Mateusz Piątkowski: Po serii trójek w plecy, przyszedł czas na trójkę do przodu
- Przy odrobinie szczęścia mogliśmy mieć więcej tych punkcików, ale trzeba się cieszyć z tego co jest - ocenił postawę Jagiellonii w dotychczasowych meczach Mateusz Piątkowski.
Piłkarze z Białegostoku zapowiadali przed spotkaniem z Koroną, że zrobią wszystko aby zrehabilitować się za ostatnie słabe wyniki i trzeba im przyznać, że słowa dotrzymali. - Bardzo się cieszymy, to było dla nas ważne zwycięstwo, po serii trójek w plecy, przyszedł czas na trójkę i do przodu - mówił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Mateusz Piątkowski, strzelec dwóch goli dla Jagiellonii w sobotni wieczór.
Goście po raz ostatni w lidze wygrali z kielczanami w maju 2011 roku, notując od tamtego momentu 4 remisy i 3 porażki. - Rzeczywiście ten bilans spotkań z Koroną nie był aż tak bardzo korzystny dla nas, natomiast kolejny raz potwierdziło się, że historię należy znać, ale nie można nią żyć, to było nowe spotkanie i jak widać każda seria się kończy. Mam nadzieję, że od teraz będziemy regularniej wygrywali z tym przeciwnikiem - stwierdził.
Piątkowski na listę strzelców wpisywał się w 27. minucie, po strzale głową z rzutu wolnego, oraz dwie minuty przed końcem pierwszej połowy, wykorzystując koszmarny błąd Wojciecha Małeckiego. - Te dwie bramki dały nam komfort i mogliśmy kontrolować przebieg spotkania - przyznał. Nie oznacza to jednak, że kielczanie nie gościli w polu karnym Jagiellonii. - W końcówce pierwszej części m.in. ze stałych fragmentów gry Korona stwarzała zagrożenie. W 45. minucie trafili w słupek i tak naprawdę mieliśmy wtedy odrobinę szczęścia, któremu pomogła również dobra postawa naszego młodego bramkarza. Później nie pozostało nam już nic innego, jak tylko mądrze się bronić i wyprowadzać groźne kontry.
Podopieczni Michała Probierza w siedmiu dotychczasowych meczach zdobyli dziesięć punktów, jak na ten wynik zapatruje się Mateusz Piątkowski? - Ciężko mi to podsumować, myślę jednak, że jest on na miarę naszych możliwości i gdzieś przy odrobinie szczęścia mogliśmy mieć więcej tych punkcików, ale trzeba się cieszyć z tego co jest - zakończył 29-latek.