Mateusz Matras: Ole, ole nas rozluźniło

Sebastian Szczytkowski

Bramka Mateusza Matrasa nie wystarczyła Pogoni Szczecin, by pokonać Górnika Zabrze. Po remisie 1:1 trener i piłkarze przyznawali, że poniosło ich w końcówce.

Pogoń Szczecin nie zagrała w piątek dobrego spotkania. Długo męczyła się na boisku i wcale nie sprawiała lepszego wrażenia od czerwonej latarni z Zabrza. Dopiero po przerwie nieco podkręciła tempo i zdołała wymęczyć gola na 1:0. Mateusz Matras wygrał pojedynek fizyczny z defensorem i wbił do bramki piłkę dośrodkowaną z rzutu rożnego.

- Mamy w kadrze wysokich zawodników i staramy się to wykorzystywać. Dlatego poświęcamy dużo czasu stałym fragmentom na treningach. Powinniśmy w tym momencie strzelić Górnikowi drugiego gola. Byłoby po meczu, ale jeżeli nie wykorzystuje się sytuacji, to one się mszczą – przypomniał o starej, piłkarskiej prawdzie Matras.

Wydawało się, że mimo przeciętnej gry, Pogoń dowiezie wymęczone prowadzenie do końca. Tylko się wydawało. Górnik Zabrze jeszcze zaatakował, a Aleksander Kwiek skarcił szczecinian golem w 87. minucie. - Dla gości to cenniejszy remis niż dla nas. Całe szczęście, że w ogóle nie przegraliśmy. Kudła stanął na wysokości zadania, wyciągnął się i swoją interwencją uratował punkt. Nie może tak być, że prowadzimy 1:0 u siebie i zamiast utrzymywać się przy piłce, to tracimy gola z kontrataku – nie ukrywał Matras, że Portowcy mieli do siebie pretensje za końcówkę meczu.

- Wkradło się jakieś rozluźnienie, gdy usłyszeliśmy z trybun "ole, ole". Chyba poczuliśmy się za pewnie i każdy pomyślał, że spokojnie będziemy sobie grać do końca, a boisko pokazało coś zupełnie innego. Zrobiło się dużo miejsca, każdy chciał coś stworzyć w ofensywie, a zapomnieliśmy o powrocie. Bramkarz szybko wznowił grę i z tego Górnik zdobył gola. Nie powinniśmy popełniać takich błędów.

Matras będzie mieć więcej czasu na przemyślenia niż partnerzy, ponieważ przekroczył limit kartek i nie wystąpi na wyjeździe przeciw Legii Warszawa. Dla Pogoni będzie to ostatnie spotkanie rundy jesiennej.

- Żal mi, ponieważ uważam, że kartka była niesłuszna. Roman Gergel zgubił piłkę, a ja wpadłem na niego, bo nie miałem jak się zatrzymać. Sędzia powiedział, że przerwałem groźną kontrę. To głupia kartka, ale muszą ją odpokutować.

< Przejdź na wp.pl