PAP/EPA / PAUL ZINKEN

Ondrej Duda: Nie zmarnowałem czasu

Mateusz Skwierawski

W Polsce się wiele nauczyłem, to fizyczna i bardzo agresywna liga. Z poziomem bywa różnie. Potrzebowałem nowego wyzwania - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Ondrej Duda, pomocnik, który niedawno przeszedł z Legii do Herthy Berlin.

WP SportoweFakty: Ma pan poczucie zmarnowanego roku?

Ondrej Duda: Nie. Ostatni sezon mnie wzmocnił. Nabrałem większego doświadczenia, wiele się nauczyłem. Bez tego roku w Legii może nie byłbym w Herthcie.

Wydaje się, że z Legii powinien pan odejść rok wcześniej.

- Porozmawiamy za kilka miesięcy i wtedy ocenię.

Czuł pan presje z klubu, że nadszedł już czas, by odejść, bo Legia chce na panu zarobić?

- Wiedziałem, że klub chce mnie spieniężyć, ale to była czysta relacja. Spotkałem się z ludźmi z zarządu, porozmawialiśmy. Każdy się określił i wiedział, czego
oczekuje. Obie strony były na "tak", żebym zmienił drużynę.

ZOBACZ WIDEO Włodzimierz Szaranowicz: igrzyska to nie tylko sport (źródło TVP) 
Brał pan pod uwagę grę w Legii przez kolejny sezon?

- W tym okienku transferowym prawie do samego końca nie wiedziałem o konkretnych ofertach z innych zespołów. Tata odcinał mnie od spekulacji. Do transferu do Herthy również podchodziłem spokojnie. Liczyłem się z tym, że może nie wypalić. Nie chciałem się rozczarować, jak wcześniej. Byłem gotowy grać jeszcze w Legii.

Odetchnie pan od krytyki.

- Od dłuższego czasu nie czytam, co się o mnie pisze. W pewnym momencie się od tego odciąłem. Głupotami sobie głowy nie zawracam. Cieszę się, że zmieniłem klimat - nowi koledzy, miasto, wyzwania. Potrzebowałem bodźca, zmiany.

Chciała też pana Fiorentina.

- Tak, ale klub zwlekał, a Hertha była bardzo zdeterminowana. Tak samo jak w 2014 roku Legia, gdy brała mnie z FC Koszyce. Po mistrzostwach Europy Marek Hamsik zachwalał mi Serie A, mówił, że to idealna liga dla mnie, ale jestem zadowolony z miejsca, do którego trafiłem.

Kontrakt na 5 lat z Herthą to dowód dużego zaufania do pana.

- Trener Pal Dardai powiedział mi, że szukał takiego piłkarza jak ja, że jestem mu potrzebny i dostanę szansę. Wiem już, w jakim systemie mnie widzi. Konkretnie na pozycji numer 10. W poprzedniej rundzie trener Stanisław Czerczesow ustawiał mnie na skrzydle. OK - mogę tam grać, ale bardziej odpowiada mi inna pozycja.

Dardai powiedział, że da panu tyle czasu na aklimatyzację, ile będzie pan potrzebował.

- Trener pytał, jak się czuję. Mówił, że krótko odpoczywałem po Euro (10 dni - red.). Mam być przygotowany na sto procent do pierwszego meczu Bundesligi, czyli na spotkanie z Freiburgiem 28 sierpnia. Dostałem jasny przekaz od sztabu szkoleniowego i fizjoterapeutów, że nie ma się co spieszyć.

[nextpage]

Dlaczego Hertha?

- Chciałem przejść do zespołu, w którym będę miał dużą szansę na regularną grę. Zależało mi, żeby zarząd i trenerzy klubu wierzyli we mnie i mi zaufali. Przed transferem spotkaliśmy się z trenerem, powiedział, czego ode mnie oczekuje, i to mnie przekonało. O zainteresowaniu Herthy dowiedziałem się po Euro, gdy wróciłem do treningów w Legii. We Francji odciąłem się od wszelkich spekulacji. Tata nic mi nie mówił, a ja chciałem się maksymalnie skoncentrować na turnieju.

Na Euro zagrał pan w trzech meczach i strzelił gola. Czuł pan, że zbliża się przełom w karierze?

- Chciałem zmienić klub wcześniej, ale się nie udało. W Legii było mi dobrze, jestem jej za wszystko wdzięczny, ale przyszedł czas na zmiany. Wiedziałem, że jeżeli dobrze zagram na Euro, to czeka mnie transfer do lepszej drużyny.

Ile dały panu mistrzostwa we Francji?

- Grałem dla drużyny, byłem jakby bardziej skupiony, walczyłem za ten zespół. Wyszliśmy z grupy, zdobyliśmy szacunek na Słowacji. Nabrałem ogromnego doświadczenia.

Na Słowacji traktuje się pana jako przyszłego następce Marka Hamsika.

- W ogóle tak tego nie odbieram. Staram się grać jak Duda, nie jak Hamsik, ale od Marka dużo się uczę. U mnie w kraju trudno o zaufanie kibica, łatwo je stracić. Jak są wyniki, to jest super. Po porażkach fani rzadziej przychodzą na mecze. Na pewno Euro połączyło kibiców.

Mistrzostwa Europy były dobrym przetarciem przed Bundesligą?

- Na pewno. Oczywiście wszystko zależy też, z jakimi piłkarzami grasz w zespole. Dobrzy zawodnicy wpływają na twój rozwój. Z tego, co zdążyłem zauważyć, w Herthcie takich nie brakuje. Chciałbym się od nich czegoś nauczyć. Polska mnie wiele nauczyła, to fizyczna i bardzo agresywna liga. Z poziomem bywa różnie.

Fizycznie da pan rade w Niemczech?

- Myślę, że tak. Ja nie pękam. Po to tu jestem, żebym w Bundeslidze grać. Walczę o siebie. Mam ambicję, chcę być lepszy. Będzie ciężko, ale jak będę sumiennie wykonywał swoją pracę, to się rozwinę.

Do Warszawy pan wróci? Kupił pan w tym mieście mieszkanie.

- To prawda. Polubiłem i zżyłem się z Warszawą. Było mi smutno, że odchodzę z Legii. Klub, kibice, ludzie w zespole stworzyli mi świetne warunki. Na pewno będę tu przyjeżdżał na mecze Legii. Nigdy o niej nie zapomnę. Młodszym kolegom ze Słowacji polecę wasze rozgrywki. To idealne miejsce, by zrobić kolejny krok.

Rozmawiał Mateusz Skwierawski

< Przejdź na wp.pl