PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: piłkarze Wisły Płock

Legia - Wisła P. Wojskowi podnieśli poziom żenady. Katastrofa z Nafciarzami

Maciej Siemiątkowski

Zawodnicy Legii chcą prześcignąć samych siebie. Po odpadnięciu z europejskich pucharów z Luksemburczykami kompromitują się w lidze. Wisła Płock wygrała przy Łazienkowskiej 4:1.

Nie ma europejskich pucharów, nie ma formy, nie ma niczego. Legia wciąż jest cieniem samej siebie i kolejny raz udowodniła to podczas niedzielnego meczu z Wisłą Płock. Pierwsze minuty jeszcze dawały nadzieję, że mistrzowie Polski przedłużą swoją passę dwóch wygranych z rzędu spotkań w lidze w starciu z drużyną, która rozgrywki zaczęła koszmarnie. Trzy porażki, dwa remisy, zero zwycięstw - ten bilans przysparzał trenera Dariusza Dźwigałę o spory ból głowy. Sam zaczął nawet twierdzić, że ktoś rzucił na niego klątwę...

Nie on jeden obarczał winą za wyniki czary. Później zrobił to Michał Probierz, a prawdopodobne, że jeszcze w tym tygodniu o fatum będą mówić też Ricardo Sa Pinto i Dariusz Mioduski. Worek z bramkami rozwiązał się już w 11. minucie. Giorgi Merebaszwili uciekł na lewej stronie obrońcom i posłał piłkę  w pole karne. W ostatniej chwili nogę wystawił Ricardinho. Warszawianie kolejny raz zostali wystawieni przez rywali na ogromną presję. A w tych sytuacjach sobie nie radzą. Legioniści nie ruszyli, nie rzucili wszystkich sił do przodu. Carlitos zepchnięty na lewą stronę próbował dryblować, udało się zaledwie raz, kiedy jego strzał został wybity na korner. Gorzej szło jego partnerowi Jose Kante. Gwinejczyk często był wyprowadzany z równowagi przez Igora Łasickiego i kibiców Wisły, którzy na trybunie zawiesili transparent: "Wiemy co robi twoja żona, kiedy nie ma cię w domu". To aluzja do tego, co napastnik mówił pod koniec ubiegłego sezonu. Nie przedłużył kontraktu z nafciarzami tłumacząc się chęcią powrotu do żony w Hiszpanii. 

Tymczasem koszmar Legii trwał w najlepsze. Gospodarze do przerwy nie potrafili oddać żadnego celnego strzału podczas, gdy płocczanie pod ich bramką bawili się w najlepsze. Mimo szybkiego urazu jednego z napędzających ataki, Merebaszwilego, wiślacy dalej zagrażali Arkadiuszowi Malarzowi. Przed przerwą na 2:0 podwyższył były legionista, Dominik Furman, po precyzyjnym rzucie wolnym.

Ruszyła lawina. Na trybunach znowu rozbrzmiało wiele gorzkich słów pod adresem wojskowych. Ciekawie było też na loży VIP. Jeszcze przed końcem pierwszej połowy swoje miejsce na trybunie opuścił prezes Legii i do ostatniego gwizdka już na nie nie nie wrócił.

ZOBACZ WIDEO Dwa świetne gole Zielińskiego. Napoli wróciło z 0:2 do 3:2 [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Znany z żywiołowego charakteru trener Sa Pinto nie zdołał wstrząsnąć piłkarzami. Ricardinho po raz kolejny dobrze ustawił się w polu karnym i dostał wprost pod nogi piłkę od wybijającego Malarza. Nie trzeba mówić, co stało się sekundy po tym. Dwie akcje Kante, a potem Carlitosa w przeciągu kilku minut to za mało. Jedyne co udawało się w niedzielę to nokautowanie przeciwników, dosłowne. Na noszach murawę opuściło dwóch piłkarzy Wisły - najpierw Merebaszwili, potem zdobywca dwóch bramek, Ricardinho.

Mało kto zakładał, że będzie tak źle, a potem było jeszcze gorzej. Inaki Astiz wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę, a dziesięć minut później w polu karnym nie popisał się ten, który miał poprawić grę drużyny. Krzysztof Mączyński sprokurował rzut karny, i było już 0:4. 

Po stronie Legii starał się tylko Carlitos. Najlepszy zawodnik poprzedniego sezonu próbował zmniejszyć skalę kompromitacji. W pierwszej połowie oddał jedyny strzał na bramkę, żeby po przerwie zagrażać nieco częściej. Zmusił do najwyższego wysiłku Thomasa Daehne, który ofiarnie wybronił strzał z kilku metrów, a potem uderzył obok dalszego słupka. Hiszpan dopiął swego dopiero w końcówce. Przymierzył z rzutu wolnego i odrobinę zmniejszył rozmiary kompromitacji. 

W następnej kolejce legioniści zagrają na wyjeździe z Cracovią. Pierwszy gwizdek w niedzielę 2 września o godzinie 18:00. Tego samego dnia nafciarze podejmą Jagiellonię Białystok. Początek starcia zaplanowano na godzinę 15:30.

Legia Warszawa - Wisła Płock 1:4 (0:2)
0:1 - Ricardinho 11'
0:2 - Dominik Furman 40'
0:3 - Ricardinho 49'
0:4 - Nico Varela 74'
1:4 - Carlitos 83'

Składy:

Legia: Arkadiusz Malarz - Artur Jędrzejczyk, Inaki Astiz, Mateusz Wieteska, Mateusz Hołownia (60' Sandro Kulenović) - Michał Kucharczyk, Cafu, Domagoj Antolić (67' Krzysztof Mączyński), Kasper Hamalainen (46' Cristian Pasquato) - Carlitos, Jose Kante

Wisła: Thomas Daehne - Alan Uryga, Igor Łasicki, Adam Dźwigała, Marcin Warcholak - Damian Rasak, Dominik Furman, Mateusz Szwoch (81' Oskar Zawada), Damian Szymański, Giorgi Merebaszwili (29' Nico Varela) - Ricardinho (60' Jakub Łukowski)

Żółte kartki: Astiz (x2), Jędrzejczyk i Hamalainen (Legia) oraz Dźwigała i Warcholak (Wisła)

Czerwone kartki: Astiz (62' za drugą żółtą)

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)

Widzów: 15860

Zaczynasz przygodę ze sportem albo szukasz dawki inspiracji? Przejrzyj ofertę zniżek na stronie 4F wyprzedaże

< Przejdź na wp.pl