Getty Images / Mohamed Salah / Na zdjęciu: Mohamed Salah w koszulce reprezentacji Egiptu

Mundial 2018: Egipt - Urugwaj. Salah: Faraon zmartwychwstał

Maks Chudzik

Wysłuchano modlitwy prezydenta Egiptu. Mohamed Salah dostał zielone światło, aby zagrać w meczu z Urugwajem. - Bóg istnieje - grzmiał w czwartek jeden z krajowych portali. I wystąpi nawet na stadionie w Jekaterynburgu.

- Modlę się w jego celu. Szukam u zbawcy pomocy, aby dowiedzieć się czy to obroni Mohameda. Czy zdoła się wyleczyć - mówił jeszcze niedawno o 25-latku rządzący krajem Abdel Fattah-El Sisi. Jeśli ktoś w Polsce poczuł się przytłoczony ilością informacji na temat urazu Kamila Glika, to lepiej aby nie szukał ucieczki do Egiptu. Tam media od niemal miesiąca żyły jedynie kontuzją barku Mohameda Salaha. W czwartkowy wieczór grobowce faraonów mogły jednak odetchnąć. Ich następca jest gotowy do grupowego starcia z Urugwajem.

28 lat zamknięte w sekundach

Parę tygodni temu na terenie brytyjskiego muzeum narodowego w Londynie zorganizowano wystawę na temat historii kraju z północy Afryki. Do eksponatów, które liczyły po parę tysięcy, lat dołączono symbol nowej epoki państwa: parę butów Mo Salaha. Jak mówi wspomniany prezydent kraju: - Nic w tym dziwnego. Obecnie to nasza największa duma oraz sława.

Dziennikarze "Daily Mail" naliczyli, iż Egipcjanin zdobył w obecnym sezonie 34 nagrody indywidualne. Dla jego rodaków mogło by ich jednak nawet w ogóle nie być. Wszystkim wystarcza tam jedynie wspomnienie wydarzeń, które miały miejsce 8 października ubiegłego roku.

W Aleksandrii trwał wówczas mecz Egiptu z reprezentacją Konga. Nie tylko dla jedenastki faraonów, ale 100 milionów mieszkańców całego narodu, był to mecz o przerwanie największej klątwy ostatnich lat. Od trzech dekad kraj posiada najbardziej utytułowany zespół w rozgrywkach Pucharu Narodów Afryki. Trofeum za mistrzostwo fetowano tam w XXI wieku aż czterokrotnie. Było to jednak wciąż za mało aby wywalczyć pierwszy od 1990 roku awans na mundial.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polacy po pierwszym dniu w Soczi. W Rosji czekali na Lewandowskiego i spółkę 

We wspomnianym spotkaniu rozpoczął się doliczony czas gry, a do przełamania fatum brakowało gola. Na tablicy świetlnej wciąż widniał tylko remis 1:1. W duszach tysięcy egipskich kibiców nadzieja gasła, aż nadszedł jeden z ostatnich gwizdków arbitra. Rzut karny dla Egiptu. Ledwie parędziesiąt sekund przed końcem meczu.

Do jedenastki podejść mógł jeden człowiek, choć dla własnych rodaków to raczej przybysz z kosmosu. Był nim oczywiście Mohamed Salah, który po spotkaniu opowiadał: - Kiedy wziąłem piłkę nie myślałem o niczym. Nie przeszły mi przez myśl ani 28 lat marzeń o mundialu ani 100 milionów rodaków, którzy patrzą tylko na mnie.

Zwyżki w świątyni


Salah jedenastkę oczywiście wykorzystał, a egipski komentator przez następne dwie minuty potrafił wydusić z siebie jedynie "Allah Akbar".

Po paru miesiącach od tego wydarzenia to skrzydłowy Liverpoolu potrzebował jednak modlitwy.

Pod koniec maja przygotowania do turnieju szły w najlepsze. Do Afryki zjechali się wówczas niemal wszyscy reprezentanci kraju, a w hotelu brakowało jedynie Mohameda. Na niego czekał ostatni akord sezonu, precyzyjniej finał Ligi Mistrzów. Gonitwa do marzeń przerodziła się jednak w istny koszmar. Po niemal pół godzinie gry przy jednym z boiskowych starć jakich wiele, Sergio Ramos pociągnął za sobą rękę Egipcjanina.

Ten nieszczęśliwie upadł i ze łzami w oczach opuścił murawę. Jego Liverpool oraz Salah zostali pokonani. Koledzy przez Real Madryt, on sam przez uraz barku.
Zaczęła się bitwa z czasem. Lekarz kadry Mohamed Abou El-Ela wykupił abonament na rozmowy między krajem, a Wielką Brytanią. Zanotowano zwyżkę osób uczęszczających do świątyni, a egipskie kanały telewizyjne mogłyby spokojnie zmienić nazwę na "Salah TV". Swoje dostał również sam Ramos, któremu niektórzy politycy zapowiadali zakaz dożywotniego zakazu wjazdu do państwa.

Rozmowy między bogiem a Bogiem

Telenowela trwała w najlepsze, a co na to sam poszkodowany? - Jestem walczakiem i obiecuje, że jeszcze będziecie ze mnie dumni. Początkowo kibice musieli uciekać się nadzieją tylko do takich pustych obietnic. Klubowi lekarze byli w końcu bezlitośni. Według wstępnej diagnozy, Egipcjanin musiał poczekać na mundial w najlepszym przypadku kolejne 4 lata, niewykluczone że nawet i wieczność.

Jego casus w wielu detalach przypominał przypadek właśnie Kamila Glika. Typ kontuzji, jej długość, debiut na turnieju. Obu zawodników może różni ilość centymetrów, kilogramów czy charakterystyki piłkarskiej. Lecz łączy ich też jedna cecha: wola walki. I to właśnie dzięki niej zdarzył się medyczny cud: nie jeden lecz obaj mają szansę zagrać na upragnionym mundialu.

Salah już w piątek przeciwko reprezentacji Urugwaju. Cały kraj otrzymał potwierdzenie tej informacji ledwie paręnaście godzin przed rozpoczęciem spotkania (początek o godzinie 14). 

Jedną z najczęściej pobieranych piosenek przez rodaków 25-latka jest obecnie przyśpiewka, którą śpiewali na jego cześć kibice Liverpoolu. Jej fragment brzmi: "Siedzi w świątyni, również chciałbym tam być". Kibice Mo Salaha nawet nie tylko chcieli, co po prostu musieli chwytać się takich metod. W końcu po feralnym spotkaniu z Realem sam Mohamed powtarzał jak mantrę: - Jeśli ktoś może mnie z tego wyciągnąć to tylko bóg. Dla milionów rodaków jego ucieleśnienie to właśnie 175 cm skrzydłowego Liverpoolu.


 

< Przejdź na wp.pl