Pierwszy dzień PP: Czarni ograją mistrza?

Karol Wasiek

W czwartek na parkiecie w Arena Gdynia zameldują się pierwsze zespoły, które stoczą bój o półfinał Pucharu Polski. Sprawdzamy, co dzieje się w drużynach na kilka godzin przed rozpoczęciem zmagań.

PGE Turów Zgorzelec

Mardy Collins poprowadzi zespół do wygranej?
Ostatnio w ekipie PGE Turowa Zgorzelec nie dzieje się najlepiej. Mistrzowie Polski co prawda uzyskali awans do kolejnej fazy w Pucharze Europy, ale dość kiepsko spisują się w rozgrywkach ligowych. Dwie porażki z rzędu (z Polskim Cukrem Toruń i Rosą Radom) spowodowały, że zgorzelczanie spadli na trzecie miejsce i w tej chwili mają tyle samo punktów, co Rosa Radom. Aczkolwiek podopieczni Miodraga Rajkovicia cały czas mają jedno spotkanie więcej do rozegrania (w kwietniu zmierzą się na wyjeździe z Energą Czarnymi Słupsk).

Pozytywną wiadomością jest fakt, że w Gdyni drużyna ma zagrać już z Vladem-Sorin Moldoveanu, który w Radomiu nie zagrał z powodu urazu (brakuje jedynie Filipa Dylewicza, który przeszedł ostatnio artroskopię kolana). W Zgorzelcu bardzo liczą na to, że drużyna zrehabilituje się za dwie ostatnie porażki w TBL.

- Mamy zawsze trochę czasu, żeby odpocząć i się przygotować. Wiadomo, że jest dużo grania, może czasami brakuje koncentracji od samego początku, ale staramy się przygotowywać tak samo do każdego spotkania - podkreślał na naszej stronie Michał Chyliński, zawodnik PGE Turowa, który ostatnio znajduje się w świetnej formie.

Mecze w Gdyni będą wyjątkowe dla Aleksandra Czyża, który wychował się w tym mieście. W wieku 11 lat udał się jednak do Stanów Zjednoczonych i to tam uczył się poważnej koszykówki. W tym roku ze względu na kontuzję powrócił do Gdyni, gdzie przechodził żmudną rehabilitację. Odbył również kilkanaście treningów z Asseco Gdynia, ale ostatecznie wylądował w Zgorzelcu. - Cieszę się, że znów zagram w moim rodzinnym mieście. To wiele dla mnie znaczy - mówi nam gracz.


[nextpage]


Energa Czarni Słupsk

Karol Gruszecki znajduje się w wyśmienitej formie

Rywalem zespołu ze Zgorzelca w czwartkowy wieczór będzie Energa Czarni Słupsk, którzy ostatnio znajdują się w bardzo dobrej dyspozycji. Wygrali trzy mecze z rzędu i umocnili swoją pozycję w tabeli. W tej chwili mają 31 punktów i zajmują siódme miejsce, ale mają jedno spotkanie więcej do rozegrania.

W ekipie słupskiej panują bardzo bojowe nastroje przed czwartkowym spotkaniem. - Złapaliśmy wiatr w żagle i ostatnio prezentujemy się naprawdę dobrze. Trafiliśmy jednak na najsilniejszego możliwego rywala w ćwierćfinale, ale nie poddajemy się. Chcemy zaprezentować się jak najlepiej. Naszym celem jest sprawienie niespodzianki - mówi nam Tomasz Śnieg, rozgrywający Energi Czarnych, który w przeszłości występował w ekipie Asseco i doskonale zna gdyński obiekt. Podobnie jest zresztą w przypadku Łukasza Seweryna, który w poprzednim sezonie reprezentował barwy Asseco i był jednym z kluczowych zawodników.

- PGE Turów to przede wszystkim silna rotacja. Zgorzelczanie świetnie prezentują się w pucharach, może nieco gorzej w lidze, ale ich potencjał jest naprawdę bardzo duży - dodaje Śnieg.

