Facebook

Wstrząsająca historia: rekordzista świata wylądował w obozie koncentracyjnym

Robert Czykiel

Niemiecki biegacz przeszedł drogę ze szczytu do piekła. Jego życie zmieniło się wraz z dojściem do władzy Adolfa Hitlera.

Otto Peltzer na świat przyszedł 8 marca 1900 roku. Początkowo nic nie wskazywało na to, że w przyszłości zostanie wybitnym sportowcem. Mało tego, takie plany w jego przypadku byłyby irracjonalne. Jako dziecko żył w izolacji, zamknięty we własnym pokoju. Wykryto u niego wadę serca, a w dodatku często łapał infekcje. Wspólne zabawy z rówieśnikami na podwórku? To nie wchodziło w grę. Dla małego Otto jedyną rozrywką były książki.

Peltzer jednak w okresie dojrzewania zaczął odkrywać w sobie umiejętności sportowe. Miał jednak problem - rodzice surowo mu zabraniali jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Młody Niemiec musiał zatem trenować w tajemnicy. Raz przyłapał go ojciec. Był wściekły, przy wszystkich nawrzeszczał na syna. Nikt z rodziny nie akceptował sportowej pasji chłopca.

Młodzieniec jednak nic sobie z tego nie robił. Po kryjomu rozwijał swoje umiejętności. Dopiero po ukończeniu dwudziestego roku życia opuścił rodzinny dom i w końcu nie musiał się przed nikim ukrywać. Pierwszy sukces przyszedł błyskawicznie. Miał 22 lata, gdy został mistrzem Niemiec na dystansie 800 metrów. Potem zdobywał krajowe tytuły piętnaście razy.

Minęło jeszcze trochę czasu, zanim świat usłyszał o niesamowicie uzdolnionym biegaczu średniodystansowym z Niemiec. Peltzer trenował w klubie TSV 1860 Monachium, a jednocześnie studiował na kilku kierunkach. Uzyskał tytuł doktora prawa, sławę przyniosły mu jednak biegi.

Bił rekord za rekordem, Niemcy płakali ze szczęścia

Lata 20. ubiegłego wieku były pasmem wielkich sukcesów Peltzera. Rządził już nie tylko na krajowym podwórku. W lipcu 1926 roku z czasem 1:51,6 ustanowił nowy rekord świata na 800 metrów. Przełomowy był jednak inny jego występ, we wrześniu tego samego roku.

Na stadionie w Berlinie zgromadził się tłum liczący około 30 tysięcy kibiców. Większość z nich czekała na bieg na 1500 metrów. Zapowiadała się efektowna batalia pomiędzy Peltzerem a Paavo Nurmim, ówczesnym rekordzistą świata na tym dystansie i wielką gwiazdą biegów. Niemiec nie tylko go pokonał, ale także pobił jego rekord (czas 3:51) i został jedynym biegaczem, do którego należały najlepsze czasy na dystansie 800 i 1500 metrów (tego samego dokonał Sebastian Coe, ale dopiero ponadto pięćdziesiąt lat później). Fani oszaleli ze szczęścia.

www.outsports.com
- Kiedy spiker ogłosił, że Niemiec pobił rekord świata Nurmiego, na stadionie zapanowała wrzawa. Ludzie płakali, a ten dzień zapisał się złotymi literami w historii niemieckiego sportu - pisano w mediach.

Trudno się dziwić. Niemcy dopiero otrząsały się po skutkach I wojny światowej. Każdy taki sukces ich rodaka był pokazywany jako dowód wielkości kraju. Peltzer jednak na tym nie poprzestał. Rok później znowu został rekordzistą. Tym razem na dystansie 1000 metrów ustanowił nowy rekord z czasem 2:25,8. Był gwiazdą skali globalnej. Amerykanie proponowali mu 250 tysięcy dolarów rocznie w zamian za to, że na ich terenie będzie rywalizował m.in. z Nurmim. On jednak odmówił.

- Sportowiec nie potrzebuje rekompensaty finansowej, bo dla niego start sam w sobie jest nagrodą - mówił.

Wydawało się, że to dopiero początek hegemonii niemieckiego biegacza, ale potem zaczął prześladować go pech. Szczególnie przy okazji igrzysk olimpijskich, na które dwa razy jechał jako kapitan niemieckiej kadry. Za każdym razem wracał bez medali.

W 1928 roku w Amsterdamie był murowanym faworytem do złota w biegu na 800 metrów. Pewnie stanąłby na najwyższym stopniu podium, ale przed IO doznał kontuzji. W szkole, w której uczył, grał z przyjaciółmi w piłkę ręczną. Jeden z kolegów przypadkowo go nadepnął, co doprowadziło do złamania stopy. Peltzer wprawdzie zaleczył uraz, ale nie na tyle, by konkurować z najlepszymi. Na holenderskiej ziemi nie dostał się do finału.

[nextpage]

Niemiecki sportowiec miał się odegrać cztery lata później w Los Angeles. Znowu jednak miał pecha. Tym razem problemem nie była kontuzja, a nawierzchnia. Amerykańska bieżnia była twarda jak beton, a Peltzer miał jedynie buty z długimi kolcami. Można sobie wyobrazić ból, który mu doskwierał w trakcie biegu. Do finału awansował, ale w nim już nie dotarł do mety. Ledwo zszedł z bieżni o własnych siłach.

- Ogarnia mnie ból i łzy napływają mi do oczu - powiedział po starcie.

www.the-saleroom.com
Dla kibiców było to wielkie rozczarowanie, ale ludzie ze środowiska odczuwali satysfakcję. Od dłuższego czasu wyśmiewali metody treningowe trzykrotnego rekordzisty świata. Fachowcy patrzyli na niego z politowaniem, gdy latem trenował w kalesonach, a zimą biegał półnago w śniegu po pas. Ponadto stosował gorące kąpiele, nogi smarował olejkami i korzystał z masażów.

