Koronawirus. Bas van de Goor: W Holandii mamy "inteligentny lockdown". Część odpowiedzialności spoczywa na ludziach

Materiały prasowe / Fundacja Basa van de Goora / Na zdjęciu: Bas van de Goor
Materiały prasowe / Fundacja Basa van de Goora / Na zdjęciu: Bas van de Goor

- Myślę, że możemy być dumni z tego, jak rząd Holandii poradził sobie z kryzysem. Władze robią co w ich mocy, by zachować w swoich działaniach równowagę pomiędzy stanowczością a uprzejmością - mówi nam Bas van de Goor, mistrz olimpijski w siatkówce.

W tym artykule dowiesz się o:

W 17-milionowej Holandii, kraju o największej gęstości zaludnienia w Europie po Monako, Watykanie, San Marino, Malcie, do tej pory na koronawirusa zachorowało prawie 41 tysięcy osób. Zmarło ponad 5 tysięcy. O tym, co dzieje się w państwie, które w ubiegłym roku gościło mistrzostwa Europy siatkarzy i okazało się bardzo szczęśliwe dla reprezentacji Polski, rozmawiamy z jednym z najwybitniejszych holenderskich sportowców.

Bas van de Goor w pomarańczowych barwach zdobył mistrzostwo olimpijskie (Atlanta 1996), mistrzostwo Europy (Holandia 1997) i wygrał Ligę Światową (Rotterdam 1996). W czasie swojej kariery był nazywany "Michaelem Jordanem siatkówki". Dla wielu obecnych graczy kadry Polski w młodości był idolem i wzorem do naśladowania.

Obecnie van de Goor prowadzi fundację swojego imienia, która zajmuje się aktywizowaniem osób chorych na cukrzycę - u wybitnego reprezentanta Holandii zdiagnozowano ją w 2003 roku.

ZOBACZ WIDEO: Mecze rozgrywane w maseczkach i rękawiczkach? "To nie ma najmniejszego sensu"


Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jaka jest aktualnie sytuacja w Holandii?

Bas van de Goor, mistrz olimpijski (Atlanta 1996) i mistrz Europy (1997) w siatkówce: Od jakichś pięciu tygodni zamknięte są restauracje, hotele, większość sklepów - ich właściciele mogą akurat sami decydować, czy chcą dalej działać, czy nie - oraz szkoły. Szkoły podstawowe niedługo zostaną jednak ponownie otwarte - dzieci wrócą do nich 11 maja. To, co się dzieje, nasz premier Mark Rutte nazywa "inteligentnym lockdownem".

Co to oznacza?

Że część odpowiedzialności spoczywa na ludziach, na społeczeństwie. Nie musimy siedzieć w domu. Można wychodzić, ale w grupach nie większych niż trzyosobowe. Nie dotyczy to jedynie rodzin. Zaleca się nam utrzymywanie 1,5-metrowego dystansu od innych osób i mycie rąk po każdym wyjściu z domu.

Myślę, że możemy być dumni z tego, jak nasz rząd poradził sobie z kryzysem. Oczywiście, zawsze znajdą się krytycy, jednak dla mnie władze robią co w ich mocy, by zachować w swoich działaniach równowagę pomiędzy stanowczością a uprzejmością. Daje się nam pewną swobodę, ale przy założeniu, że jako naród będziemy się zachowywać rozsądnie. I wydaje mi się, że tak się zachowujemy.

Dużą trudnością dla naszego rządu jest utrzymanie równowagi w innym zakresie - pomiędzy odpowiedzialnością za zdrowie ludzi a odpowiedzialnością za gospodarkę. Na razie nie wiemy, kiedy znów będzie można normalnie pracować i utrzymać swoje firmy przy życiu. W tym zakresie czuć pewne napięcie. Jest sporo ludzi, którzy chcą jak najszybszego powrotu do normalności, ponieważ obawiają się, że ich biznesy upadną.

Holendrzy słyną ze swojej miłości do rowerów. Korzystania z nich władze pewnie po prostu nie mogły wam zabronić?

Tak, można jeździć rowerem. Co więcej, eksperci prognozują, że pandemia jeszcze zwiększy popularność tej formy przemieszczania się i dojeżdżania do pracy. Mniej osób będzie korzystać z pociągów czy kolejek miejskich, bo przecież w nich zdarza się tłok, a tego ludzie będą się obawiać. I dlatego rośnie szansa, że mając do wyboru pokonanie 30 kilometrów pociągiem i rowerem wybiorą to drugie. Pewnie wzrośnie popularność rowerów z napędem elektrycznym, które mogą poruszać się z prędkością do 45 kilometrów na godzinę - ich właściciele muszą mieć u nas tablice rejestracyjne oraz zakładać kask. 30 kilometrów da się pokonać takim rowerem w 40-50 minut, do tego można jeszcze zadbać o kondycję.

