Getty Images

To był jeden z najgorszych transferów w historii piłki. Anglicy stracili 20 mln funtów

Krzysztof Gieszczyk

Serhij Rebrow zapowiadał się na zawodnika, który razem z Andrijem Szewczenką podbije Europę. Jego koledze się udało, on sam zaliczany jest do największych pomyłek transferowych w historii Premier League.

Mieliśmy na przełomie wieków kilka znakomitych duetów, które przeszły do historii piłki. W Realu - Fernando Morientes i Raul, w Manchesterze United - Andy Cole i Dwight Yorke, ale najbardziej zaskakująca para rządziła na Ukrainie.

W Dynamie Kijów kibice ekscytowali się występami Andrija Szewczenki i Serhija Rebrowa. To w głównej mierze oni rozmontowali Barcelonę, kiedy w 1997 roku w Lidze Mistrzów wpakowali jej na Camp Nou cztery gole (trzy gole Szewczenki, jeden Rebrowa).

Zmasakrowali Barcelonę

Większą karierę zrobił "Szewa". Został legendą Milanu i jego sławy nie zmaże nawet nieudana przygoda w Chelsea. Lepszym piłkarzem był chyba jednak jego kolega z Dynama. Tak przynajmniej twierdziło wielu znawców, którzy jednak nie przewidzieli, że mocną psychikę posiadał tylko jeden z ukraińskich graczy.

Rebrow był wychowankiem Szachtara Donieck, ale do historii przeszedł jako piłkarz Dynama. W latach 1992-2000 ten ofensywny pomocnik i napastnik rozegrał 189 spotkań ligowych, w których zdobył 93 gole. Tam i tylko tam czuł się dobrze (to do kijowskiego klubu wrócił po latach, po nieudanych zagranicznych przygodach).

Podbił ligę ukraińską, jednak wielką popularność zdobył występami w Europie. Drużyna prowadzona przez Walerego Łobanowskiego miała nawiązać do tradycji Dynama z połowy lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku (w 1986 r. zespół zdobył Puchar Zdobywców Pucharów). Momentami nawiązywała. To wtedy Barcelona z Louisem van Gaalem na ławce, w listopadzie 1997 roku, przegrała u siebie 0:4, a w Kijowie 0:3 (katalońska ekipa zajęła wówczas ostatnie miejsce w grupie).

Rok później duet Szewczenko-Rebrow doprowadził Dynamo do półfinału LM, pokonując w ćwierćfinale Real Madryt. W 1999 roku ten drugi piłkarz zdobył w rozgrywkach europejskich osiem goli, ale Dynamo odpadło w drugiej fazie grupowej. Było wiadomo, że Rebrow dłużej w Kijowie miejsca nie zagrzeje.

Oglądał latające piłki

O piłkarza walczyło wiele europejskich drużyn, ale on postawił na Tottenham Hotspur. Miał iść do zespołu, który powalczy o zwycięstwo w Premier League. Taki cel stawiał przed Ukraińcem George Graham, menedżer drużyny. Kontrakt został podpisany w maju 2000 r.

Rebrow od początku miał kłopoty, ale w pierwszym sezonie jeszcze udawało mu się wyjść z nich obronną ręką. Piłkarz kupiony aż za 11 mln funtów zdobył dwanaście bramek. Nieźle, jeśli weźmiemy pod uwagę, że mierzący 173 cm wzrostu Serhij najczęściej oglądał wysoko latające piłki, posyłane od obrońców gdzieś w okolice pola karnego rywali.

Rebrow (nr 11) przez lata tworzył niesamowitą parę z Szewczenką (nr 7). Fot. Getty Images
Większym problemem był jednak kolega z ataku. Rebrow, który przez wiele lat grał z taką gwiazdą jak Szewczenko, nagle miał koło siebie Andy'ego Bootha. Na dodatek sam Graham miał kłopoty (toczył m.in. wojnę z kibicami). Działania "Kogutów" odbiegały od założeń. Plany były takie, żeby sprowadzać młodych piłkarzy, tymczasem postawiono na ściąganie "na chybił trafił" zawodników z niższych lig. Pojawienie się Rebrowa za rekordową sumę (kwota transferu wynosiła 11 mln funtów) traktowane było jak zbawienie, ale Ukrainiec od początku nie pasował do koncepcji menedżera.

Szybko miał dość. Kamery uchwyciły, jak po kolejnej dalekiej piłce zagranej do przodu Rebrow wrzeszczał do kolegów "kur..!". Kiedy Graham stracił pracę w 2001 r., jego następca, Glenn Hoddle, zrobił z ukraińskiego piłkarza kozła ofiarnego. Posadził go na ławce. Rebrow zaliczył wprawdzie aż 30 spotkań, ale w większości z nich wchodził jedynie na końcowe minuty.

