PAP / Bartłomiej Zborowski

Marcin Robak: To był mocny mecz, ale piłkarze Lechii nie wytrzymali ciśnienia

Szymon Mierzyński

Większy spokój był zdaniem Marcina Robaka kluczowym atutem Lecha w szlagierze z Lechią (1:0). Doświadczony napastnik gola tym razem nie zdobył, jednak zaliczył asystę przy decydującym trafieniu Radosława Majewskiego.

- Przebieg meczu był dość mocny. Kartki tylko pokazywały jak bardzo zależy obu zespołom na zwycięstwie. Dobrze, że to my wyszliśmy z tej walki cało. W sytuacjach stykowych piłkarze Lechii nie wytrzymywali ciśnienia i czerwoną kartkę dostał nawet rezerwowy. My też nie uniknęliśmy napomnień, ale mimo tej gorącej atmosfery potrafiliśmy stwarzać sytuacje i jedna z nich dała nam gola na wagę trzech punktów - powiedział Marcin Robak.

Doświadczony napastnik zaliczył bardzo ładną asystę przy golu, zgrywając piłkę w polu karnym do Radosława Majewskiego. - Już powiedziałem Radkowi, że powinno być odwrotnie - tak, by to on podawał, a ja będę strzelał - stwierdził z uśmiechem. - Byliśmy blisko siebie, więc mu zagrałem i trafił. Już wcześniej miał jedną okazję, ale wtedy skończyło się to spalonym, choć doszły do nas słuchy, że go nie było. Mi w tym spotkaniu czegoś zabrakło i bardziej podawałem niż wykańczałem akcje. Podobnie było w pierwszej połowie przy sytuacji Szymona Pawłowskiego. Szkoda, że już wtedy nie padła bramka.

Robakowi trudno było się odnieść do najbardziej spornych wydarzeń. - Zajścia w przerwie nie widziałem, bo poproszono mnie o wywiad. Czasem tak bywa, jedni i drudzy chcieli wygrać i nawet trener Bjelica pojawił się na boisku. Czujemy jego wsparcie, zachował się właściwie jak zawodnik - zakończył.

ZOBACZ WIDEO Bajeczna Barcelona rozbiła Celtę Vigo - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]

< Przejdź na wp.pl