PAP/EPA / YURI KOCHETKOV / Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji Chorwacji

Mundial 2018. Francja - Chorwacja. Chorwackie media: Byliśmy lepsi od Francji

Maks Chudzik

Chorwaci pozostają zgodni: to nie piłkarze a sędzia Nestor Pitana zawiódł na Łużnikach. "My byliśmy lepsi od rywali w każdym aspekcie" - grzmi portal "24sata.hr" Oto jak zareagowano w kraju na porażkę z Francuzami (2:4) w finale mundialu.


"Index.hr"


Byliśmy na drodze do piłkarskiej wieczności. Niestety, nie trafiliśmy do celu. Był to niezwykły bądź dla niektórych po prostu dziwny finał. Sześć goli w meczu o mistrzostwo świata nie padło od 1966 roku. Mandżukić otworzył "Wojnę na Łużnikach" od bramki samobójczej. I też zakończył strzelanie. Niestety było już za późno, a gol tylko przedłużył nadzieję, która gasła w nas z każdą minutą. Francuzi byli dla nas zbyt doświadczeni, silni, inteligentni a przy tym mieli po prostu za dużo umiejętności.

Nie pozwolili nam na sensację. Przez miesiąc nasze marzenia wciąż pozostawały jednak otwarte. Zlatko Dalić i jego podopieczni zintegrowali nawet lewicę z prawicą, a mała Chorwacja stała się centrum całego świata. Wszyscy byliśmy równymi sobie Chorwatami. Nie było w nas podziałów. Może nie zdobyliśmy złota, ale ta drużyna pokazała w Rosji wielką duszę oraz serce mistrzów. Dzięki niej cały świat patrzy na nas jak na prawdziwych mistrzów.

[nextpage]



"Net.hr"


W osiemnastej minucie finału arbiter Nestor Pitana podyktował rzut wolny po faulu na Antoine Griezmannie. I od razu. Bach. Varane strzelił gola głową. 1:0. Jednak nie, okazało się, że to nie Francuz a nasz kochany Mandzo (pseudonim Mario Mandżukicia - przyp. red.) skierował piłkę do siatki. Warto jednak skupić się na zachowaniu Paula Pogby. Wyglądało na to, że 25-latek znajdował się w tamtej sytuacji na spalonym. Jeśli tak, gol powinien być anulowany. Sędzia nie spojrzał jednak na ekran VAR. Szkoda… Zwłaszcza iż faulu w ogóle tam nie było.

Zdaniem wielu ekspertów, w tym nawet wielkiego Gary'ego Linekera, piłkarz Atletico Madryt po prostu położył się na murawie. Niech każdy z nas spojrzy na powtórki i sam wystawi swoją ocenę. Bramka samobójcza ustawiła ten niesamowity mecz. Po bombie Ivan Perisicia i szarżach Francuzów jednak przegrywamy. Trudno. I tak było cudownie. Jak można wytłumaczyć mieszkańcom tak "nie-piłkarskich" krajów jak USA, że czteromilionowa Chorwacja znajduje się w centrum tak globalnego wydarzenia. Próbował najwspanialszy architekt naszych sukcesów sportowych, trener wielkiego zespołu piłki wodnej Ratko Rudić, który udzielił wielkiego wywiadu dla "The Wall Street Journal". Lecz nawet "Rudy" schował dumę do kieszeni i powiedział, że finał na Łużnikach to najwspanialszy sukces naszego sportu.

[nextpage]


"Jutarnji.hr"

Wszystkie statystyki były po naszej stronie. Liczba ataków, rzutów rożnych, posiadania piłki… po prostu wszystkie. Oprócz jednej, tej najważniejszej: wyniku. My graliśmy, a Francuzi dotykali piłkę. Szczęście było po stronie przeciwników. W pierwszych 45 minutach "Trójkolorowi" wyszli z dwoma atakami. Zdobyli dwie bramki. To i tak największy sukces w historii chorwackiego futbolu.

Niepewny Pitana wzbudzał jeszcze większą niepewność swoimi decyzjami. Bardziej wyraźni byli reprezentanci Chorwacji, którzy rozpoczęli finał spokojnie oraz przejęli inicjatywę w środku pola. To czwarty raz w historii kiedy finał kończy się wynikiem 4:2. Dla nas 2:4. Co interesujące na Łużnikach padło tyle samo bramek co we wszystkich meczach o mistrzostwo w XXI wieku. Stworzyliśmy z Francją niezapomniane widowisko.

[nextpage]


"24sata.hr"

Koniec meczu. Francja mistrzem świata, ale wy staliście się mistrzami naszych serc! Chyba nikt nie sadzi, że zasłużyliście na przegraną, zwłaszcza dwoma bramkami. Załamały nas dwie szybkie bramki z drugiej połowy. Po pierwszej połowie mieliśmy siedem prób, Francuzi jedną. Posiadanie piłki 60:40 dla naszych chłopaków. A wynik? 2:1 dla Francji. Zdominowaliśmy ten mecz w każdym aspekcie. Kiedy Mandżukić otworzył wynik, byliśmy około dwa razy lepsi od rywali. Potem. Bum! Co za gol Perisicia. Żaden bramkarz by tego nie obronił.

W innych krajach Ivan stałby się wrogiem publicznym po ręce w pole karnym, u nas nie. Zwłaszcza że my mieliśmy innego anty-bohatera. Nazywa się Nestor Pitana, który przy rzucie karnym dla Trójkolorowych patrzył w ekran VAR oraz wracał na boisko potem znów patrzył w ekran i znów wracał. Szkoda, że nie zrobił tego wcześniej, kiedy Antoine Griezmann symulował po starciu z Marcelo Brozoviciem. Relacje z drugiej połowy zaczęliśmy hasłem: "Panowie, zamieńcie tą niesprawiedliwość w złoto". Nie udało się ale wracamy do kraju z podniesionymi głowami.

ZOBACZ WIDEO Eksperci ws. Woźniaka. "Poniósł karę. Nie można człowieka piętnować przez całe życie" 
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl