WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski

BCL: Darryl Monroe mógł zostać bohaterem meczu z Rosą Radom

Piotr Dobrowolski

W spotkaniu z Rosą Radom Darryl Monroe mógł zostać bohaterem drużyny Muratbey Usak Sportif. Na niespełna sekundę przed końcową syreną wykonywał rzuty osobiste, jednak oba spudłował. Po dogrywce jego zespół przegrał 77:83.

Pod nieobecność efektownie grającego w poprzednich meczach Basketball Champions League Shaquielle'a O'neala McKissica, inni zawodnicy Muratbey Usak Sportif musieli wziąć na swoje barki ciężar zdobywania punktów w spotkaniu czwartej kolejki, z Rosą Radom.

Jednym z takich graczy był Darryl Monroe. Środkowy doskonale radził sobie pod obiema tablicami. Na parkiecie hali MOSiR spędził ponad 36 minut. Co prawda jego skuteczność pozostawiła sporo do życzenia - trafił 4/11 rzutów z gry - zdobywając ostatecznie 10 punktów, ale zebrał aż 15 piłek, w tym sześć w ataku. Złożyło się to na double-double.

W decydujących fragmentach pojedynku z wicemistrzami Polski Amerykanin i jego koledzy roztrwonili jednak dziesięciopunktową przewagę. Po dobitce Darnella Jacksona był remis 72:72. Przyjezdni przenieśli piłkę pod kosz rywali, gdzie na niespełna sekundę przed końcową syreną 30-letni zawodnik Muratbey był faulowany przez Michała Sokołowskiego. Oznaczało to rzuty wolne dla gości.

Monroe mógł zostać bohaterem swojej drużyny i zapewnić jej zwycięstwo, gdyby trafił choć jedną próbę. Przy ogłuszających gwizdach kibiców spudłował jednak obie i o rezultacie musiała przesądzić dogrywka. W niej miejscowi nie dali już szans ekipie znad Bosforu, wygrywając 83:77.

- A jak mogę się czuć? Fatalnie - skomentował doświadczony koszykarz, zapytany przez jednego z dziennikarzy o odczucia towarzyszące mu po nieudanych rzutach osobistych.

ZOBACZ WIDEO Kapitan podniósł głos ws. afery alkoholowej (źródło TVP) 

< Przejdź na wp.pl