Nie było powtórki sprzed roku - sezon 2014/2015 w wykonaniu Indykpolu AZS Olsztyn

Edyta Gwóźdź

Po kapitalnym poprzednim sezonie w Olsztynie czekano z ogromnymi nadziejami na kontynuację dobrej gry. Nic takiego się nie wydarzyło. Kilka radosnych momentów nie mogło przesłonić słabszego wyniku.

Jak sprawić, żeby po nad wyraz udanym sezonie utrzymać poziom, czy nawet pójść krok dalej ze swoją grą i wynikami? Po mijającym sezonie próżno tej wiedzy szukać w Indykpolu AZS Olsztyn. Nie udało się ani powtórzyć piątego miejsca, ani pokazać tak dobrej siatkówki jak rok wcześniej. Akademicy zakończyli sezon na dziesiątej pozycji.

Przed sezonem

W Olsztynie zdążono już zapomnieć o czasach sprzed kilku lat, kiedy akademicki klub bił się o medale PlusLigi. Ostatnie sezony były dla Indykpolu nieudane, nawet biorąc pod uwagę skromne cele. Wyjątkiem okazał się sezon 2013/2014, kiedy to podopieczni Krzysztofa Stelmacha stali się nagle ligową sensacją, pieczętując świetną grę piątym miejscem w tabeli. Tylko co zrobić, żeby sezon nie okazał się wyjątkiem od reguły, żeby ustabilizować grę i podtrzymać dobrą atmosferę wokół klubu?

W kortowskiej ekipie działania zaczęto, o dziwo, od ogromnych roszad w składzie. Na stanowisku pozostał trener Stelmach, ale ostatecznie w zespole pojawiło się aż dziesięć nowych twarzy. Plan był oczywiście taki, aby zespół wzmocnić. W tym celu zrezygnowano z udziału w Pucharze CEV, choć przysługiwał on olsztynianom jako piątej ekipie PlusLigi. Prezes Tomasz Jankowski wyjaśniał tę decyzję: - Przeanalizowaliśmy wszystkie za i przeciw. Nasz sponsor strategiczny, firma Indykpol, po udanym tegorocznym sezonie zwiększa finansowanie drużyny na kolejny rok. Pomimo tego wsparcia, mieliśmy dylemat czy w budżecie na sezon 2014/2015 zaplanować wydatki na start w europejskich pucharach, czy też zakontraktować dobrych zawodników. Wybór padł na zawodników. Będziemy mieli w nowym sezonie mocną drużynę, jednak skupimy się na grze w PlusLidze.

Niektórych zawodników, jak Rafała Buszka, nie dało się zatrzymać, o innych, jak o Pablo Bengoleę, czy Mattiego Oivanena nie walczono, zastępując ich kolejnymi. Do Olsztyna zawitało trio z AZS-u Politechniki Warszawskiej, czyli rozgrywający Juraj Zatko, atakujący Paweł Adamajtis i libero Michał Potera. Na środku też były zmiany w postaci Miłosza Zniszczoła i Macieja Zajdera. Największe oczekiwania towarzyszyły dwóm zagranicznym przyjmującym: mającemu dobrą opinię w Serie A Słowakowi Frantiskowi Ogurcakowi i Brazylijczykowi Lévi Cabralowi, który przychodził do AZS-u po udanym sezonie we francuskiej ProA. Pozycję uzupełnił młody Bartosz Bednorz z AZS Częstochowa.

Już przedsezonowe sprawdziany zwiastowały, że zespół na razie nie prezentuje się tak dobrze, jak oczekiwano. Świadczył o tym choćby nieudany Memoriał Zdzisława Ambroziaka.

Frantisek Ogurcak miał być wzmocnieniem i motorem napędowym Akademików w sezonie 2014/2015
Wzloty i upadki

Jednak rzeczywistość ligowa okazała się jeszcze gorsza. AZS wystartował w sposób nie notowany od lat. Na 10 pierwszych meczów zdołał wygrać tylko dwa. 15 listopada po porażce we własnej hali z młodą ekipą AZS-u Politechniki Warszawskiej trener Stelmach, bezradnie rozkładając ręce, poddał się pod ocenę zarządu klubu. - To co dziś wyprawialiśmy i ogólnie wyprawiamy, to woła o pomstę do nieba. Mnie, jako trenerowi, jest po prostu wstyd! I dlatego mówię - poddaje się pod ocenę zarządu, poddaję się pod ocenę Rady Nadzorczej, żeby ocenili moją pracę. Wydaje mi się, że ta praca nie będzie dobrze oceniona, bo wyniki za nami nie stoją.

Szkoleniowiec utrzymał posadę, ale tylko do świąt. "Znakiem firmowym" olsztynian stały się sety przegrywane wysoko w kompromitujący sposób i to nie tylko z tuzami pokroju PGE Skry Bełchatów czy Asseco Resovii Rzeszów. Żeby zmienić oblicze zespołu, pod koniec grudnia do Olsztyna zawitał Andrea Gardini, 49-letni były asystent Andrei Anastasiego w kadrze Polski. Zaczął od dużo cięższych treningów i zmiany systemu gry. - Trener Gardini przyszedł i powiedział, że z kryzysu wyjdziemy tylko pracą, pracą i jeszcze raz pracą. I to realizuje - opowiadał o nowościach w zespole Frantisek Ogurcak. - Jeszcze przed meczem z Resovią "ciężko" chodziliśmy, ale teraz już jest dobrze. Nie wiem, czy różnica między oboma trenerami jest aż tak duża, ale rzeczywiście trenujemy trochę inaczej.

Andrea Gardini miał za zadanie tchnąć nowego ducha w zespół z Olsztyna
Wspomniany mecz z Resovią był pierwszym radosnym wydarzeniem w sezonie AZS-u. Zwycięstwo nad potentatem wzbudziło nadzieję, że sezon jest do uratowania. Wzmocniło ją kolejne, tym razem nad Zaksą Kędzierzyn-Koźle. Jednak nie był to niestety stały trend. Pod egidą Gardiniego zespół zyskał inny "znak firmowy" niż pod ręką Stelmacha. Mianowicie stał się zmienny, niczym kobieta. - Mój zespół ma dwa oblicza - mówił trener i stało się to swego rodzaju znakiem rozpoznawczy ekipy z Warmii i Mazur. Notowała znakomite spotkania, by zaraz potem wpaść w spory dołek. Kibice nigdy nie mogli być pewni, które oblicze obejrzą w kolejnym meczu.

Ostatecznie AZS zakończył sezon zasadniczy na 10. pozycji. Nie udało się więc zrealizować planu wywalczenia ósemki przed fazą play-off. W zmienionej formule PlusLigi wciąż była jednak szansa nawet na 5 miejsce. Ale nic z tego nie wyszło. Po nieudanej rywalizacji m. in. z Politechniką i ZAKSĄ na koniec sezonu zespół potwierdził tegoroczny poziom, kształtujący się w okolicach 10 miejsca. Taki właśnie wynik Indykpol AZS Olsztyn osiągnął w sezonie 2014/2015.

[nextpage]

Analiza

Wydaje się, że przyczyny słabego wyniku olsztynian tkwią w zestawieniu drużyny. Zmiany przed sezonem były bardzo głębokie. Mimo zapowiedzi o wzmocnieniach kosztem udziału w Pucharze CEV, dobór zawodników nie spowodował podniesienia jakości zespołu. Nie zagwarantował tego przeciętny zaciąg z Politechniki. Juraj Zatko nie był szczególnie mocną konkurencją dla Macieja Dobrowolskiego, który nie notował już tak udanego sezonu jak rok wcześniej. Michał Potera dość chaotycznie poczynał sobie w obronie, a Adamajtis nie pomagał drużynie przy słabej postawie coraz starszego Grzegorza Szymańskiego. Ten drugi zresztą od stycznia przestał się pojawiać na boisku z powodu problemów zdrowotnych. Zdecydowanie rozczarowali dwaj obcokrajowcy na przyjęciu. Brazylijczyk miał udaną jedynie końcówkę sezonu, grając z konieczności na pozycji atakującego. Znalazł się tam w zastępstwie niedysponowanego Adamajtisa, a potem zwyczajnie wygrał z nim rywalizację. Okazało się bowiem, że radzi sobie na prawym skrzydle skuteczniej od Polaka.

Jednak najjaśniejszym punktem zespołu okazał się Bartosz Bednorz. Zaczął pojawiać się w składzie już po zmianie trenera, bowiem wcześniej miał problemy z kolanami. Młody zawodnik, choć wciąż mało stabilny, wniósł ogromne wzmocnienie w ataku i na zagrywce. Dobra postawa zaowocowała zresztą jego powołaniem do szerokiej reprezentacji Polski.

Bartosz Bednorz okazał się najjaśniejszym punktem AZS-u i kolejną nadzieją polskiej siatkówki
Generalnie zespół z Olsztyna był w mijającym sezonie drużyną bez wyrazu i pomysłu na grę. Miał kilka znakomitych momentów, ale generalnie obiecywane wzmocnienia nie wniosły oczekiwanej jakości, a żaden z trenerów nie potrafił nadać ekipie indywidualnego rysu. Zajętego miejsca nie można oceniać w kategorii ogromnej porażki, ale po udanym poprzednim sezonie liczono na więcej.

