Nasz ranking: 10 największych wygranych sezonu 2018/2019

Maciej Kmita

Bielik, który staje się orłem, "hobby player", który zamienił się w tytana pracy, polska ośmiornica, obrońca ze świętą cierpliwością i objawienie Serie A - oto najwięksi wygrani sezonu 2018/2019 w polskiej piłce.

10. Piotr Zieliński (SSC Napoli)

To był długo oczekiwany sezon, w którym Piotruś stał się Piotrem. Po przejęciu Napoli Carlo Ancelotti mówił, że klucz do odblokowania potencjału Zielińskiego leży w jego głowie, więc obdarzył Polaka olbrzymim zaufaniem i to był strzał "10".

Zieliński wyrósł na jednego z liderów Napoli. Opuścił tylko trzy spotkania, a w pozostałych grał przeważnie od pierwszej do ostatniej minuty. Latem w Neapolu dojdzie do kadrowej rewolucji, dzięki której zespół Ancelottiego ma nawiązać rywalizację z Juventusem Turyn, ale akurat Zieliński może spać spokojnie, bo Napoli nie tylko nie chce słyszeć o jego odejściu. Mało tego, lada dzień 25-latek ma podpisać z klubem nowy kontrakt.

Pod względem statystyk nie był to najlepszy sezon w karierze Zielińskiego, bo w 49 występach strzelił siedem goli i zanotował tylko dwie asysty, ale przez kilka miesięcy prezentował równą, wysoką formę, a taka stabilizacja dotąd była mu obca. Teraz przyszedł czas na wskoczenie w buty lidera reprezentacji Polski.

[nextpage]

9. Robert Lewandowski (Bayern Monachium)

Zdobycie mistrzostwa Niemiec czy tytułu króla strzelców Bundesligi to dla "Lewego" normalny dzień w pracy, ale kapitan reprezentacji Polski znalazł się wśród największych wygranych, bo miał w sezonie 2018/2019 wiele do udowodnienia i zamknął usta krytykantom.

Po pierwsze, po tym, jak głośno domagał się zgody na odejście z Bayernu Monachium, jego notowania na Sabenerstrasse mocno spadły. Zarzucano mu brak szacunku dla klubu, dzięki któremu znalazł się na szczycie. Po drugie, nieudany występ na MŚ 2018 sprawił, że zaczęto wątpić w to, czy faktycznie jest jedną z najlepszych "9" świata.

Czytaj również -> Lewandowski przedłuży kontrakt z Bayernem

Lewandowski przyjął do wiadomości, że klub go nie puści i wziął się do roboty. Zaczął sezon od hat-tricka w Superpucharze Niemiec, a potem jego bramki pozwoliły Bayernowi sięgnąć po mistrzostwo Niemiec i Puchar Niemiec - to dopiero drugi taki tryplet w historii klubu. Został jednym z kapitanów zespołu, co samo w sobie jest jego sukcesem, zwłaszcza po wiosenno-letnim kryzysie i nie zawodził w kluczowych momentach. W drodze po tytuł strzelił 22 gole, w tym dwa w arcyważnym meczu z Borussią Dortmund (5:0), po którym Bayern został liderem Bundesligi. Także w finale Pucharu Niemiec ustrzelił dublet.

Królem strzelców Bundesligi został po raz czwarty w karierze, a po raz drugi z rzędu - obronił tytuł jako pierwszy od 21 lat. W DFB Pokal natomiast nie miał sobie równych po raz trzeci z kolei - to rekord tych rozgrywek. W marcu został też najskuteczniejszym cudzoziemcem w historii niemieckiej ekstraklasy.

Lokalnie Lewandowski wygrał w sezonie 2018/2019 wszystko, co mógł. Do pełni szczęścia zabrakło mu tylko sukcesu w Lidze Mistrzów, ale osiem goli w ośmiu występach w tych rozgrywkach to indywidualnie bardzo dobry wynik. Miał już w Champions League pokaźniejsze dorobki, ale wtedy jego zespoły dochodziły dalej niż do 1/8 finału - nigdy nie miał w Lidze Mistrzów średniej jednego gola na mecz.

ZOBACZ WIDEO Lewandowski bohaterem Bayernu w finale Pucharu Niemiec. "To prawdziwa maszyna, zwierzę" 

Warto też wspomnieć, że Lewandowski w czwartym sezonie z rzędu zdobył co najmniej 40 bramek. Nieźle jak na kogoś, kogo zmierzch obwieścili po mundialu europejscy komentatorzy.

[nextpage]

8. Grzegorz Krychowiak (Lokomotiw Moskwa)

Po dwóch straconych latach znów odgrywa kluczową rolę w silnym europejskim klubie. W Paris Saint-Germain, do którego trafił po Euro 2016, czyli w szczycie kariery, był tylko rezerwowym. W West Bromwich Albion, do którego został wypożyczony na rozgrywki 2017/2018, grał regularnie, ale jego zespół spadł z Premier League, a on sam nie odzyskał formy z czasów gry w Sevilli.

W reprezentacji też nie był tym samym piłkarzem co w trakcie el. Euro 2016 i turnieju finałowego we Francji. Wręcz przeciwnie, był jednym z tych, którzy na mundialu w Rosji zawiedli najmocniej. Doszło do tego, że latem 2018 roku Krychowiak od nowa musiał budować swoją pozycję w futbolu. 

Pomocną dłoń w jego kierunku wyciągnął świeżo upieczony mistrz Rosji. Lokomotiw wypożyczył go z PSG z obowiązkiem wykupu, ale już po kilku tygodniach nikt w stolicy Rosji nie żałował tej decyzji. Krychowiak doskonale odnalazł się w zespole Jurija Siemina i w lidze rosyjskiej, która jest szóstą najmocniejszą w Europie. Szybko też, dzięki Maciejowi Rybusowi, zaaklimatyzował się w szatni, a przecież w PSG i WBA miał z tym problem.

Krychowiak był jednym z najlepszych zawodników Lokomotiwu i nie zawodził ani gdy grał jako ofensywny pomocnik, ani gdy musiał łatać dziury na środku obrony. Jego drużynie nie udało się obronić mistrzostwa, ale jego wicemistrz kraju zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów, więc Krychowiak nie zniknie z wielkiej piłkarskiej sceny. Do tego sięgnął po Pucharu Rosji.

[nextpage]

7. Kamil Grosicki (Hull City)

Po nieudanym występie na MŚ 2018 też miał coś do udowodnienia kibicom, ale źle się do tego zabrał. Za wszelką cenę chciał odejść z Hull City, więc w pierwszych meczach sezonu w ogóle nie grał. Jerzy Brzęczek też nie powołał go na wrześniowe zgrupowanie, by "Grosik" w spokoju uporządkował sprawy klubowe.

Gdy jego transfer do Bursasporu upadł na ostatniej prostej, wrócił do Hull City z podkulonym ogonem i musiał nadrabiać zaległości. Nigel Adkins na niego postawił, ale w pierwszych występach skrzydłowy raził słabą dyspozycją. Jednak gdy odbudował formę, nie było na niego mocnych w Championship.

Czytaj również -> Paweł Olkowski odchodzi z Bolton Wanderers

Na pierwszego gola i pierwszą asystę kazał czekać dwa miesiące - do dziesiątego występu w sezonie, ale potem znów był motorem napędowym Hull City. A 1 stycznia doszło do eksplozji jego formy. W 21 tegorocznych meczach strzelił siedem goli, a przy dziewięciu asystował - w drugiej rundzie nie było w Championship zawodnika, który miałby tak duży udział w zdobyczy bramkowej swojego zespołu.

Fatalnie rozpoczęty sezon Grosicki skończył z najlepszymi statystykami w karierze (9 goli, 12 asyst). Jego wysoki kontrakt, pozostałość z czasów Premier League, jest kłopotem dla Hull City, ale po takiej rundzie Tygrysy nie powinny mieć problemu ze sprzedażą swojej największej gwiazdy.

