Stefan Majewski dla SportoweFakty.pl: Dajmy Smudzie święty spokój

TVN Agency / Na zdjęciu Stefan Majewski
TVN Agency / Na zdjęciu Stefan Majewski

W środę piłkarska reprezentacja Polski rozegra swoje pierwsze spotkanie od czasu zgrupowania w Tajlandii. Rywalem biało-czerwonych będą tym razem Bułgarzy. O opinię na temat najbliższego meczu poprosiliśmy byłego selekcjonera reprezentacji Polski, Stefana Majewskiego.

Spotkanie z Bułgarią to pierwszy poważny sprawdzian dla Polaków w bieżącym roku. Rywale, z którymi mierzyli się dotychczas nasi reprezentanci grali w rezerwowym zestawieniu, albo byli zespołami co najmniej "egzotycznymi". Bułgarzy tymczasem wystąpią w swoim najsilniejszym zestawieniu. Będzie to pierwsza okazja, by ocenić czy w grze Polski nastąpił progres, odkąd stery objął Franciszek Smuda. - To jest mecz kontrolny i trzeba zapytać trenera, czego oczekuje od drużyny. Na pewno trener Smuda ma jakąś koncepcję, którą chce sprawdzić w tym spotkaniu i dopiero przyjdzie nam zobaczyć, czy jest ona dobra, czy zła. Natomiast my nie możemy jej oceniać jeszcze przed meczem. Nie na tym rzecz polega, żebyśmy gdybali. Musimy poczekać na efekty i dopiero po meczu będziemy mogli to spokojnie ocenić - przypomina w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Stefan Majewski.

Wiadomo już, że selekcjoner chce w spotkaniu z Bułgarią przetestować nowe ustawienie zespołu. Smuda ma w planach grę taktyką 4-3-3. To zupełnie nowatorskie jak na polskie warunki ustawienie jest póki co trudne do jednoznacznego ocenienia. Na środku ataku ma wystąpić Robert Lewandowski, a partnerować po bokach mają mu Jakub Błaszczykowski oraz Ludovic Obraniak. - Nie wiemy czy Błaszczykowski i Obraniak mają spełniać rolę napastników, czy po prostu grać bardzo ofensywnie. Co za tym idzie, nie możemy jednoznacznie ocenić założeń trenera, czy jest to faktycznie ustawienie z trzema napastnikami, czy po prostu Smuda chce sprawdzić bardzo ofensywne ustawienie drugiej linii - tłumaczy Majewski w rozmowie z naszym portalem.

Według byłego opiekuna biało-czerwonych grupa zawodników, którzy mogą być pewni gry na EURO 2012 jeszcze nie jest przygotowana. Majewski uważa, że trudno na razie mówić nawet o początkach krystalizowania się składu na finałowy czempionat. - Na pewno ta grupa się jeszcze nie krystalizuje. Jest duża część zawodników, na których trener na pewno postawi. Jednak trener wciąż szuka innych rozwiązań. Jeśli porównamy sobie składy, to one wciąż się zmieniają - zauważa Majewski. - Teraz jest czas na różne eksperymenty. Musimy dać selekcjonerowi czas i spokój, żeby mógł działać. Czas na naszą ocenę będzie dopiero po EURO 2012 - dodaje.

Kilku zawodników, którzy wzięli udział w ostro krytykowanym zgrupowaniu w Tajlandii, ponownie otrzymało od Smudy zaproszenia do kadry. Póki co nie można jednak wyrokować, że zagoszczą oni w kadrze już na stałe. Według Majewskiego ci, którzy w Tajlandii się wyróżnili, otrzymali kolejną szansę na udowodnienie swej przydatności do reprezentacji. - Byli w Tajlandii, a teraz są już po raz drugi. Wszystko więc wskazuje na to, że najwyraźniej nie wypadli tak źle, żeby z nich rezygnować. Ale nie jest powiedziane, że trener będzie na nich stawiał. Pokażą nam to najbliższe spotkania - mówi medalista Mistrzostw Świata z Hiszpanii w 1982 roku.

Gdy z kadry wypadł kolejny ofensywny zawodnik Łukasz Piszczek, Smuda powołał w jego miejsce m. in. Adriana Mierzejewskiego z warszawskiej Polonii. Zabrakło miejsca dla skutecznego ostatnio Euzebiusza Smolarka. Już wcześniej selekcjoner kpił, że prędzej w kadrze znajdzie się znany sprawozdawca sportowy Dariusz Szpakowski niż Smolarek junior. Majewski nieco tonuje nastroje. - Nie będę oceniał słuszności decyzji szkoleniowca. Smuda próbuje pewną koncepcję i to, że dziś nie ma w kadrze Smolarka, nie oznacza jeszcze, że nie będzie go w przyszłości - tłumaczy obecnego selekcjonera były opiekun kadry. - Czy mamy pewność, że w następnych spotkaniach nie będzie grał? - pyta.

Wiele kontrowersji wzbudza miejsce rozegrania meczu. Na stadionie przy ulicy Konwiktorskiej stan murawy jest fatalny, o czym informował nas Igor Gołaszewski. Majewski, który jednocześnie jest członkiem zarządu PZPN, broni piłkarskiej centrali. Twierdzi, że w momencie ustalania miejsca rozegrania meczu nie było wiadomo, w jakim stanie będzie murawa. Były selekcjoner przyznaje, że stan boiska jest daleki od ideału, jednak dodaje, że nie powinno to znacznie utrudniać piłkarzom gry. - Gdy PZPN decydował się na granie spotkania w Warszawie, leżał jeszcze śnieg i nikt nie spodziewał się, że ta murawa będzie zła. Nie zgodziłbym się jednak z twierdzeniem, że murawa jest aż tak fatalna, że nie da się na niej grać - uważa Majewski.

Źródło artykułu: