Nikt nie zbił Kliczki tak jak on. Cztery lata temu zginął od strzału w brzuch
Urodzinowe przyjęcie zamieniło się w tragedię. Corrie Sanders chciał zasłonić córkę przed przypadkową kulą. Sam został trafiony, lekarze przez osiem godzin walczyli o życie byłego mistrza świata federacji WBO. Niestety bezskutecznie.
22 września 2012 r. w miejscowości Brits w pobliżu Pretorii odbywało się przyjęcie urodzinowe. W Thatch Haven Country Lodge 21. urodziny świętował bratanek Corriego Sandersa, byłego znakomitego boksera z RPA. Nagle do środka wtargnęło trzech uzbrojonych mężczyzn. Rozpętało się piekło.
W chwili napaści Sanders rozmawiał z 16-letnią córką Marinique i kuzynem. Bandyci zaczęli strzelać w powietrze. Kazali uczestnikom przyjęcia położyć się, zamierzali zabrać ich torebki, telefony i pieniądze.
Zmarł jak bohater
Nim do tego doszło, emerytowany bokser odruchowo zasłonił córkę, by ją chronić. W tym momencie dosięgły go przypadkowe kule. Jedna trafiła go w ramię, ale poważniejszą ranę Sanders miał na brzuchu. Krwawił, lecz zachował przytomność umysłu. Ściągnął Marinique na ziemię, kazał jej udawać nieżywą. Dziewczynie nic się nie stało, za to on był w znacznie poważniejszym stanie.
46-letni Sanders został przewieziony do szpitala w Kalafong. Lekarze toczyli walkę o jego życie przez osiem godzin. Nad ranem, 23 września 2012 r., stwierdzili zgon byłego mistrza świata. - Zmarł jak bohater, osłaniając córkę przed kulami - mówiła Suzette Sanders, była żona Corriego.
Sprawcy brutalnej napaści początkowo się ukrywali. Wpadli po czterech dniach. Policja najpierw aresztowała dwóch mężczyzn, później dopadła trzeciego. Bandytami okazali się obywatele Zimbabwe - Paida Fish, Chris Moyo i Samuel Mabena. Ludzie młodzi, dwudziestokilkuletni, wcześniej niekarani. Wkrótce rozpoczął się ich proces przed sądem w Pretorii, który trwał ponad dwa lata.
Mordercom groziło dożywocie, jeśli udowodnione zostałoby im dokonanie zabójstwa z premedytacją. Ferdi Preller, który przewodniczył składowi sędziowskiemu, wziął jednak pod uwagę okoliczności przemawiające na korzyść napastników. - Nie mam wątpliwości, że napad był wcześniej przemyślany, dokładnie zaplanowany i przeprowadzony z wojskową precyzją - mówił sędzia Preller. Przyznał jednak także, że wielu ludzi na sali nie dostrzegło momentu, w którym trafiony został Sanders. - Uznałem, że zmarły został zastrzelony przypadkowo, a nie z bezpośrednim zamiarem - dodał. Poza byłym bokserem żaden z gości nie doznał obrażeń.
Nigdy nie zobaczą, jak tata się starzeje
Z tego względu Fish, Moyo i Mabena nie odsiadują dożywotniego wyroku. Zostali skazani na 43 lata więzienia (18 lat za zamordowanie Sandersa, 19 lat za napad z bronią w ręku i 6 lat za nielegalne posiadanie broni i amunicji), ale w więzieniu spędzić będą musieli 30 lat.
Ze łzami w oczach wyroku wysłuchiwali bliscy zastrzelonego sportowca - matka Alida, syn Dean, córka Marinique i brat Michael. - Mój ojciec nigdy nie zobaczy, jak dorastam, a my nie zobaczymy, jak się starzeje - mówiła córka. Matka Corriego Sandersa podkreślała, że mordercy zniszczyli jej życie i że już nigdy nie będzie taka sama po stracie tak wspaniałego człowieka, jakim był jej syn.
Sensacja w Hanowerze
8 marca 2003 r. w Hanowerze doszło do jednej z największych sensacji w XXI wieku w zawodowym boksie. Sanders przyjechał do Niemiec jako pięściarz ze sporym doświadczeniem (walczył od 1989 r.) i dobrym bilansem (38-2), ale był stawiany w roli outsidera. Mówiono, że niespecjalnie przykłada się do treningów, ma spore problemy kondycyjne, a od boksu woli pograć w golfa.
Z kolei Władimir Kliczko wydawał się wówczas piekielnie silny. Po pierwszej w karierze porażce z Rossem Purittym wyciągnął wnioski, odprawił z kwitkiem szesnastu rywali (w tym m.in. Chrisa Byrda, Fransa Bothę czy Jameela McCline'a). Dzierżył pas WBO, a w walce z Sandersem miał sobie zapewnić "łatwą" wypłatę.
Eksperci podkreślali, że 37-letni wówczas "Snajper" - taki pseudonim miał pięściarz z RPA - może zaskoczyć mistrza jedynie w pierwszych rundach, kiedy jeszcze będzie mieć siły. Zwracali uwagę na jego mocne ciosy lewą ręką. Przez dwie minuty pierwszej rundy w ringu niewiele się działo. Aż w końcu trafił Sanders. Głowa Kliczki odskoczyła. Za moment kolejny potężny cios i Władimir wylądował na deskach.
Niemieccy kibice byli zszokowani. Pod koniec I rundy zobaczyli drugi nokdaun. Gdy zabrzmiał gong, Ukrainiec z kłopotami dotarł do narożnika. Minuta przerwy nic mu nie dała. Po wznowieniu pojedynku upadł po potężnych ciosach rywala po raz trzeci, a za moment po raz czwarty. Arbiter przerwał nierówny pojedynek. Po niespełna 3,5 minutach walki pas WBO trafił w ręce niedocenianego Południowoafrykańczyka.
Myślami był na wakacjach
Po latach Kliczko przyznał, że zlekceważył rywala, a do pojedynku nie był zupełnie przygotowany pod względem mentalnym. - HBO nawet nie chciało pokazywać tej walki - mówił Władimir w jednym z wywiadów w 2009 r. - Sanders był tym, kogo ludzie w boksie nazywają "bum" (w języku polskim odpowiednikiem może być słowo "kelner" - przyp. red.). Ja z kolei byłem zmęczony, zajęty innymi sprawami. Wszedłem do ringu, myśląc, że znokautuję go w pierwszej rundzie i pójdę do domu. To najgorszy sposób myślenia. Psychologiczna klęska. Nie możesz myśleć o wakacjach, gdy masz wejść do ringu - tłumaczył Kliczko.
Kolejne słowa wielkiego mistrza dobitnie pokazują, co zrobił z nim Sanders. - W mojej całej karierze nikt mnie tak nie pobił - powiedział Władimir, który oprócz wspomnianej porażki z Purittym przegrał także - w 2004 r. - z Lamonem Brewsterer, zaś w 2015 r. z Tysonem Furym.
Pięściarz z Brits zachowywał się z klasą po sensacyjnym zwycięstwie. Pocieszał Władimira. - Mówił: "To był twój zły dzień, ale jesteś młody. Wrócisz". To było miłe z jego strony - wspominał młodszy z braci Kliczko. Ze starszym z braci już tak miło nie było. Witalij Kliczko, wściekły po porażce Władimira, jeszcze w ringu wykrzyczał Sandersowi prosto w twarz: "Ten pas należy do nas, to własność rodziny. Teraz powalczysz ze mną". Sanders odparł ze spokojem. "Zbiłem twojego brata, a następnym razem zbiję ciebie".
To on rozdawał bowiem wówczas karty. Mógł w pierwszej obronie tytułu WBO zmierzyć się z obowiązkowym pretendentem, Lamonem Brewsterem. Zrezygnował jednak z tytułu, wybierając lukratywną ofertę stoczenia pojedynku z Witalijem Kliczką. Stawką był pas WBC, który zwakował Lennox Lewis, przechodząc kilka miesięcy wcześniej na emeryturę.
Witalij pomścił brata
W kwietniu 2004 r. w Staples Center w Los Angeles Sanders stanął do walki z drugim z ukraińskich braci. Dla Witalija była to sprawa honoru. Pomścił Władimira, gdy ten przegrał z Purittym. Teraz miało być tak samo. I było.
Dla Sandersa nie był to ostatni pojedynek w karierze. Następne trzy rozstrzygnął na swoją korzyść, ale pożegnał się ze sportem porażką. W walce o mistrzostwo RPA przegrał z Osbornem Machimaną w I rundzie. Odszedł z bilansem 42 zwycięstw (31 KO) i 4 przegranych.
Dostał pracę w jednym z banków (zajmował samochody osób, które nie spłacały kredytów). W wolnych chwilach oddawał się pasji, czyli golfowi. Chciał spróbować swoich sił w profesjonalnych zawodach. Wydarzenia sprzed czterech lat zniweczyły jednak jego plany.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak do debiutu w KSW szykuje się "Popek". Film z treningu