność z gry (gospodarze 36).

- To było jedno z najgorszych spotkań w tym sezonie dla naszego zespołu. Zagraliśmy tragicznie. Trudno wytłumaczyć naszą słabą postawę w tym meczu. Aczkolwiek z drugiej strony warto podkreślić, że koszalinianie zagrali świetne zawody w niedzielę. Trafili aż 12 trójek. Bardzo nas skarcili pod tym względem. Złapali dobry rytm w drugiej kwarcie i nam odjechali. Nie potrafiliśmy ich dogonić - mówi wyraźnie przybity Eimantas Bendzius, który w tym spotkaniu zdobył 14 punktów i był obok Sarunasa Vasiliauskasa najlepszym strzelcem w ekipie Trefla Sopot.

Wyrównana batalia pomiędzy Treflem i AZS toczyła się w niedzielę właściwie tylko przez pięć pierwszych minut spotkania. Goście szybko ruszyli do natarcia i zaczęli konsekwentnie budować przewagę nad rywalem. Ta w czwartej partii sięgnęła wręcz gigantycznych rozmiarów - 37 punktów!

- Muszę powiedzieć, że kluczem do sukcesu AZS byli zawodnicy podkoszowi, którzy co chwilę wychodzili na obwód i trafiali rzuty z otwartych pozycji - zaznacza Bendzius.

Sopocianie ponieśli trzecią już porażkę z rzędu. Żółto-czarni w drugiej rundzie nie mają jeszcze na swoim koncie zwycięstwa. W następnej kolejce zmierzą się na wyjeździe z Asseco Gdynia. - Musimy ciężko pracować. Nie ma innego sposobu na to, aby wyjść z problemów. Trzeba patrzeć na to, co będzie. Nie ma co się oglądać za siebie. Nic dobrego to nie da. Ta porażka to nie koniec świata przecież. Trzeba wyjść i walczyć o kolejne zwycięstwa - podkreśla Litwin.

< Przejdź na wp.pl