Ze zwykłych rowerów wciąż wiele osób korzysta regularnie. Zdarza się, że gdy rowerzyści mijają się na ścieżce, zjeżdżają tak blisko krawężnika, jak tylko się da. Inni nawet się zatrzymują, schodzą poza ścieżkę, czekają aż ich miniesz i dopiero wtedy kontynuują jazdę.

To akurat przesada. Rozmawiałem ze specjalistami wirusologami, którzy zaznaczają, że przechodząc lub przejeżdżając obok kogoś nie można się zarazić.

W przestrzeni publicznej krąży jednak wiele nieprawdziwych informacji. Ludzie, którzy publicznie zabierają głos, powinni teraz pamiętać, że to duża odpowiedzialność. Wiele osób nie odróżnia opinii profesora w jakiejś dziedzinie od domorosłego eksperta, który czegoś doświadczył, a potem wykrzyczał swoje przemyślenia na Instagramie.

Jak wygląda sytuacja waszej służby zdrowia?

Dość dobrze, szpitale są coraz mniej obciążone. Jest w nich sporo wolnych miejsc, trzymanych dla osób chorych na COVID-19. Z drugiej strony to sprawia, że wiele usług medycznych zostało zawieszonych. Wrócą, gdy sytuacja się poprawi. To oznacza, że po pandemii naszą służbę zdrowia czeka ogrom pracy, a przecież w ostatnim czasie wykonali jej mnóstwo, zajmując się falą zachorowań na koronawirusa. Drugą falą będą ci, którzy wymagają standardowej opieki, a trzecią najprawdopodobniej chorzy z problemami natury mentalnej, wywołanymi pandemią.

W Holandii zakłada się, że taka fala będzie?

Tak. Trzeba zdać sobie sprawę, że jest na przykład wiele związków, w których nie dzieje się najlepiej. Siedzenie w domu całymi dniami nie poprawia sytuacji w takich relacjach. Za zamkniętymi drzwiami kumuluje się wiele stresu i to może się przerodzić w liczne problemy ze zdrowiem psychicznym.

Pan jest chory na cukrzycę. Czy to sprawia, że koronawirus jest dla pana szczególnie groźny?

Mam cukrzycę typu pierwszego, którą jestem w stanie całkiem dobrze kontrolować. Bardziej zagrożone są osoby starsze, z nadwagą, cierpiące na inne choroby. Wtedy ryzyko związane z zachorowaniem jest dużo wyższe. Cukrzyca jest niejako powiązana z podeszłym wiekiem i otyłością. Ma ją 1/3 osób w wieku powyżej 80 lat, których BMI przekracza 35. Włosi przeprowadzili badania z których wynika, że właśnie około 1/3 wszystkich zmarłych na koronawirusa miała cukrzycę. To sygnał alarmowy dla wszystkich cukrzyków: "Muszę na siebie uważać, bo jak zachoruję na COVID, to umrę". Wygląda jednak na to, że w przypadku zachorowania podeszły wiek i nadwaga są groźniejsze niż cukrzyca.

Najbardziej uprzywilejowaną grupą są teraz w Holandii dzieci do 12. roku życia, zgadza się?

Jak już wspomniałem, dzieci w tym wieku od 11 maja wrócą do szkół. Będą też mogły trenować w klubach, a nawet rozgrywać mecze sparingowe. Młodzież w wieku 12-18 lat musi poczekać przynajmniej do 1 czerwca. Tydzień wcześniej zapadnie decyzja, czy z początkiem przyszłego miesiąca ona też wróci do nauki w normalnym trybie. Nastolatkowie tak jak młodsze dzieci mogą trenować w klubach, ale muszą trzymać dystans 1,5 metra od innych osób. Meczów rozgrywać nie mogą, tylko ćwiczyć. Ale to i tak pomaga im rozładować napięcie, trochę odpocząć psychicznie.

Premier poinformował, że nasze kluby sportowe mają obowiązek zająć się wszystkimi dziećmi, które do nich przyjdą, nie tylko swoimi członkami. A więc jeśli jakieś dziecko przyjdzie do klubu, w którym na co dzień nie trenuje piłki nożnej, bo na przykład jego rodzice nie są w stanie za to płacić, również musi zostać przyjęte.

A sport zawodowy w Holandii? Jak teraz wygląda?

Kilka dni temu został w pewnym zakresie "otwarty". Na początku lockdownu holenderski komitet olimpijski zamknął wszystkie obiekty sportowe. Wszystkie hale, kluby, stadiony lekkoatletyczne. Niektórzy próbowali to ignorować, na przykład grupa pływaków znalazła gdzieś w lesie basen i trenowała tam w sekrecie. Teraz część obiektów znów jest dostępna dla zawodowców. Nasi lekkoatleci, Dafne Schippers i inni, wrócili do treningów w holenderskim centrum przygotowań olimpijskich w Papendal. Otworzono też Omnisport Apeldoorn, tor kolarski, w którym polscy siatkarze grali część spotkań w czasie ubiegłorocznych mistrzostw Europy.
Lekkoatletyka i kolarstwo torowe to dyscypliny, w których łatwo utrzymać dystans 1,5 metra pomiędzy trenującymi. Z siatkówką jest trudniej. Jeśli o nią chodzi to nie słyszałem, żeby ktoś wrócił do zajęć.

