Ignaczak: Złamaliśmy kod czarodzieja z Brazylii

Michał Kaczmarczyk

Trzy mecze i trzy wygrane, w tym jedna z Brazylią - Polacy nie mogli sobie wymarzyć lepszego występu w turnieju LŚ na własnym terenie. Przyznał to libero drużyny Andrei Anastasiego

Krzysztof Ignaczak, jak cała polska drużyna po niedzielnym spotkaniu Polska-Brazylia, był niebywale szczęśliwy i dumny z postawy całego zespołu. W pomeczowej rozmowie zawodnik stwierdził jednak, że zawsze mogło być lepiej. - W końcówce czwartego seta był moment nieuwagi i mało brakowało, abyśmy zainkasowali trzy punkty. Szkoda, bo w tym układzie tabeli i przy tej ilości turniejów może się zdarzyć, że tych punktów zabraknie do awansu - powiedział siatkarz.

Na 54 dni przed igrzyskami olimpijskimi forma kadry Andrei Anastasiego prezentuje się wybornie, o czym dobitnie świadczą ostatnie spotkania srebrnych medalistów Pucharu Świata. - Gramy swoim systemem i dochodzimy powoli do naszej normalnej dyspozycji. Widać, że praca wykonywana na treningach przynosi efekt. Widać, że teraz nie gramy tylko umiejętnościami, ale także wolą i duchem, dlatego zostawiamy wszystkie swoje siły na parkiecie. Wiadomo, że inne zespoły również ciężko pracują, bo dla każdego priorytetem są igrzyska i wszyscy będą się przygotowywać pod tym kierunkiem. Cieszymy się, że u nas wygląda to nieźle mimo braku świeżości - stwierdził Ignaczak.

Polacy popełnili aż 42 błędy własne, jednak nie przeszkodziło im to w zdobyciu dwóch punktów i utrzymaniu się na pozycji lidera grupy B. - Jeszcze jest kilka elementów do poprawy, ale dzisiejsze widowisko mogło się podobać sympatykom siatkówki. Było wiele fantastycznych akacji, zarówno naszych, jak i przeciwników, zaś całe spotkanie stało na naprawdę wysokim poziomie - ocenił zawodnik.

Podczas katowickiego turnieju nietrudno było zauważyć, że oprócz szczelnego bloku i pewnej zagrywki atutem Polaków jest organizacja gry w obronie. - To kolejny efekt naszych treningów. Dzięki ćwiczeniom systemu blok-obrona nasza gra w obu tych elementach się zazębia. To trochę jak w szachach: przed każdym starciem rozpracowujemy przeciwnika i jego specyficzne zagrania. Dziś udało nam się rozpracować kod czarodzieja z Brazylii, czyli Ricardo, który musiał dziś "zjechać do bazy". Cieszy nas to, że w spotkaniach z nami temu zawodnikowi trochę nie idzie. Mam nadzieję, że Ricardo to zapamięta i wbije sobie do głowy - w swoim stylu skomentował "Igła".

- Należy pochwalić Bruno, który wszedł i odmienił losy spotkania, ale bardzo się cieszymy, że udało nam się dotrwać do piątego seta i zwyciężyć w nim. To nie lada gratka dla kibiców, że udało nam się wygrać po raz drugi z Brazylijczykami, i to w Spodku - zauważył gracz Asseco Resovii Rzeszów.

Po dziesięciu latach regularnych i bolesnych porażek z drużyną Bernardo Rezende 2012 rok przyniósł kibicom biało-czerwonym dwie wspaniałe wiktorie odniesione nad Canarinhos. - To nie jest przypadek: dzięki Pucharowi Świata przekonaliśmy się, że ciężka praca popłaca i przełoży się ona na nasze granie. Jesteśmy pewni siebie, a to nam dodaje skrzydeł i to widać. W końcówkach już nam nie drży ręka i dzięki temu rozstrzygamy je na swoją korzyść - powiedział libero.

- Zagraliśmy świetny turniej, wygraliśmy wszystkie mecze, ale teraz trzeba o tym szybko zapomnieć, bo już we wtorek czeka na wylot do Brazylii na kolejne zawody. Wiadomo, że Finlandia i Kanada należą do nieobliczalnych zespołów i trzeba pilnować, żeby nie urywały nam punktów, a przy okazji zbierać je w meczach z Brazylią - zawodnik przestrzegał przed spoczęciem na laurach.

Podczas meczu z minuty na minutę pod siatką coraz bardziej iskrzyło, poddenerwowani rywale Polaków nie szczędzili im uwag i złośliwości. - Chyba nasza zasłona im przeszkadzała, przez nią zbyt dużo na zagrywce nie widzieli. Niech kupią sobie okulary - Ignaczak nie pozostał dłużny przeciwnikom.

< Przejdź na wp.pl