- Wielki talent okrutnie zmarnowany - taki nagłówek dał "Daily Mail" po ostatnim występie ukraińskiego zawodnika w barwach Tottenhamu w 2002 roku.

NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ MIĘDZY INNYMI O TYM, DLACZEGO REBROW BAŁ SIĘ CZARNOSKÓRYCH I JAK OPISYWAŁA GO ANGIELSKA PRASA

[nextpage]


Czarnoskóry, czyli przestępca

Ukrainiec miał na Wyspach problem z ludźmi, w tym z kolegami z drużyny, i z samą Anglią. Narzekał na pogodę, na przestępczość i na obecność wielu czarnoskórych sąsiadów. Opowiadał w ukraińskiej prasie, że boi się ich, bo słyszał, że napadają na obcokrajowców.

W 2008 roku (był wtedy ponownie zawodnikiem Dynama) dziennikarze zapytali go o transfer Romana Pawluczenki do Hotspur. Słowa Rebrowa wywołały burzę. - Nie mogłem wyjść sam na spacer w okolicach White Hart Lane (stadion Tottenhamu - przyp. red.), bo w tej dzielnicy mieszka mnóstwo Murzynów. Przez to przestępczość jest większa niż w jakimkolwiek innym miejscu w Londynie. Nie polecam więc Romanowi spacerów samemu - powiedział Rebrow.

Okrzyknięto go rasistą, on sam zaczął gęsto się tłumaczyć ze swojej wypowiedzi. Winę zrzucił na media, które miały przekręcić jego słowa, a także na swój słaby angielski. Podczas pobytu w Londynie potrafił krytykować nawet pogodę, a także narzekał na ruch lewostronny. Jak na piłkarza, który kosztował Tottenham łącznie przez cztery lata ok. 20 mln funtów (kwota odstępnego plus pensje), sprawiał zadziwiająco dużo kłopotów.

"Był piłkarzem za wielkim na Ukrainę, ale za mało regularnym i przebojowym, żeby podbić Premier League" - tak pisała o nim prasa angielska. Wszystko zapowiadało się inaczej. Miał pójść drogą Szewczenki. Ten w 1999 roku trafił do Milanu. W ciągu kolejnych siedmiu sezonów zdobył dla drużyny Silvio Berlusconiego 127 ligowych goli.

Rebrow przeszedł do Tottenhamu w 2000 roku i w dwa lata zapisał się w dziejach angielskiej piłki: do dzisiaj figuruje w czołówce najgorszych transferów w historii. Nie wyszło nie tylko w Tottenhamie, ale także w dwóch kolejnych zespołach zagranicznych: w 2002 roku Rebrow został wypożyczony z Tottenhamu do Fenerbahce na dwa lata, a po wygaśnięciu umowy z londyńczykami podpisał kontrakt z West Hamem. W ekipie "Młotów" też nie zaistniał, strzelił jedynie dwa gole.

Z Szewczenką źle, bez niego fatalnie

Odnajdywał się jedynie wtedy, kiedy wracał na Ukrainę. W 2005 roku został ponownie piłkarzem Dynama (już w pierwszym sezonie zdobył 14 bramek), trzy lata później nie podpisał nowego kontraktu i przeszedł do Kazania. Pograł jeden sezon w Rosji i w 2009 roku zakończył karierę.

- Zawsze chciałem tu wrócić, na stare śmieci - mówił wyraźnie uradowany, kiedy Anglię zamieniał na rodzinne strony.

Rebrow pracuje obecnie jako szkoleniowiec Dynama (fot. newspix.pl)
Nigdy publicznie się do tego nie przyznał, ale wybór Tottenhamu był jego wielką pomyłką. - Szedł do ligi, która mu nie pasowała. Nie zapomniał, jak się gra, ale jego doradcy powinni byli mu odradzić Wyspy, a wskazać na Hiszpanię lub Włochy - pisano w "Daily Mail".

Rebrow nie potrafił nigdy wyjść z cienia Szewczenki. Kiedy ten drugi przyszedł do Dynama w 1994 roku, był młodym, obiecującym zawodnikiem, na którego wszyscy chuchali i dmuchali. Przez siedem lat z rzędu Dynamo zdobywało tytuł mistrza Ukrainy, głównie dzięki grze tych dwóch zawodników. Kreator gry ofensywnej i niesamowity napastnik - rywale nie mieli na nich odpowiedzi.

Gdy zabrakło "Szewy" u boku, Rebrow nie umiał pokazać wszystkich swoich możliwości. W Tottenhamie w 59 spotkaniach zdobył tylko dziesięć bramek, co było wynikiem znacznie poniżej jego możliwości.

Obecnie 42-letni Rebrow pracuje jako szkoleniowiec Dynama Kijów.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: nie ma drugiego takiego trenera jak Klopp

 

< Przejdź na wp.pl