WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: piłkarze Skry Częstochowa

"Dla nas to rajski poziom". Sensacyjny beniaminek Fortuna I ligi chce nadal zaskakiwać

Łukasz Witczyk

To historia niczym z filmu. Skra Częstochowa dopiero w 94. minucie meczu ostatniej kolejki zapewniła sobie udział w barażach o Fortuna I ligę. W nich dwukrotnie ograł wyżej notowanych rywali i wróci na zaplecze elity po blisko 70 latach.

Losy tego, kto zagra w barażach o miejsce w Fortuna I liga, rozstrzygnęły się dopiero w doliczonym czasie gry meczu pomiędzy Garbarnią Kraków i Skrą Częstochowa. Arbiter w 94. minucie podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił Kamil Wojtyra. Tym samym mecz zakończył się wynikiem 4:4, dającym szóste miejsce Skrze. Marzenie o barażach się spełniło.

Jeszcze rok temu w Skrze nikt o barażach nie marzył. Zespół będący w cieniu Rakowa Częstochowa nie może liczyć na wielkie wsparcie z miasta i stosuje politykę oszczędności. Jej stadion - a w zasadzie sztuczna płyta boiska - oceniana jest najniżej przez piłkarzy innych drużyn, ale dodajmy, że na tym obiekcie sztuczne oświetlenie pojawiło się wcześniej niż na stadionie Rakowa. 

Skra Częstochowa w raju

W poprzednim sezonie Skra w szczęśliwych okolicznościach utrzymała się w II lidze. Celem na kolejne rozgrywki również było zapewnienie sobie utrzymania. Misji tej podjął się trener Marek Gołębiewski i stworzył drużynę, która bezlitośnie i konsekwentnie ogrywała rywali i była w czołówce. Gdy zespół złapał kryzys, Gołębiewski padł ofiarą swojego sukcesu. W Skrze - choć po cichu - zaczęto myśleć o awansie.

ZOBACZ WIDEO: Odmieniona reprezentacja Polski wyrwała punkty Hiszpanii. Jak do tego doszło? "U kadrowiczów była wewnętrzna złość"
 

Zespół prowadzili 31-letni Konrad Gerega i 36-letni Jacek Rokosa - byli piłkarze Skry. Klub znali jak własną kieszeń. Z awansu cieszyli się jak dzieci. - Odjęło mi mowę przez to, co chłopaki zrobili. Baraże i to wszystko było w sferze marzeń. To, co się wydarzyło w Kaliszu, przejdzie do historii. To zespół chłopaków, którzy mają determinację, serce, zaangażowanie. Piłka nożna lubi takie historie, że kopciuszek robi awans. Teraz mocno poświętujemy, zasłużyliśmy - mówił po spotkaniu Gerega, trener po przejściach, który nie załamał się mimo wielu trudności i realizuje marzenia.

Na stadionie Skry sztuczne oświetlenie pojawiło się wcześniej niż na obiekcie Rakowa (fot. Łukasz Witczyk)
Co zrozumiałe, w Skrze z awansu cieszą się wszyscy. - Od początku mówiłem, że pierwszy mecz barażowy jest z Garbarnią, bo każdy następny daje nam możliwość gry o I ligę. W sumie to dopiero teraz zaczynam w to wierzyć, jak chłopcy mnie zaprosili do szatni. Wypiliśmy szampana, oblaliśmy się trochę. Dociera to do mnie, że to piąty awans w Skrze - Od a A Klasy do 1 ligi, poziom dla nas rajski. No to będziemy w raju - dodał wiceprezes Piotr Wierzbicki.

W 20 lat z A Klasy do I ligi

Skra po raz ostatni na drugim szczeblu rozgrywek grała blisko 70 lat temu. Kiedyś klub ten był nawet numerem jeden w Częstochowie, ale wszystko zmieniło się w momencie, gdy w Raków zainwestowała huta. Potem - już w latach osiemdziesiątych - Skra straciła swój położony obok Jasnej Góry stadion, na terenie którego wybudowano prywatną katolicką uczelnię.

Jak się później okazało, nie wszystko odbyło się zgodnie z planem. W latach dziewięćdziesiątych na mocy decyzji wojewody częstochowskiego teren, na którym znajdował się obiekt Skry, został uwłaszczony i przekazany w ręce likwidatora. Tę decyzję zaskarżono, ale Skra musiała stoczyć długą sądową batalię o to, by uzyskać odszkodowanie. Ostatecznie po wielu latach sąd wydał prawomocny wyrok: odszkodowanie od Skarbu Państwa za nacjonalizację terenu wynosiło blisko 8 milionów złotych.

Skra przetrwała swój najtrudniejszy okres dzięki zaangażowaniu wielu ludzi na czele z Wierzbickim i prezesem Arturem Szymczykiem. - Szczerze powiedziawszy, to nie chciałbym wracać do tamtych lat. Chciałbym podkreślić ogromną radość, świetnie wykonaną pracę przez zawodników - ucinał temat Wierzbicki.

Teren i pozostałości po byłym stadionie Skry Częstochowa (fot. Łukasz Witczyk)
20 lat temu częstochowianie grali w A Klasie z rywalami pokroju Pilicy Koniecpol, Orkanu Rzerzęczyce, Piasta Lubojna, Olimpii Huta Stara czy Orkanu Gnaszyn. O klubach tych słyszeli tylko najbardziej zagorzali fani futbolu z Częstochowy i okolic. Teraz Skra zagra na zapleczu PKO Ekstraklasy.

Chcą dalej sprawiać sensacje

A Klasę Skra opuściła dopiero w 2008 roku. Wtedy nie miała własnego stadionu i tułała się po częstochowskich boiskach. Od tego czasu klub przeszedł rewolucję, znalazł swój dom i choć miał problemy finansowe, to jednak jest dla wielu małych klubów wzorem do naśladowania.

- Będziemy przygotowani. Tak jak teraz byliśmy przygotowani na każdego rywala. Pierwsza liga to inne wymagania pod względem motorycznym i piłkarskim. To nasza rola, byśmy temu sprostali. Jedziemy dalej i będziemy sprawiać niespodzianki, bo o to chodzi - dodał Gerega. W Skrze podkreślają, że awans wywalczyli sercem i zaangażowaniem.

Teraz działaczy czeka ciężka praca nad wzmocnieniami, by pobyt w I lidze nie był tylko jednoroczną przygodą. Warto jednak pamiętać, że tak też miało być z grą w II lidze, a jednak Skra pokazała, że stać ją na wiele. Swoje domowe mecze będzie rozgrywać najprawdopodobniej na stadionie Rakowa, co może pomóc w przyciągnięciu nowych kibiców. Wszak fani obu klubów ze sobą w żaden sposób nie rywalizują. Warto jednak dodać, że Skra ma nieliczne grono kibiców, ale tych wciąż przybywa.

Czytaj także:
W Sopocie kibice podziękowali kadrze za dobry mecz z Hiszpanią. Był apel o "polski potop"
Co za seria Włochów! Roberto Mancini zbudował potęgę

< Przejdź na wp.pl