9:0 na starcie seta? W Gorzowie potrafią. "W dorosłej siatkówce dawno tego nie widziałem"

WP SportoweFakty / Marcin Malinowski / Na zdjęciu: siatkarze Cuprum Stilonu Gorzów z Pucharem Prezydenta Miasta
WP SportoweFakty / Marcin Malinowski / Na zdjęciu: siatkarze Cuprum Stilonu Gorzów z Pucharem Prezydenta Miasta

Zwycięstwem 3:1 Cuprum Stilon Gorzów zakończył spotkanie z Barkomem Każany Lwów. Gorzowianie po raz kolejny wrócili do dobrej gry po słabszych momentach i przechylili szalę na swoją stronę. Przedstawiciele obu stron wypowiedzieli się po meczu.

Jednym z najdłużej przebywających na parkiecie zawodników był w ekipie gospodarzy Seweryn Lipiński. - Utrzymywaliśmy przez cały mecz równy poziom, mimo tych zawahań punktowych. Taka była decyzja trenera, że warto nas trzymać na boisku i żebyśmy cały czas byli w grze. Był wynik ujemny dla nas, ale to nie znaczy, że nie czujemy tej gry. Przy poruszaniu w bloku jest ważne, żeby czuć przeciwnego rozgrywającego i np. środkowych. Trzeba być cały czas skoncentrowanym na naszym zadaniu, jakim jest blok - mówił po zakończeniu starcia środkowy Cuprum Stilonu Gorzów.

Gospodarze poniedziałkowego starcia PlusLigi zaczęli od dość spokojnej wygranej 25:20. Potem jednak przegrali taką samą różnicą i również w trzeciej partii nie wyglądało to zbyt optymistycznie. Finalnie jednak ekipa z Gorzowa wygrała 26:24, a potem 25:17. To już nie pierwszy thriller w jej wykonaniu.

- Myślę, że chyba jeszcze nikt na zawał nie zszedł na naszych meczach, choć czytając komentarze, to widziałem, że tętno ludziom skacze. Taki jest sport, taka jest siatkówka. Sytuacja potrafi się bardzo szybko odwrócić i to jest fajne w tym sporcie - powiedział z uśmiechem Lipiński.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Hit internetu. Nagrali Lewandowskiego z "synami"

Zadowolenia nie krył również trener Stilonu. - Bardzo jestem zadowolony, a nerwy kosztuje każdy mecz. We wszystkich spotkaniach trzeba będzie wyszarpać zwycięstwo. Jeśli pamiętacie pierwszy mecz z Gdańskiem, starcie w Nysie czy nawet pojedynek z Suwałkami, to wiecie, że czasami decyduje jedna piłka w secie - zwrócił uwagę Andrzej Kowal.

Szkoleniowiec pochwalił swoich podopiecznych za determinację. - Zgubiliśmy swój dobry rytm w drugim secie, bo popełniliśmy trochę zbyt dużo własnych błędów. Gdybyśmy dali trochę więcej przeciwnikowi pograć, mniej ryzykowali... To ryzyko nam się w drugiej partii nie opłaciło i potem konsekwencją była nerwowa gra w trzecim secie. Wielki szacunek dla chłopaków za to, co zrobili w jego końcówce, bo nieczęsto z takich sytuacji się wraca - stwierdził 53-latek.

Gorzowska drużyna pewnie wygrała ostatniego seta głównie dzięki piorunującemu początkowi. Chizoba Eduardo Neves Atu szalał na zagrywce, zdobywając aż trzy asy serwisowe. Z kolei gdy już doszło do akcji, to dobrze pokazywała się reszta zespołu. To dało rezultat 9:0. - Czwarty set to już historia, bo ogromną różnicę zrobił Chizoba na serwisie - przyznał Kowal.

Tak z kolei tę sytuację skomentował Seweryn Lipiński. - Gdzieś tam w młodzikach było nawet 16:0, ale w dorosłej siatkówce to dawno nie widziałem takiego rozpoczęcia seta. Fajnie, że my tak zrobiliśmy. Może jest to jakiś historyczny albo chociaż pierwszy po dłuższej przerwie wynik do wspominania.

Rywali docenił Kacper Nowicki, drugi trener Barkom Każany Lwów. - Najbardziej decydującym elementem była zagrywka. Ten zespół, który lepiej zagrywał w danym momencie, ten prowadził grę. Gratulacje dla Stilonu. Potrafili nie tylko uderzać, ale też nam skracać. Ze skróconą zagrywką mieliśmy bardzo duży problem. Byli bardziej cierpliwi po kontrach, po obronie. Zasłużenie wygrali - podsumował szkoleniowiec gości.

Komentarze (0)