Wracając do zawodowego sportu, Eredivisie zakończyła rozgrywki jako pierwsza liga w Europie, ale teraz holenderscy piłkarze znów trenują.

Dla piłkarzy to trudna sytuacja. W ich sporcie reguła o 1,5 metra odległości między trenującymi osobami nie działa. Do tego nawet jeśli za jakiś czas liga by wystartowała, to zapewne mecze rozgrywano by bez udziału publiczności. A to sprawia, że nawet spotkanie najlepszych drużyn wygląda jak mecz szóstej ligi, tylko z lepszymi zawodnikami.

Mimo to ludzie na pewno chcieliby znów zobaczyć starcia najlepszych drużyn w swoich krajach.

Po prawie dwóch miesiącach bez zawodowego sportu są za nim stęsknieni. Ja akurat nie tęsknię, teraz zamiast oglądać sport więcej go uprawiam. Biegam, jeżdżę na rowerze i tak dalej. Rozumiem jednak, że inni chcieliby zobaczyć jakąś rywalizację w telewizji. Niektórzy próbują wracać. Słyszałem o Formule 1, angielska Premier League rozważa zebranie wszystkich drużyn w jednym miejscu, Eredivisie tez o tym myśli. Smutne w tym wszystkim jest to, że moim zdaniem takie próby napędzają pieniądze. Tam gdzie one nie wchodzą w grę, walki o przywrócenie rozgrywek nie ma, jest zgoda, żeby poczekać do następnego sezonu. A ten następny sezon też stoi pod znakiem zapytania. Dopóki nie będzie szczepionki na COVID-19, każdym rozgrywkom będzie trudno wystartować.

Jaka jest pana sytuacja zawodowa? Pańska fundacja, aktywizująca osoby chore na cukrzycę, działa i jest bezpieczna?

Dziękuję za to pytanie. Fundacja jest bezpieczna, choć musieliśmy odwołać wszystkie wydarzenia, które były zaplanowane na najbliższe miesiące - marsze czy letnie obozy. Nasi sponsorzy są lojalni, do tego nie notują strat, ponieważ działają w "cukrzycowej" branży i sprzedają tyle samo, co przed pandemią - w końcu osoby chore wciąż potrzebują ich produktów. Do tej pory fundacja nie musiała nikogo zwolnić. Musimy za to zastanowić się, jak możemy organizować nasze imprezy w najbliższej przyszłości i na tym się obecnie skupiamy. Chcemy stworzyć coś nowego.

Mamy też nadzieję, że w 2021 roku będziemy mieli szczepionkę na koronawirusa i wrócimy do normalności. Do nowej normalności, ponieważ ta stara moim zdaniem już nie wróci. Wielu ludzi z problemami zdrowotnymi może po pandemii chcieć o siebie zadbać i prowadzić zdrowszy tryb życia. My w tym pomagamy, pokazujemy jak żyć zdrowo i aktywnie pomimo choroby.

Jeśli sytuacja nie zmieni się przez dwa czy trzy lata, nasza fundacja może mieć problemy. Jeśli potrwa nie więcej niż rok, jesteśmy bezpieczni. Zdradzę, że w 2022 roku planujemy rozszerzyć swoją działalność i wziąć udział w kilku akcjach dobroczynnych w waszym kraju w czasie siatkarskich mistrzostw świata kobiet, których gospodarzami będą Holandia i Polska.

Selekcjoner reprezentacji Francji Laurent Tillie powiedział, że Polska, jako kraj, w którym siatkówkę kocha się wyjątkowo mocno, może bardzo pomóc w ponownym rozruszaniu tego sportu po pandemii. Zgadza się pan z nim?

Moim zdaniem wszystkie "siatkarskie" kraje będą za to odpowiedzialne. Ich wspólnym celem będzie przywrócenie tego poziomu zaangażowania w nasz sport, do jakiego przywykliśmy. Oczywiście, najwięksi gracze będą mieli tej odpowiedzialności więcej. Wydaje mi się, że nie będzie jednego sposobu na powrót do nowej normalności, takiego, który da się zastosować wszędzie, bo każdy kraj zareagował na pandemię trochę inaczej.

Za dwa lata Polska i Holandia będą współpracować, żeby zorganizować jak najlepsze mistrzostwa świata kobiet. Mam nadzieję wtedy, już w nowych realiach, będziemy mogli cieszyć się świetnymi meczami siatkówki, a impreza okaże się wielkim sukcesem.

Czytaj także:
Kamil Rychlicki: Czuję się Polakiem, a każdy polski sportowiec marzy o reprezentacji
Polskie i światowe legendy sportu - rozpoznajesz je na zdjęciach? (QUIZ)

Źródło artykułu: