Facebook

Miał papiery na wielką karierę. Wylądował w fabryce mebli i zmarł po tragicznym wypadku

Robert Czykiel

Alex Ferguson mówił o Adrianie Dohertym, że to najbardziej utalentowany piłkarz, jakiego kiedykolwiek widział. Gary Neville stwierdził, że był zawodnikiem nie z tego świata. Zmarł tragicznie w wieku 27 lat.

W futbolu mamy wiele historii o wielkich talentach, które potem przepadały bez śladu. Obiecujące kariery często przerywa alkohol lub narkotyki. W przypadku Adriana Doherty'ego było inaczej. To poważna kontuzja zniszczyła jego marzenia. Na tym niestety się nie skończyło. Poznajcie jego losy.

Piłkarz, który miał wszystko

Doherty wychowywał się Derry, w Irlandii Północnej. Grał tam w młodzieżowej drużynie jednego z lokalnych klubów. Na tle rywali zawsze wybijał się ponad przeciętność. Kwestią czasu był transfer do mocniejszej ekipy. Tak się szczęśliwie złożyło, że zobaczył go w akcji Alex Ferguson. Trener Manchesteru United potrzebował zaledwie kilkunastu minut, aby wiedzieć, że trafił mu się wyjątkowy talent.

Na początku lat 90. ubiegłego wieku Doherty przeprowadził się do Anglii i zaczął szlifować swoje umiejętności w drużynie "Czerwonych Diabłów". Miał wtedy 16 lat i już opinię wybitnego talentu. Miał też szczęście, bo w juniorach jego kolegami byli m.in. Ryan Giggs oraz Paul Scholes.

- Giggs miał świetną lewą nogę i był bardzo szybki. Scholes natomiast grał obiema nogami, a do tego był sprytny, ale nie miał dynamiki. Doherty natomiast miał wszystko. Wyobraźmy sobie połączenie Andreia Kanchelskisa i Cristiano Ronaldo. Z tego powstałby właśnie Doherty - opowiada Tony Park, autor książki "Sons of United".

Dlaczego zatem w kolejnych latach kibice z całego świata oszaleli na punkcie Giggsa i Scholesa, a o Dohertym nikt nie usłyszał? Dramat wydarzył się tuż przed debiutem w pierwszej drużynie United. 16-letni Irlandczyk miał pokazać swój talent światu w meczu przeciwko Carlisle United.

Ferguson był zachwycony młodym zawodnikiem. Po latach sam przyznał, że to był najbardziej utalentowany piłkarz, jakiego kiedykolwiek widział. Dzisiaj być może byłby legendą, ale na ostatnim treningu przed debiutem doszło do tragedii.

Wielki talent zamienił się w piłkarską kalekę

Na zajęciach 16-letni Doherty doznał kontuzji. Bardzo poważnej, bo zerwał więzadła w kolanie. Dzisiaj takie urazy nie robią wrażenia. Piłkarze wypadają z gry na kilka lub kilkanaście miesięcy, ale potem wracają na boiska i nadal mogą radować kibiców. 20 lat temu było jednak inaczej. Medycyna sportowa nie była tak rozwinięta, a zerwanie więzadeł w większości przypadków oznaczało wyrok - koniec kariery.

Po operacji oraz długiej rehabilitacji irlandzki talent próbował wrócić do futbolu. Nawet postanowił zacząć wszystko od początku i wrócił do rodzinnego miasta, aby w Derry City spokojnie się odbudować. Zagrał w kilku meczach, ale kibice za każdym razem przecierali oczy ze zdumienia. Adrian, który znany był z niesamowitej szybkości, nagle stał się strasznie wolny. Nogi odmawiały posłuszeństwa po ciężkiej kontuzji.

[nextpage]

Niesamowity talent nagle został piłkarskim kaleką. Doherty zdawał sobie z tego sprawę. Nie chciał na siłę walczyć o swoje miejsce w futbolu. Zawiesił buty na kołku i zaczął szukać nowego pomysłu na życie. Nie miał z tym problemu. Nigdy bowiem nie zaliczał się do typowych piłkarzy, których interesuje tylko piłka, pieniądze, samochody i dziewczyny.

Kiedy trafił do Manchesteru United, wszystkich zaskoczył swoimi zainteresowaniami. Miał duszę artysty. Uwielbiał czytać poezję, grać na gitarze, a nawet sam pisał wiersze, a na koncie miał jedną powieść. Futbol był gdzieś jakby w tle.

Ciuchy z lumpeksu i praca w fabryce

Kiedy rodzice Doherty'ego mieli ciągle żal do "Czerwonych Diabłów", że niewystarczająco pomogli synowi wrócić do zdrowia, on zaczął żyć jak miliony Brytyjczyków. Piłkarz o nieprzeciętnym talencie zatrudnił się w fabryce czekolady w Preston.

Do pracy jeździł na rowerze, a często na plecach wiózł gitarę. Nigdy nie przykładał uwagi do swoich ubrań. Zamiast odzieży znanych projektantów nosił ubrania z lumpeksów, które często były już zniszczone.

Doherty taki był zawsze. Wygląda na to, że szybko pogodził się ze swoim losem i cieszył się innymi rzeczami niż piłka nożna. Kiedy stracił pracę w fabryce czekolady, nie miał problemu z tym, aby za chlebem ruszyć w świat. W ten sposób wylądował w Holandii.

Irlandczyk w Hadze zatrudnił się w kolejnej fabryce. Słodkości zamienił na meble. Pewnie do dzisiaj wiódłby normalne życie, ale rankiem 7 maja 2000 roku wydarzyła się kolejna tragedia. Znacznie poważniejsza niż zerwanie więzadeł na treningu.

Ten nieszczęsny kanał...

Doherty w drodze do pracy poślizgnął się i wpadł do kanału. Były piłkarz Manchesteru United miał fobię na punkcie wody. Nie potrafił pływać, a kiedy go wyciągnięto, był już nieprzytomny. Trafił do szpitala, gdzie leżał w śpiączce przez miesiąc. Już się nie obudził, zmarł 9 czerwca 2000 roku. Miał zaledwie 27 lat.

Jego tragiczna śmierć przeszła bez większego echa medialnego. Dopiero po latach zrobiło się głośno o Dohertym. Niedawno do brytyjskich księgarń trafiła książka o jego losach. "Forever Young" Olivera Kaya przedstawia sylwetkę jednego z największych talentów futbolu.

Czy Irlandczyk rzeczywiście był wybitnym piłkarzem? Często tego typu historie są wyolbrzymiane. Na temat Doherty'ego jednak wypowiedziało się tylu ludzi godnych zaufania, że trudno im nie uwierzyć.

Ryan Giggs mówi o swoim zmarłym koledze, że był cudowny. Gary Neville dodaje, że to był zawodnik nie z tego świata. Brytyjskie tabloidy pisały o nim, że jest nowym Georgem Bestem. Te wszystkie piękne słowa potwierdza każdy, kto miał okazję zobaczyć go w akcji.

- Nieprawdopodobną rzeczą, która u niego rzucała się w oczy, to była odwaga. Nie był tak duży jak ja. Był chudy, mały, ale on po prostu zabierał piłkę i ruszał z nią przez całe boisko. Jego szybkość była przerażająca, świetnie panował nad piłką i miał idealną lewą nogę - dodaje Giggs.

Tym bardziej żal, że los tak brutalnie go potraktował. Kontuzje, potem tragiczna śmierć... Kto wie, może dzisiaj to do niego kibice porównywaliby Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo.

ZOBACZ WIDEO groza w pitstopie. Kierowca potrącił mechanika

 

< Przejdź na wp.pl