WP SportoweFakty

Był najlepszy na świecie, przegrał ze zdrowiem. Michał Winiarski schodzi z siatkarskiej sceny

Wiktor Gumiński

Legenda polskiej siatkówki mówi "pas". Michał Winiarski dobitnie odczuł na własnej skórze, że ze zdrowiem nie ma żartów. W wieku 33 lat kończy sportową karierę.

Przyjmujący PGE Skry Bełchatów uroczyście pożegnał się z kibicami w łódzkiej Atlas Arenie - miejscu dla niego symbolicznym. Około 10 tysięcy sympatyków dziękowało mu za wieloletnie starania owacjami na stojąco. Hala w Łodzi to jednak również miejsce, w którym przeżywał największe sportowe dramaty.

Oszustwo i unieruchomienie

Do końca życia zapamięta chociażby finał Ligi Mistrzów 2011/2012, w którym bełchatowianie podejmowali Zenit Kazań. Po dramatycznym boju przegrali 2:3. Choć Winiarski znał już smak zwycięstwa w tych elitarnych rozgrywkach, po końcowym gwizdku czuł się oszukany. Sędziowie nie dostrzegli bowiem, że w ostatniej akcji atakowana przez niego piłka ewidentnie zahaczyła o blok jednego z rywali. 

- Sędziowie jako jedyni mieli prawo do sprawdzenia w systemie challenge, czy piłka była po bloku. Przy ostatniej piłce mogli zweryfikować swoją decyzję. Czuję żal, że nie naprawili błędu - wyjaśniał po meczu dla "Przeglądu Sportowego". 

Kolejnego bolesnego momentu w Atlas Arenie doświadczył we wrześniu 2014 roku, podczas meczu drugiej rundy mistrzostw świata z Iranem. Jako kapitan reprezentacji Polski, rozgrywał doskonały turniej, aż nagle w trzecim secie nabawił się poważnie wyglądającego urazu pleców. Tak mocno spięło mu mięśnie, że przez pewien czas nie mógł się normalnie poruszać. Po wzięciu zastrzyku rozluźniającego i opuszczeniu spotkania z Francuzami wrócił jednak do zespołu, choć tym samym ryzykował pogłębienie się kontuzji.

Podjęta walka przyniosła mu piękną nagrodę zaledwie kilka dni później. Mimo cierpienia dotrwał do końca imprezy, a po wygranej 3:1 nad Brazylią w katowickim Spodku dumnie wzniósł w górę puchar za triumf w mundialu. Na szczycie nie znalazł się po raz pierwszy. Był przecież taki czas, w którym Winiarski uznawany był za najlepszego siatkarza na świecie.

Brak pięty achillesowej

- W tej chwili Michał jest dla mnie najlepszym siatkarzem na świecie. To zawodnik kompletny - w bloku, ataku, zagrywce, a zwłaszcza w przyjęciu. On nie ma słabych stron. Jest też bardzo mądrym graczem. Szybko adaptuje się do boiskowej sytuacji i w ciągu ułamka sekundy wie, jaki jest w danym momencie najlepszy wybór. Świetnie czuje, kiedy nie należy ryzykować, a lepiej oprzeć piłkę o blok. Jest w stanie wymyślić coś innego niż przeciętny gracz - mówił w 2009 roku o Polaku były serbski rozgrywający Nikola Grbić.

Miał okazję podglądać naszego rodaka na co dzień, ponieważ obaj wspólnie występowali przez dwa lata w Itasie Diatec Trentino (2007-2009), zdobywając mistrzostwo Włoch (2008) i Ligę Mistrzów (2009). Winiarski także ma bardzo pochlebne zdanie o reżyserze gry z Bałkanów. Do dziś uważa go za najlepszego zawodnika, z którym kiedykolwiek miał okazję występować. Klasę polskiego przyjmującego doceniał też natomiast otwarcie Matthew Anderson, czołowy siatkarz reprezentacji Stanów Zjednoczonych.

Na następnej stronie przeczytasz między innymi o przygodzie Winiarskiego w Rosji, jego poczuciu humoru i kompleksie z dzieciństwa.

[nextpage]

- Możesz zaserwować w niego piłkę z prędkością 125 km/h, która leci tak, że nie ma szans na jej przyjęcie. On wie, że nie ma sensu dogrywać jej idealnie, po prostu przyjmuje ją nad siebie. Ale najważniejsze jest to, że się nie myli. Doskonale kontroluje swój atak. Nawet jeśli nie uda mu się dobić piłki w boisko i zdobyć punktu za pierwszym razem, to jego drużyna i tak jest na wygranej pozycji. Michał robi wszystko, żeby utrudnić życie przeciwnikowi - wyjaśniał.

Winiarski stał się tak wszechstronny z racji właściwego podejścia mentalnego do siatkówki. Konsekwentnie wyznaczał sobie kolejne cele, widząc, w których aspektach ma pole do poprawy. Potrafił pracować nad nimi do skutku, aż progres będzie zadowalający. Wraz z biegiem lat w pokazywaniu pełni możliwości coraz częściej zaczęły mu jednak przeszkadzać problemy zdrowotne.

Plecy, bark i trudna chwila w Rosji

Obok licznych problemów z plecami, które szczególnie nasiliły się po mistrzostwach świata 2014, najbardziej dała mu się we znaki kontuzja barku, jakiej doznał w 2009 roku. Nie dość, że wyeliminowała go z gry na kilka miesięcy, to kilka pierwszych dni po operacji było dla niego wykańczającą walką z bólem. W kryzysowej chwili pomocną dłoń wyciągnęli do zawodnika działacze PGE Skry, której barwy już wcześniej reprezentował w latach 2005-2006.

ZOBACZ WIDEO: Łukasz Jurkowski: Popek z Pudzianem zrobili na KSW całą robotę. Wszyscy się na to złapali 

Od tego momentu niemal do końca sportowej kariery był wierny klubowi z Bełchatowa. Opuścił ją tylko na jeden sezon (2013/2014), by spróbować swoich sił w rosyjskiej Superlidze. Po roku spędzonym w Fakiele Nowy Urengoj zdecydował się jednak wrócić do kraju.

Kluby Michała Winarskiego (kariera seniorska) Lata
AZS Częstochowa 2002-2005
BOT Skra Bełchatów 2005-2006
Itas Diatec Trentino (Włochy) 2006-2009
PGE Skra Bełchatów 2009-2013
Fakieł Nowy Urengoj (Rosja) 2013-2014
PGE Skra Bełchatów 2014-2017


- Był to bardzo ciężki sezon. Najgorsze były ciągłe, długie i męczące podróże samolotami i zmiany stref czasowych, zwłaszcza jak lataliśmy na mecze u siebie. To było bardzo pouczające doświadczenie, bo wszystko w Rosji jest specyficzne, wiele rzeczy było innych. Dzięki kolegom z zespołu nie czułem się tam jednak źle - opowiadał Winiarski, samemu uznawany za czołowego polskiego siatkarza z największym poczuciem humoru.

Kawalarz z kompleksem wzrostu

Do historii przeszły już dowcipy, które często robił kolegom. Nieprzerwanie dbał o to, by w drużynie panowała dobra atmosfera. W celu jej kreowania i podtrzymywania, dzwonił między innymi do innych zawodników, podając się za czołowych dziennikarzy. Potrafił to robić tak umiejętnie, że niektórzy regularnie nabierali się na jego sztuczki.

Ale też nie zawsze czuł się komfortowo w szerszym towarzystwie. Uczęszczając do szkoły podstawowej wstydził się swojego pokaźnego wzrostu. Kiedy przerastał wszystkich o kilkanaście centymetrów, znalazł pewne rozwiązanie. - Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to może być dla mężczyzny atut. Wtedy chciałem być taki jak inni. Nie umiałem się przyzwyczaić, że na mnie patrzą. Dlatego specjalnie się garbiłem - wspominał po latach w rozmowie z "MaleMAN".

Do podstawówki chodził w rodzinnym mieście - Bydgoszczy. Jego ojciec, Jerzy, bardzo chciał, by syn właśnie w nim zakończył również siatkarską karierę. Tego planu Winiarskiemu zrealizować się nie udało. Doszedł do wniosku, że zdrowie ma się tylko jedno i nie warto z nim zadzierać. Dlatego opuścił siatkarską scenę dość wcześnie, w wieku 33 lat. Tyle wystarczyło mu jednak, by stać się zawodnikiem kompletnym, powszechnie lubianym i zapisać kolejną złotą kartę w historii polskiej siatkówki.

Wiktor Gumiński 

< Przejdź na wp.pl