[nextpage]

6. Krystian Bielik (Charlton Athletic)

Długo czekał na taki sezon. Do pewnego momentu wszystko przebiegało zgodnie z planem: jako 17-latek przeniósł się z Legii Warszawa do Arsenalu i szybko rozpoczął treningi z pierwszym zespołem Kanonierów, jednocześnie będąc liderem swoich drużyn młodzieżowych. Niestety, harmonijny rozwój Bielika, nim zdążył zaistnieć w seniorskiej piłce, na kilkanaście miesięcy zatrzymały kontuzje.

Jego kariera wróciła na właściwe tory dopiero w sierpniu minionego roku, kiedy Arsenal umieścił go w Charlton Athletic. Młody Polak szybko stał się podstawowym graczem zespołu Lee Bowyera, a były reprezentant Anglii porównywał swojego podopiecznego do samego Rio Ferdinanda, z którym przed laty występował w Leeds United i drużynie narodowej. 

W listopadzie Bielik wskoczył do wyjściowego składu młodzieżowej reprezentacji Polski na baraże z Portugalią (0:1, 3:1) i był jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym zawodnikiem drużyny Czesława Michniewicza. Przypomniał się wtedy szerszej publiczności, dla której na co dzień był piłkarzem-widmem. Odkąd wyjechał z Polski, zniknął z radarów, a kibice i zabierający głos w jego sprawie eksperci czerpali wiedzę na jego temat głównie z relacji prasowych i analizy statystyk. W spotkaniach z Portugalią pokazał, że nie marnował w Anglii czasu.

Pod koniec sezonu złapał rewelacyjną formę i był jednym z bohaterów zwycięskich barażów. W powszechnej opinii był najlepszym zawodnikiem finału play-off o awans do Championship z Sunderlandem (3:1). 

- Te ostatnie miesiące otwierają mi drzwi do dalszej kariery - przyznał niedawno w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Teraz jego przyszłość zależy od Unaia Emery'ego. Jego kontrakt z Arsenalem jest ważny do 2020 roku.

[nextpage]

5. Rafał Gikiewicz (1.FC Union Berlin)

Kilka miesięcy temu bramkarz II-ligowego Unionu Berlin spisał na kartce swoje cele do 31 maja 2019 roku: zachowanie czystego konta w minimum ośmiu meczach, udział w barażu o awans do Bundesligi, utrzymanie najlepszej defensywy w lidze, znalezienie się w pierwszej trójce najlepszych zawodników 2. Bundesligi, rozegranie wszystkich meczów rundy rewanżowej i... powołanie do reprezentacji Polski.

O ile pięć pierwszych było w jego zasięgu, to otrzymanie premierowego powołania do kadry A w wieku 31 lat wydawało się nierealne. Tymczasem Gikiewicz wykonał plan w stu procentach!

Jego Union pierwszy raz w historii awansował do Bundesligi, pokonując w barażach VfB Stuttgart (2:2, 0:0). Stołeczny zespół stracił najmniej goli w lidze (33), a sam Gikiewicz nie dał się pokonać 14 razy (plus raz w barażach). Zagrał od pierwszej do ostatniej minuty w każdym ze spotkań, a w rankingu "Kickera" na najlepszego gracza 2. Bundesligi zajął drugie miejsce - wyprzedził go tylko John Cordoba z 1.FC Koeln.

A dzień po wywalczeniu awansu do niemieckiej ekstraklasy Jerzy Brzęczek powołał 31-latka w miejsce kontuzjowanego Wojciecha Szczęsnego. "Warto marzyć" - napisał na Twitterze i trudno o lepsze podsumowanie tego, co wydarzyło się w jego karierze od 2014 roku, kiedy wyjeżdżał z Polski z łatką piłkarza konfliktowego i co najwyżej przeciętnego bramkarza.

[nextpage]

4. Mateusz Klich (Leeds United)

28-latek raz na zawsze zerwał z krzywdzącą opinią "hobby playera", który może sobie poradzić tylko w holenderskiej Eredivisie. Bo jak inaczej nazwać to, że był w minionym sezonie jednym z najlepszych pomocników Championship, która dla piłkarzy jest piekłem na ziemi, i do tego stał się ulubieńcem jednego z najbardziej wymagających trenerów na świecie - Marcelo Bielsy?

Klich był zawodnikiem Leeds United już w sezonie 2017/2018, ale Thomas Christiansen szybko go skreślił i w przerwie zimowej polski pomocnik został wypożyczony do Utrechtu. W Holandii (a jakże!) odżył i klub z Galgenwaard chciał do wykupić, ale na Elland Road Christiansena zastąpił Bielsa, który przed ruszeniem na zakupy chciał się przyjrzeć wszystkim swoim podopiecznym.

W pierwszych grach kontrolnych Polak występował w drugim składzie, ale stopniowo zyskiwał zaufanie Bielsy i w ostatnich próbach przed startem sezonu był już graczem pierwszej "11", a w trakcie sezonu stał się liderem Pawi. Docenił to Jerzy Brzęczek i Klich wrócił do reprezentacji Polski po czterech latach przerwy. Rok temu był przez kibiców Leeds United pomocnik nazywany transferowym niewypałem, a teraz śpiewają dedykowaną mu piosenkę i ochrzcili go "polskim Modriciem".

Nazwanie Klicha ulubieńcem byłego selekcjonera reprezentacji Argentyny to nie tylko nasze widzimisię. Polak jest jedynym piłkarzem Leeds United, który w minionym sezonie zagrał od pierwszej minuty w każdym z 46 ligowych meczów i obu barażowych. Jest najbardziej wyeksploatowanym piłkarzem Leeds United - spędził na boisku łącznie 4065 minut. To też przeczy tezie, że Klich nie radzi sobie z dużymi obciążeniami. Do tego na zapleczu Premier League rozegrał sezon życia: strzelił 10 goli, wszystkie z gry, a przy 8 asystował.  

[nextpage]

3. Bartłomiej Drągowski (ACF Fiorentina/Empoli FC)

W 2016 roku wyjeżdżał z Jagiellonii do Fiorentiny jako "polski Gianluigi Donnarumma", ale przez dwa i pół sezonu rozegrał dla Violo łącznie tylko dziewięć spotkań: jedno w pierwszym, pięć w drugim i trzy w minionym. Przegrał rywalizację kolejno z Ciprianem Tatarusanu, Marco Sportiello i Albanem Lafontem. Żartował nawet, że w kolejce do gry jest dopiero za masażystami, czym podpadł przełożonym i kibicom.

W grudniu mówiono o tym, że z Fiorentiny wypożyczy do jeden z polskich klubów, ale Drągowski nie chciał wracać do Lotto Ekstraklasy. Nie wyobrażał sobie też kolejnego półrocza na ławce rezerwowych, więc przystał na ofertę broniącego się przed spadkiem z Serie A Empoli.

Początkowo trafił z deszczu pod rynnę, bo na debiut czekał miesiąc, ale gdy już wszedł do bramki, to bronił jak Ken Wakashimazu czy Genzo Wakabayashi z legendarnej kreskówki o Tsubasie. W debiucie z Sassuolo zachował czyste konto, a potem w kilku meczach bronił tak, jakby zamiast dwóch rąk był ludzką ośmiornicą.

Z Atalantą Bergamo obronił 17 strzałów - to rekord wszech czasów Serie A. Z Interem Mediolan zatrzymał 12 uderzeń, w tym jedno z rzutu karnego Mauro Icardiego, co było drugi wynikiem sezonu 2018/2019, trzecie miejsce w tej klasyfikacji też należało do Polaka - w meczu z Fiorentiną obronił 10 strzałów.

Nie uchronił Empoli przed spadkiem z Serie A, ale zwrócił na siebie uwagę innych klubów. Włoskie media donoszą o zainteresowaniu Polakiem ze strony Parmy czy Romy, które mają problem z obsadą bramki. Wychowanek Jagiellonii znalazł się też na liście życzeń angielskich West Ham United, Southampton i Huddersfield Town.

Do pełni szczęścia Drągowskiemu brakuje tylko zostania numerem jeden w bramce młodzieżowej reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy. Pozycja Kamila Grabary w zespole Czesława Michniewicza jest jednak niepodważalna i "Drago" drugi z rzędu turniej rozpocznie jako rezerwowy.