Ważne słowa

- Nieraz mi się wydaje, że mówię do chłopaków po chińsku, albo w jakimś innym języku. Póki co nie widzę pozytywnego odbioru tego, na czym mamy się skupić, nad czym powinniśmy pracować. W ten sposób mówił poirytowany trener Stelmach już w październiku, kiedy zamiast trzech punktów, zainkasował dwa w starciu z BBTS-em Bielsko-Biała. Był to symptom kłopotów, które przeżyje zespół w trakcie sezonu, a ostatecznie zaowocował zmianą trenera.

W sezonie nie brakowało też nerwów i frustracji. Listopadowe spotkanie z Politechniką Warszawską rozgrzało do czerwoności atmosferę z powodu sędziowskiej nieporadności i błędów. - To, że sędzia przeprosił mnie po meczu, jest bardzo miłe, ale ja takiego gestu nie potrzebuję. My, poza przyjemnością, wykonujemy tu swoją pracę. Mamy z niej przyjemności, ale też porażki i smutki. Nie mówię, że byśmy wygrali, ale mogliśmy wygrać tego seta i mielibyśmy przyjemność walki o pełną pulę. A zostaliśmy z burakiem bez punktów. Chętnie bym posłuchał tych panów, ich wypowiedź oficjalną. Bo oni co innego mówią nam tam, na boisku, a ich zdanie zmienia się co kilkanaście sekund, w zależności od punktu w meczu. Kłamią w żywe oczy. Co innego mówią w trakcie meczu, co innego potem - o słowa Macieja Dobrowolskiego, kapitana akademików.

Po przyjściu do klubu trener Gardini starał się swój zespół pociągnąć w górę nie tylko sportowo, ale także mentalnie. Rozumiał jej problemy. - Moja drużyna ma w głowach historię całej pierwszej rundy i wszystkich swoich porażek. Jak coś nam nie wychodzi na boisku, jak zaczynamy tracić punkty, to widzę po nich, że zaczynają się bać, że to koszmary z pierwszej połowy sezonu wracają i zaraz będzie katastrofa. Ja to doskonale rozumiem. Staram się temu przeciwdziałać, ale czasem oni wpadają w takie myślenie "znowu nam nie wychodzi", "przegramy tak jak zawsze", "jesteśmy beznadziejni" i to ich ciągnie w dół.

Podsumowaniem sezonu w wykonaniu AZS-u były jego słowa. - Zauważyłem, że jesteśmy zespołem o dwóch twarzach, jednej na wyjeździe i drugiej w Uranii. Spotkania u siebie wychodzą nam o wiele lepiej niż wyjazdowe.

Klub z Olsztyna czeka duża praca, aby w nowym sezonie częściej widywać radosne obrazki po meczach
Co dalej

W klubie postanowiono wyciągnąć wnioski. W ostatnich latach AZS był klubem, który bardzo szybko kompletował ekipę na nowy sezon. Tym razem zapowiedziano, że kontrakty będą dużo staranniej analizowane, a zawodników będzie się dobierać wolniej i w bardziej przemyślany sposób. Zadanie to spadnie w dużej mierze na Gardiniego, który pozostał w klubie. AZS ma stabilne finanse, choć budżet dość skromny. Są już pierwsze decyzje w postaci przedłużenia kontraktu z Bednorzem, w klubie pozostają też Zniszczoł i Zajder. Odchodzą Cabral, Ogurcak, Piotr Hain, Szymański, Zatko, Piotr Łuka, Jakub Bik, prawdopodobnie także Maciej Dobrowolski. W jego miejsce zatrudniono już Pawła Woickiego z Transferu Bydgoszcz. Z kierunku bydgoskiego do Olsztyna trafił też przyjmujący Marcin Waliński.

Klub planuje zatrudnienie zagranicznego atakującego oraz przyjmującego. Kolejny raz zmiany w zespole będą więc głębokie. Oby były też trafione. Olsztyńskie środowisko jest spragnione siatkówki na wysokim poziomie w swoim mieście.

Trochę liczb:

Najstarszy i najmłodszy zawodnik: Maciej Dobrowolski (38 lat) i Krzysztof Gulak (19 lat)
Najwięcej rozegranych setów: Michał Potera (132)
Najwięcej zdobytych punktów: Paweł Adamajtis (329)
Najwięcej asów serwisowych: Levi Cabral (26)
Najwięcej punktów zdobytych blokiem: Piotr Hain (79)
Najwięcej przyjętych piłek: Michał Potera (637)
Średnia frekwencja na trybunach: 1293 widzów
Najdłuższa passa wygranych meczów: 2

< Przejdź na wp.pl