Cichy chłopak z instynktem i niesamowitą "windą". Zanim Robert Lewandowski stał się gwiazdą

Getty Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Pierwsze kroki w piłce seniorskiej Robert Lewandowski stawiał w Delcie Warszawa. Koledzy i trenerzy zapamiętali go jako chłopaka, który miał instynkt, decyzyjność i... nie pił alkoholu.

- Byłem 5 lat starszy od Roberta i miałem już prawo jazdy, więc czasem woziłem go do centrum. Miałem wtedy niebieskiego Fiata Brava. Robert mówił; "Kurcze, Śruba, chciałbym mieć taki samochód jak ty". I niedługo później kupił sobie takiego samego. Ja dziś chciałbym mieć taki samochód jak jeden z tych, które on trzyma w garażu. Mój syn ma pół pokoju w plakatach Roberta - śmieje się Rafał Ślubowski, który grał z Robertem Lewandowskim w Delcie Warszawa.

Wtedy pewnie mało kto rozumiał, z kim ma do czynienia. Lewandowski nie był przecież niezwykłym dryblerem, który mijał rywali jak tyczki. Miał 16 lat, był chudy, nieśmiały. Dziś ma 32 lata i jest najlepszym piłkarzem świata. Właśnie odebrał nagrodę od FIFA. Nagrodę, która była formalnością.

Projekt "Wielkiej Delty" wymyślili Andrzej Trzeciakowski i Andrzej Fijałkowski. Jeden był działaczem w warszawskiej Legii, drugi biznesmenem działającym w branży optycznej, dzięki któremu piłkarze mieli zapewnione wszystko co chcieli. Plany były takie, by Delta została mocnym satelitą największego klubu Warszawy, ogrywała zawodników i sprzedawała. Najlepiej do Legii, ale jak nie, to gdziekolwiek. Plan miał ręce i nogi.

- Odżywki, sprzęt, odnowa, zgrupowania zagraniczne w Czechach czy w Austrii. Niby 4. liga, ale organizacyjnie druga, czyli obecnie pierwsza - mówi Ślubowski. Zawodnicy mieli nawet profesjonalne kontrakty, wszystko było dopięte na ostatni guzik.

Delta Warszawa była projektem stworzonym do zarabiania pieniędzy. Szefowie ściągali młodych chłopaków z Warszawy i okolic i liczyli na to, że sprzedadzą kogoś z zyskiem. Jednym z takich zawodników był Lewandowski, którego wypatrzył w Varsovii drugi trener Dariusz Banasik. Jak czytamy w książce "Lewy. Jak został królem" Łukasza Olkowicza i Piotra Wołosika, trener Varsovii Marek Krzywicki proponował też dwóch innych chłopców, Andrzeja Sieradzkiego i Artura Kowalczyka, ale tamci wybrali inną drogę. Ułatwiło sprawę, że Krzywicki i Banasik byli kolegami ze studiów.

- To był fajny projekt, Roberta przekonaliśmy pomysłem na niego. Przecież miał 40 metrów do Polonii a wybrał Deltę, klub na drugim końcu miasta - mówi Dariusz Banasik, dziś trener Radomiaka.

- Byłem wtedy początkującym trenerem, dopiero co zaczynałem pracę. Prowadziłem grupy młodzieżowe w Polfie Tarchomin. Ze wszystkich rywali zdecydowanie wyróżniał się Robert. Czy w Varsovii, czy potem w Delcie i kolejnych klubach wyróżniała go niesamowita decyzyjność. Podejmował decyzję w ułamku sekundy, strzelał z bardzo trudnych sytuacji. Inny napastnik dostawał piłkę, jeszcze przekładał, ustawiał, Robert po prostu strzelał - mówi Banasik.

- Jedna rzecz była dość znamienna. On nigdy nie oddawał piłki w polu karnym, czy to podczas meczu, czy treningu. Czasem tym irytował, bo ktoś był na lepszej pozycji do uderzenia, a Robert grał swoje. Czyli z pazernością na bramki trzeba się urodzić - śmieje się Robert Rokicki, kolega z Delty, dziś trener w Józefovii.

16-letni Lewandowski nie był takim terminatorem, jakim jest dziś. Miał 173-175 centymetrów wzrostu, urósł dopiero po wakacjach 2005 roku, mając już 17 lat. Mimo to jeszcze w Delcie świetnie strzelał głową.

