Gdańszczanie po 24 kolejkach PlusLigi po raz pierwszy od objęcia stanowiska szkoleniowca przez Andreę Anastasiego praktycznie nie mają szans na walkę o medale. Dystans do czołówki jest coraz większy, Lotos Trefl Gdańsk prawdopodobnie po fazie zasadniczej powalczy o miejsca 7-8 z Cerradem Czarnymi Radom. Właśnie z tym zespołem zawodnicy z Trójmiasta w rundzie rewanżowej wygrali 3:1, choć w pierwszym secie ich gra nie wyglądała dobrze. - Źle przyjmowaliśmy, oddaliśmy przeciwnikowi w tej jednej tylko partii pięć punktów po błędach w przyjęciu. Nie mogliśmy utrzymać piłki w grze - przyznaje Mateusz Mika, MVP spotkania.
Przyjmujący gdańszczan uważa, że główną przyczyną odwrócenia losów meczu były zmiany, których dokonał trener w trzeciej odsłonie, kiedy to radomianie prowadzili już 21:16. - Przede wszystkim udało nam się przezwyciężyć problemy, które mieliśmy w pierwszym secie. Świetną zmianę dał też Szymon Romać - czego się nie dotknął, zrobił to idealnie.
Kluczowym elementem potrzebnym do zwycięstwa były skuteczna zagrywka (trudne, choć niepunktowe serwisy Michała Masnego) i blok, którym gdańszczanie powstrzymywali rywali 13 razy (przy siedmiu punktach Cerradu Czarnych w tym elemencie). - Może nie tak, jak początkowo wychodziło to radomianom, ale udało nam się później odrzucić ich od siatki. Dość dobrze czytaliśmy też grę, przez co lepiej zagraliśmy blokiem - potwierdza Mika.
Filar gdańskiej ekipy i reprezentant Polski uważa, że wygrana nad radomianami jest dla jego drużyny ważna także z psychologicznego punktu widzenia. - Mecz w Lubinie (przegrany przez gdańszczan 1:3 - przyp. red.) był bardzo zły w naszym wykonaniu. Nic nam wtedy nie wychodziło, grało się bardzo ciężko. Cieszę się, że w kolejnym spotkaniu udało nam się znaleźć radość z siatkówki, bo w starciu z Cuprum kiepsko to wyglądało.
ZOBACZ WIDEO Fantastyczny powrót Realu Madryt! Królewscy uratowali pozycję lidera [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]