Łukasz Burliga: Non stop tracimy punkty na finiszu

Sebastian Szczytkowski

Wisła Kraków pozostaje niepokonana w Ekstraklasie, ale na twarzach jej zawodników mało uśmiechu. W zremisowanym meczu z Pogonią Szczecin nie zabrakło kontrowersji.

Szczególnie dyskusyjna była decyzja sędziego Jarosława Przybyła, który w 80. minucie przyznał Pogoni Szczecin rzut karny. Miłosz Przybecki upadł po tym, jak wbiegł przed Łukasza Burligę i zahaczył o jego nogi. - Moim zdaniem nie było podstaw do gwizdnięcia jedenastki - przekonywał Burliga. Chwilę później Adam Frączczak strzelił z 11. metra w narożnik bramki Wisły Kraków i ustalił wynik na 1:1.

- Nie mamy powodu, by być zadowoleni. Prowadziliśmy przez prawie cały mecz, a punkty non stop uciekają nam w końcówkach. Na własne życzenie mamy tylko oczko - ocenił Burliga po czwartym podziale punktów Wiślaków w sezonie. W Szczecinie zdobyli prowadzenie w początkowym kwadransie i nie zanosiło się, że stracą przewagę.

- Dominowaliśmy na boisku, szczególnie w pierwszej połowie. Pogoń była najgroźniejsza po szybkich wrzutach z autu. Wydawało się nam w przerwie, że powinniśmy spotkanie spokojnie wygrać, ale zamiast dobić przeciwnika na 0:2, to daliśmy się zaskoczyć wyrównującym golem - przypominał Burliga o sytuacjach podbramkowych, w których Biała Gwiazda mogła zapewnić sobie wygraną.

Łukasz Burliga sprokurował rzut karny, który przesądził o wyniku
- Zabrakło precyzji. Sytuacje były, ale a to nie było dokładnego, ostatniego podania, a to nie było wykończenia. W fatalnej 80. minucie zabrakło na dodatek komunikacji między mną a Guzmicsem. Na własne życzenie straciliśmy gola. To nie była żadna groźna akcja Pogoni, a nasz błąd - dodał obrońca.

Wisła dobrze poradziła sobie z Łukaszem Zwolińskim. Napastnik Pogoni Szczecin znalazł się ostatnio w orbicie zainteresowania kibiców oraz mediów z uwagi na możliwy transfer do Bursasporu. Chyba nie do końca poradził sobie z sytuacją, ponieważ od dwóch spotkań gra bezproduktywnie.

- Rysiek Guzmics i Arek Głowacki są bardzo doświadczonymi obrońcami, na dodatek silnymi, przez co Zwoliński miał małe szanse w walce fizycznej, stąd jego problem - przyznał Burliga, który, choć niewielu już o tym pamięta, miał epizod na Pomorzu Zachodnim.

- Może nie duży, ale mały sentyment pozostał. Jest tu bardzo przyjemnie i miło wspominam czas, który spędziłem we Flocie Świnoujście. To były moje początki w seniorskim futbolu. Wystąpiłem we wszystkich meczach w rundzie i miło czasem zajrzeć w te strony - zakończył nasz rozmówca.

< Przejdź na wp.pl