- To co go jeszcze cechowało, co było wręcz szokujące, to tzw. "winda". Jeździliśmy na mecze do Sierpca, Pułtuska czy Ząbek i tam on musiał się mierzyć z takimi "nabitymi" chłopami. Potrafił wygrać głowę z każdym. Miał idealne wyczucie, kiedy wyjść w górę. I to fajnie wglądało, taki mały chłopaczek wygrywa głowę z wielkimi, nabitymi chłopami, oni mieli pianę na ustach - opowiada Robert Rokicki. - Potem w Zniczu trener Ojrzyński podczas jednego ćwiczenia na hali ustawiał nas w parach i rzucał piłkę miedzy zawodników, trzeba było nie dotykając jej, przepchnąć przepisowo kolegę i potem ją opanować. Lewy był w tym najlepszy, wiedział kiedy, w którym momencie wejść ciałem.

Michał Taras, kolega z ataku, dziś trener Sparty Jazgarzew: - Miał niesamowitą łatwość zdobywania bramek. Strzelał dobrze, technicznie, mocno, bez przyjęcia, łatwo się znajdował w sytuacjach.

Na pewno ten pierwszy okres w Delcie był dla Lewandowskiego znakomitą szkołą życia i futbolu. Kolega z Delty, Piotr Kolasa, dziś przedsiębiorca i zawodnik w amatorskiej lidze w Otwocku, opowiada: - Dla nas młodych piłkarzy to było trudne, bo starsi nie brali jeńców. Na treningach było momentami bardzo ostro. Nie było takiego pojęcia jak "oszczędzaj młodych". Więc Robert też musiał mocno walczyć o miejsce w składzie - mówi Kolasa.

Rafał Ślubowski, jeden z obrońców, wówczas 21-latek: - Tam była spora grupa młodych chłopaków, każdy marzył o wielkiej grze, więc była naprawdę mocna rywalizacja na treningach, nikt nie odstawiał nogi - opowiada Ślubowski.

Przy czym trzeba zauważyć, że Lewandowskiego od zawsze cechowała ogromna świadomość i parcie na karierę. - Był nieprawdopodobnie ambitny. Pilnował się. W piątek wieczorem czy na obozie był czas na relaks, jakieś piwko, a on nigdy nie pił - opowiada Kolasa.

Podobnie pamięta to Rokicki: - Na obozie mieliśmy integrację. Robert był z nami, ale nie pił. Podpalał nam absynt na łyżeczce i podawał.

Michał Taras: - To samo było potem jak go spotykałem w Zniczu. Chłopaki jeździli na imprezy, a on zawsze robił za kierowcę.

W Delcie Lewandowski był raczej cofniętym napastnikiem, wchodził na boisko w końcówkach, robił swoje. Trudno powiedzieć, że jego dorobek był imponujący, ale 4 bramki w sezonie zdołał strzelić. Miał kilka występów, o których nie podejrzewano drobnego 16-latka.

- Zajęliśmy ostatecznie 5. miejsce. O awans walczyły Ząbki z Nadarzynem. Pamiętam, jak w przerwie meczu z Nadarzynem przyjechali ich sponsorzy. To byli tacy "biznesmeni", że tak powiem. Dużych rozmiarów panowie. Pytają: "Jaki wynik". Ktoś odpowiada "5:1". "A, to super, pod kontrolą". A gość mówi: "Ale 5:1 dla nich". Miny zrzedły. Wygraliśmy ostatecznie 6:3, dwie bramki strzelił Robert, grał fantastycznie. Nadarzyn wtedy przegrał awans - przypomina sobie Ślubowski.

Delta nie awansowała, nie miała na to wielkich szans. Kilka miesięcy później drużyna się rozpadła. Andrzej Trzeciakowski zwolnił trenera Banasika, za nim odszedł Mazurek, drużyna trzymała stronę trenerów i się rozpadła.

Wkrótce sponsor przykręcił kurek z pieniędzmi, Lewandowski, Przemysław Rawa i Piotr Kazimierak odeszli do Legii, część do Znicza Pruszków, pozostali wzmocnili inne kluby w regionie. Do wielkiej piłki z czasem przebił się tylko Lewandowski.

Dariusz Banasik: - Nie powiem, że on w kategoriach młodzieżowych przewyższał wszystkich, ale było widać, że ma wielki talent. Dlatego też potem zabraliśmy go z trenerem Mazurkiem z Delty do Legii. Myślę, że ta jego kariera jest potwierdzeniem tego, że jeśli wielki talent trafi na wielką mądrość, świadomość, to jest szansa na zawodnika wysokiej klasy międzynarodowej - mówi Banasik.

ZOBACZ Droga Roberta Lewandowskiego na szczyt świata

ZOBACZ Lewandowski ogrywa Bayer Leverkusen

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski ma groźnego rywala. Popis piłkarza Bayernu

Źródło artykułu: