PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Marek Papszun

Początek meczu zaskoczył. Marek Papszun nie potrafił tego wytłumaczyć

Sebastian Szczytkowski

Bezbramkowa konfrontacja Rakowa Częstochowa z Pogonią była generalnie wyrównana. Tylko w początkowym kwadransie jedna z drużyn - szczecińska - zdominowała przeciwnika. Marek Papszun zwrócił na to uwagę.

Minęła zaledwie minuta i Pogoń Szczecin miała dwie ogromne szanse na zdobycie prowadzenia. Interwencje Vladana Kovacevicia ratowały Raków Częstochowa po strzałach Sebastiana Kowalczyka i Rafała Kurzawy. W sumie przez kwadrans były cztery uderzenia celne na bramkę wicemistrza Polski, więc jego golkiper solidnie popracował.

- Początek mieliśmy trudny. Nie wiedzieć czemu, zostaliśmy zaskoczeni i byliśmy ciągle spóźnieni. Szacunek dla zespołu, że wybrnął z tej sytuacji. Z minuty na minutę potrafił się dostosować. Mecze z Pogonią zawsze są trudne i wyrównane. Można było spodziewać się takiego również tym razem - mówi Marek Papszun, trener Rakowa na konferencji prasowej.

- Z kolei w drugiej połowie byliśmy stroną, która miała kontrolę nad meczem. Zagrażaliśmy sami sobie błędami indywidualnymi w końcówce meczu. Z mojej perspektywy wszystko wskazywało na to, że przełamiemy w końcu defensywę Pogoni i strzelimy gola. Mecz zakończył się jednak remisem i jest on sprawiedliwy - ocenia szkoleniowiec wicemistrza Polski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Oryginalna akcja zespołu Piotra Zielińskiego 
Pogoń przycisnęła raz jeszcze w doliczonym czasie, a w nim rewelacyjną szansę na strzelenie gola gospodarzom miał Piotr Parzyszek. Bramka Rakowa była już odsłonięta po pojedynku Kacpra Kozłowskiego z Vladanem Kovaceviciem, ale wprowadzony z ławki rezerwowych napastnik wystrzelił piłkę na wiwat.

- Mamy ciężko wywalczony i zasłużony punkt. Obie drużyny nie chciały dać sobie wydrzeć zwycięstwa i do końca szukały swoich szans. Niestety, nie udało nam się na finiszu zamknąć meczu - wspomina Kosta Runjaić, trener Pogoni.

- Po przerwie reprezentacyjnej będziemy koncentrować się na dwóch meczach w Szczecinie. Na wyrazy uznania zasługuje Mateusz Łęgowski, który zagrał po raz pierwszy w podstawowym składzie w ekstraklasie. Mam nadzieję, że za dwa tygodnie nasza sytuacja kadrowa będzie lepsza i będę mieć większą liczbę piłkarzy do dyspozycji niż obecnie - dodaje Niemiec.

Czytaj także: Pierwsza wygrana Bogdana Zająca. Grupa pościgowa stoi
Czytaj także: Ekstraklasa chwali się rekordem. Ma nową radę nadzorczą
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl