PAP/EPA

Kowalczyk mocno cierpiała na ostatnim kilometrze biegu w PŚ. Pamięta z niego niewiele

Robert Czykiel

Słabsza końcówka biegu na 10 kilometrów sprawiła, że Justyna Kowalczyk nie stanęła na podium. Polka zdradziła fanom, co przeżywała na finiszu. To były katusze.

Powiało optymizmem przed mistrzostwami świata w narciarstwie klasycznym, które w przyszłym tygodniu rozpoczną się w Lahti. Podczas zawodów Pucharu Świata w estońskim Otepaeae dobrze zaprezentowała się Justyna Kowalczyk. Polka w biegu na 10 kilometrów stylem klasycznym zajęła piąte miejsce. Przez większą część dystansu walczyła o podium, miała szansę na trzecią lokatę (Marit Bjoergen i Charlotte Kalla były poza zasięgiem). W końcówce Polka jednak osłabła.

- Dzisiaj było o jeden podbieg za daleko - skomentowała swój występ biegaczka na Twitterze.

Niedługo później sportsmenka z Kasiny Wielkiej zamieściła post na Facebooku. W nim zdradziła fanom, że na ostatnim kilometrze biegu w Estonii bardzo cierpiała.

- Z ostatniego kilometra pamiętam tylko ból, głos dopingującego Taty i jakieś kolorowe plamy przed oczami - napisała.

Kowalczyk koncentruje się już na MŚ w Lahti. - Teraz trzeba jeść, leżeć i cierpliwie robić swoje - dodała w komentarzu do zdjęcia, na którym widzimy ją z... drożdżówką.

Polka na MŚ w Lahti wystartuje w trzech konkurencjach. Na początek (26.02.) w parze z Eweliną Marcisz będzie walczyć w sprincie drużynowym stylem klasycznym. Później (28.02.) pobiegnie na 10 kilometrów tym samym stylem (i w tej konkurencji ma największe szanse na medal), a imprezę zakończy (2.03.) występem w sztafecie 4x5 km.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: niecodzienny gol z połowy boiska. To... "samobój"!

 

< Przejdź na wp.pl