Treningi w dużej mierze opierały się na skakance, skokach z partnerem na plecach, a także wielu skrętach tułowia. W dodatku każde zajęcia kończył biegiem na dystansie ośmiu kilometrów. Wielu uważało jego metody za przestarzałe.

Wróg III Rzeszy

Kpiny ludzi ze środowiska oraz sportowe porażki z czasem stały się drobnostkami. Życie Peltzera zamieniło się w koszmar po przejęciu władzy przez Adolfa Hitlera. Początkowo Otto dobrze odnajdował się w realiach III Rzeszy. Wstąpił do NSDAP i SS, był redaktorem w gazecie "Reich Wacht", gdzie podobno nawet pisał o czystości rasowej. W 1935 roku jednak nic mu to nie pomogło.

Podczas rządów Hitlera nie tylko Żydzi byli prześladowani, ale także m.in. homoseksualiści. Orientacja inna niż heteroseksualizm była karana. Nawet nie trzeba było wiele, aby zostać gejem lub lesbijką. Wystarczyły plotki lub donos od "tajemniczego przyjaciela". Nikt nie weryfikował, ile w tym jest prawdy.

W 1935 roku Peltzera aresztowano, a następnie postawiono przed sądem, gdzie został oskarżony o "przestępstwa seksualne z młodymi biegaczami". Skazano go na osiemnaście miesięcy więzienia, ale uratował go fakt, że wstawiło się za nim wiele niemieckich autorytetów, którzy wysyłali listy bezpośrednio do Hitlera. Wybitny biegacz uniknął więzienia, ale pod warunkiem, że zerwie ze sportem. Zgodził się, choć później szkolił biegaczy w Szczecinie.

Po kilku miesiącach sytuacja się powtórzyła. Niemieckiego biegacza znowu aresztowano, a o jego wolność walczyło wielu znanych ludzi. Udało się i tym razem, choć Peltzer otrzymał nakaz opuszczenia kraju. 37-letni Otto dostosował się i szukał swojego szczęścia w Danii, Finlandii oraz Szwecji.

Tam imał się różnych zajęć: sprzedawał dywany, pracował na statku, ale nie był w stanie z tego godnie żyć. Często sypiał na ławkach w parku, co doprowadziło do poważnego zapalenia płuc. W końcu władze III Rzeszy się nad nim zlitowały. W 1941 roku otrzymał zapewnienie, że po powrocie do ojczyzny nie będzie odpowiadał za zarzuty o homoseksualizm.

Były rekordzista świata opuścił Skandynawię, ale po dopłynięciu promu do Niemiec spotkała go przykra niespodzianka. Czekali na niego gestapowcy, którzy poinformowali go, że jako wróg III Rzeszy nie może pozostać na wolności. Trafił do aresztu w Berlinie, a po dwóch miesiącach wysłano go do obozu koncentracyjnego w Mauthausen.

[nextpage]

Cztery lata tortur

Peltzer został oszukany. W Berlinie zapewniano go, że do obozu koncentracyjnego trafi jedynie na trzy miesiące. Po dotarciu do miejsca zagłady od razu przekonał się, że będzie inaczej. Już na "dzień dobry" od jednego z SS-manów otrzymał potężny cios w zęby. Gdy się pozbierał, tłumaczył, że jest tu tylko na chwilę. Komendant tylko się zaśmiał, wskazał na komin krematorium i powiedział:

- Tam jest jedyne wyjście z tego obozu. Będziesz tu o wiele dłużej.

Trzy miesiące zamieniły się w cztery lata. W Mauthausen cudem dotrwał do 5 maja 1945 roku, kiedy Amerykanie wyzwolili mieszkańców obozu koncentracyjnego. Niegdyś wybitny sportowiec był na skraju wytrzymałości po latach tortur i ciężkiej pracy. Od razu trafił do szpitala.

45-letni Otto miał zapalenie opłucnej. Lekarze z jego płuc odsączyli 2,5 litra wody. Po odzyskaniu wolności życie Peltzera wcale nie zmieniło się na lepsze.

www.racingpast.ca
Niemiecki sportowiec najpierw dowiedział się, że w trakcie II wojny światowej stracił całą rodzinę. Potem próbował zająć się tym, co kocha, a więc szkoleniem biegaczy. W Niemczech jednak odbijał się od każdych drzwi. Nikt nie chciał zatrudnić człowieka skazanego za homoseksualizm.

- Pomimo upadku III Rzeszy tacy ludzie jak Peltzer wciąż byli w kraju uważani za przestępców i zboczeńców. Nigdy nie odzyskali swojej godności w powojennym społeczeństwie - wyjaśniał Klaus Mueller, niemiecki historyk.

Otto Peltzer jednak się nie poddał. Postanowił poszukać szczęścia poza ojczyzną. Trafił do Indii, tam założył klub i szkolił lekkoatletów. Robił to bardziej z poczucia misji niż dla pieniędzy. Zarabiał tyle, że ledwo mu starczyło na własne potrzeby. Z kolei na stadionie lekkoatletycznym miał do dyspozycji stary, drewniany barak.

Do Niemiec wrócił dopiero w 1967 roku, a zmusiło go do tego zdrowie. Po zawale serca dał się namówić na leczenie w rodzinnym kraju. Nadal jednak udzielał się w lekkiej atletyce, a szczególnie pomagał sportowcom z Indii.

Zmarł trzy lata po pierwszym ataku serca. Po spotkaniu w Eutin Peltzer szedł na parking do swojego samochodu, ale nie dotarł na miejsce. Znaleziono go martwego na polnej drodze.

< Przejdź na wp.pl