Twitter / @CAFCofficial / Na zdjęciu: Seb Lewis

Koronawirus zatrzymał Seba Lewisa. Charlton Athletic w żałobie

Jacek Stańczyk

Seb Lewis nie wiedział, że relacjonuje własną śmierć. Superkibic angielskiego klubu Charlton Athletic zmarł po tym, jak zaraził się koronawirusem.

Seb Lewis na Twitterze prowadził ostatnio dziennik ze stanu swojego zdrowia. Pisał tak: 

16 marca - Astma mi się zaostrzyła, brakuje mi tchu, kaszlę. Lekarz mówi, żeby dla ostrożności przez tydzień być w izolacji.
17 marca - Jestem na sterydach, na których byłem już wcześniej. Z astmą jest lepiej. Nadal jestem zmęczony. Pije dużo wody. Wrócę!
20 marca - W szpitalu z poważną infekcją w klatce piersiowej.
23 marca - Mam wirusa!
23 marca (ostatni wpis) - Prawdopodobnie muszę iść pod respirator na kilka dni.

W czwartek 26 marca klub Charlton Athletic (liga The Championship, zaplecze Premier League) ogłosił: "Jesteśmy zdruzgotani informacją o śmierci jednego z naszych najbardziej oddanych, lojalnych i popularnych kibiców. Seb Lewis zmarł w wieku zaledwie 38 lat".

Klub dodał jeszcze: "Seb był sercem i duszą całej rodziny Charlton. I był tak dumny ze swojego osiągnięcia: obecności na każdym meczu u siebie i wyjazdowym od lutego 1998 roku. Jego rekord zatrzymał się na 1076 meczach".

Superkibic

Na ten pierwszy mecz ojciec Lionel zabrał go na stadion The Valley w południowo-wschodnim Londynie w 1993 roku. Drużyna "The Addicks" wygrała 5:1. Na mecze wyjazdowe początkowo zabierał go starszy brat Olly. Seb Lewis dosłownie zakochał się w klubie, był jego fanatykiem. Był pierwszy, gdy w sklepach pojawiły się koszulki na nowy sezon. Był pierwszy, gdy akurat wyszła nowa książka o Charltonie.

Był także dyslektykiem. Jego ojciec Lionel wspomina teraz na oficjalnej stronie internetowej klubu: - W życiu nie przeczytał całej książki, dopóki nie pojawiła się biografia Gary’ego Nelsona (były napastnik, legenda Charlton Athletic). Ją akurat przeczytał całą.

I dodaje:  - Nigdy nie mówił, gdzie jedzie. Po prostu jechał. Na wyjazdowe mecze wychodził nawet o godzinie 6.30. Miał swoje rytuały, miejsca gdzie jadł, gdzie robił zakupy. Znał wszystkie rozkłady pociągów powrotnych. Pamiętam artykuł, w którym Lee Bowyer (wychowanek, legenda, dziś menadżer pierwszego zespołu) napisał o Sebie: "On zawsze jest".

Zostań w domu dla Seba

Cała społeczność Charltonu (ale nie tylko) jest poruszona. Swoje wspomnienia Lewisa piszą byli i obecni zawodnicy. Chris Solly, obrońca drużyny, napisał: "Jestem tak smutny po informacji o Sebie. Najbardziej oddany i lojalny kibic, jakiego kiedykolwiek znałem. I taki zabawny charakter. Będzie nam cię szczerze brakowało".

Takich wpisów w mediach społecznościowych jest zatrzęsienie, idą za tym też konkretne projekty. Kibice już założyli zbiórkę, żeby Lewisa jakoś uhonorować, choćby małym pomnikiem. Bo setki piłkarzy i trenerów przewinęło się przez te lata przez Charlton, a Seb Lewis był tu ciągle.

Jedna z fanek - Amy Wilkins - wymyśliła też akcję, którą od razu wsparł klub #StayHomeforSeb, czyli "Zostań w domu dla Seba". Mówi: -  Jestem nauczycielką, wracałam samochodem do domu i nadal widziałam tylu ludzi na ulicach. I nie mogę zrozumieć, że są jeszcze ludzie, którzy nie biorą na serio tego wszystkiego, co się dzieje.

W Wielkiej Brytanii jest już prawie 10 tysięcy ludzi zarażonych koronawirusem SARS CoV-2, wywołującym chorobę COVID 19. Zmarło 477 osób.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film 

< Przejdź na wp.pl