[nextpage]

2. Jan Bednarek (Southampton FC)

Długo wydawało się, że podzieli smutny los Bartosza Kapustki, dla którego przeskok z Lotto Ekstraklasy do Premier League okazał się zbyt trudny. Na debiut w angielskiej ekstraklasie czekał aż osiem miesięcy, a Mark Hughes postawił na niego tylko dlatego, bo był pod ścianą i nie mógł skorzystać z innych stoperów. Bednarek wykorzystał szansę i w pięciu meczach, w których zagrał, spisał się bez zarzutu.

Mimo obiecujących występów kolejny sezon zaczął na ławce rezerwowych. Hughes tylko raz postawił na niego od pierwszej minuty, ale trudno było to nazwać okazaniem zaufania, bo w tym jednym jedynym meczu ściągnął go z boiska już po pierwszej połowie. Wydawało się, że w przerwie zimowej Bednarek będzie musiał ewakuować się z St Mary's Stadium, ale momentem zwrotnym w jego karierze okazało się przejęcie zespołu przez Ralpha Hasenhuettla.

Polak został nagrodzony za świętą cierpliwość. Austriak postawił na niego już w swoim debiucie i nie zawiódł się na reprezentancie Polski, który rósł z miesiąca na miesiąc, zyskując status lidera obrony Świętych. Dość powiedzieć, że 23-latek zagrał od pierwszej do ostatniej minuty w każdym z 23 ligowych meczów pod wodzą Hasenhuettla - menedżer nie obdarzył takim zaufaniem żadnego innego ze swoich podopiecznych.

Bednarek nie tylko grał regularnie, ale też dobrze. Portal whoscored.com wybrał go do dwóch "11" sezonu: piłkarzy poniżej 23. roku życia i tych, którzy zrobili największy postęp. Więcej o tym TUTAJ i TUTAJ. W jesiennych meczach Ligi Narodów UEFA partnerował Kamilowi Glikowi nieco na wyrost, ale teraz nikt nie wyobraża sobie defensywy reprezentacji Polski bez rozwijającego się w błyskawicznym tempie obrońcy Southampton.

[nextpage]

1. Krzysztof Piątek (Genoa CFC/AC Milan)

Jest i on! Rok temu o tej porze nie znalazł się wśród nominowanych do tytułu Napastnika Sezonu w plebiscycie Ekstraklasy SA - kapituła wyżej oceniła Jarosława Niezgodę, który strzelił osiem goli mniej od niego. A Adam Nawałka skreślił go z szerokiej kadry na mundial jeszcze przed rozpoczęciem zgrupowania w Juracie.

12 miesięcy później Piątek strzelił w Serie A więcej goli (22) niż Cristiano Ronaldo (21) i został królem strzelców Pucharu Włoch (8) - żaden polski piłkarz nie miał takiego wejścia do zagranicznego klubu, nie mówiąc o tak spektakularnym debiucie w jednej z pięciu najlepszych lig Europy. MŚ 2018 w Rosji Piątek oglądał w telewizji, a teraz jest partnerem Roberta Lewandowskiego w ataku reprezentacji Polski.

Czytaj również -> Piątek rzucił wyzwanie Lewandowskiemu

O tym, jak dużej rzeczy dokonał Piątek, świadczy to, że został najskuteczniejszym debiutantem włoskiej ligi w XXI wieku. Ostatnim nowicjuszem, który lepiej od niego zaczął przygodę z Serie A, był Andrij Szewczenko - w sezonie 1999/2000 Ukrainiec zdobył dla Milanu 24 bramki.

A warto pamiętać, że Piątek trafił do Włoch z drużyny broniącej się przed spadkiem z 25. ligi Europy, bez obycia w reprezentacji Polski i z kilkoma meczami w el. Ligi Europy, a nie jak Szewczenko - z półfinalisty Ligi Mistrzów jako król strzelców tych rozgrywek.

W międzyczasie "Il Pistolero" został najdroższym polskim piłkarzem w historii - w styczniu Milan zapłacił za niego Genoi 35 mln euro. To oznacza, że w pół roku jego wartość wzrosła o blisko 900 procent - w lipcu klub z Genui kupił go z Cracovii za 4 mln euro.

< Przejdź na wp.pl