Polowanie Tomasza Brzyskiego
Tomasz Brzyski w meczu z Jagiellonią Białystok polował na najpiękniejszego gola sezonu. Powodzeniem zakończyła się jednak tylko jedna próba.
Oglądanie gry byłego zawodnika Ruchu Chorzów było w sobotę przy Konwiktorskiej czystą przyjemnością. Doświadczony skrzydłowy raz po raz ostrymi dośrodkowaniami wprowadzał zamieszanie w szeregach obronnych białostockiej drużyny, bocznym obrońcom uprzykrzał życie po indywidualnych rajdach, a cały występ zwieńczył kapitalnym strzałem z rzutu wolnego w samo okienko bramki Łukasza Skowrona.
- Dużo trenuję wykonywanie rzutów wolnych i staram się doprowadzić to do perfekcji. Teraz wpadło i bardzo się z tego cieszę - nie kryje Brzyski. Doświadczony zawodnik uratował swojej drużynie remis, przez całą drugą połowę Czarne Koszule biły bowiem głową w mur wzniesiony przez świetnie dysponowanego Michała Pazdana oraz prowadzącego zawody na dramatycznie niskim poziomie Roberta Małka.
Kilka chwil po zaliczeniu wyrównującego trafienia Brzyski zdecydował się na zaskakujący strzał blisko czterdziestu metrów. Były gracz Ruchu huknął z powietrza na bramkę Skowrona, futbolówka zatrzepotała jednak w bocznej siatce. - Lubię takie uderzenia. Widziałem, że bramkarz trochę wyszedł, więc spróbowałem. Mało co, a pika by wpadła, ale jednak się nie udało - mówi sam zainteresowany.
Kolejną próbę skrzydłowy podjął na pięć minut przed końcem doliczonego czasu gry, decydując się na strzał efektowną przewrotką. Znów zabrakło niewiele. - Ostatnio na treningach Baszczyński mi trochę wrzucał i parę takich przewrotek weszło, więc i teraz zaryzykowałem. Szkoda, że nie wpadło - podsumowuje Brzyski. Do szczęścia brakowało mu niewiele, w sumie trafił jednak tylko raz i mecz zakończył się remisem.