Enerdze Czarnym Słupsk jeszcze nigdy w historii klubu nie udało się zdobyć Pucharu Polski. Grali tylko jeden raz w finale, kiedy to w 2005 roku ulegli w Koszalinie Śląskowi Wrocław.

Słupszczanie do Gdyni udają się dopiero w czwartek, po porannym treningu. - Jedziemy do Gdyni po to, żeby powalczyć z każdym i zobaczymy, jak to nam wyjdzie już w czwartek - zaznacza Śnieg.


[nextpage]


Asseco Gdynia

Filip Matczak poprowadzi drużynę do sukcesu?
Bardzo dużym atutem gospodarzy jest fakt, że w Gdynia Arena w tym sezonie prezentują się wyśmienicie. Na dziesięć rozegranych meczów - tylko w jednym spotkaniu musieli uznać wyższość rywali. Było to w starciu z Jeziorem Tarnobrzeg. Na własnym parkiecie żółto-niebiescy pokonali m.in. Stelmet Zielona Góra, Trefla Sopot, czy AZS Koszalin.

- U siebie czujemy się naprawdę dobrze. Na trybunach panuje bardzo fajna atmosfera, kibice nam pomagają. Tutaj trenujemy, doskonale jesteśmy zaznajomieni z warunkami, które są trudne dla rywali - mówi nam Sebastian Kowalczyk, rozgrywający Asseco Gdynia.

Żółto-niebiescy do spotkania z Rosą przystąpią po porażce ze Stelmetem Zielona Góra. W Winnym Grodzie gdynianie świetnie zaczęli, bo od prowadzenia 35:17, ale później coś załamało się w grze Asseco, co skrzętnie wykorzystali wicemistrzowie Polski. Już do przerwy zredukowali straty do pięciu oczek, by później ostatecznie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

- Oni byli nie do zatrzymania. Na dodatek trafiali z niesamowitych pozycji. Złapali wiatr w żagle i dlatego wygrali ten mecz. Stelmet potwierdził, że nieprzypadkowo zajmuje tak wysoką pozycję w tabeli - mówi Piotr Szczotka, kapitan Asseco Gdynia.


[nextpage]

Rosa Radom

Danny Gibson znów będzie najgroźniejszym graczem?
Rywalem Asseco Gdynia w czwartkowy wieczór będzie ekipa Rosy Radom, która do tego meczu przystąpi po triumfie nad PGE Turowem Zgorzelec. To zwycięstwo bardzo zbudowało ekipę Wojciecha Kamińskiego. Po czwartym triumfie z rzędu apetyty radomskich kibiców mocno się zaostrzyły. -  Jest takie ładne rosyjskie przysłowie: "ciszej jedziesz, dalej zajedziesz". Nie ma co pompować balonika, bo my jeszcze cztery tygodnie temu byliśmy w ciężkich kłopotach - tonuje jednak nastroje opiekun Rosy.

Dobrze w ekipę z Radomia wkomponował się Mike Taylor, amerykański rozgrywający, który zastąpił Kamila Łączyńskiego. Polski zawodnik przeniósł się bowiem do Polfarmexu Kutno. - [i]Rosa zakontraktowała ostatnio Mike'a Taylora i widać, że ten zawodnik bardzo im pomoże. Drużyna ma bardzo szeroką ławkę. Będziemy walczyć, na pewno przygotujemy pewne niespodzianki [/i]- zaznacza z kolei Piotr Szczotka.

W meczach o Puchar Polski nie wystąpi jeszcze John Turek, który dochodzi do siebie po urazie nogi. Zawodnik ma wrócić na spotkanie z Wikaną Startem Lublin, które odbędzie się w przyszłym tygodniu na Lubelszczyźnie. Dobrze jednak w ostatnim czasie radzi sobie Uros Mirković, który godnie zastępuje Johna Turka. - Możesz osiągnąć wszystko, jeżeli masz chęci, jeżeli kibice dodają ci sił. Tak było tym razem. John nie gra i mamy pewne problemy na pozycji numer pięć, ale nadrabialiśmy ten brak dobrą rotacją, dobrą taktyką i na końcu to my mogliśmy cieszyć się z wygranej - mówi Mirković.

< Przejdź na wp.pl