PAP/EPA / Lukas Schulze / Katarzyna Kiedrzynek (Fot. PAP/EPA)

Zobacz zdjęcie, które chwyta za serce. Rodzina wspiera się w trudnych chwilach

Dominika Pawlik

Katarzyna Kiedrzynek i jej Paris Saint Germain przegrało w Cardiff w finale Ligi Mistrzyń z Olympique Lyon. Polska bramkarka miała swoje momenty w tym spotkaniu, niestety również złe, ale może liczyć na wsparcie najbliższych.

Katarzyna Kiedrzynek, która jest bramkarką w Paris Saint-Germain, walczyła w czwartej wraz ze swoim zespołem o najcenniejsze europejskie trofeum. Ostatecznie jej drużyna przegrała w rzutach karnych z Olympique Lyon.

W trakcie spotkania polska zawodniczka obroniła rzut karny, znakomicie wywiązywała się ze swoich zadań. Być może, gdyby nie jej postawa, to do serii "jedenastek" w ogóle by nie doszło. 

Bramkarka została wyznaczona do rzutu karnego, spudłowała. Olympique zwyciężył 7:6 i sięgnął po wygraną w Lidze Mistrzyń. - Nie chcę się usprawiedliwiać, ale nie byłam wyznaczona do tego karnego. Nie powinnam do niego w ogóle podchodzić. Nikt nie zapytał mnie, jak się czuję i czy jestem gotowa. Wiedziałam, że nie strzelę. Dla mnie to było już za dużo emocji jak na jeden dzień. Cały mecz, później dogrywka i karne - stres przeogromny i jeszcze to... Zawiodłam drużynę, bo zwykle trafiam z jedenastu metrów - mówiła w rozmowie z "Łączy nas piłka" Kiedrzynek. 

- Byłyśmy tak blisko i jednocześnie tak daleko. Mieliśmy swoje sytuacje do zdobycia bramki, każda dała z siebie wszystko. Cóż, nie zawsze się udaje. Nie wiem, kiedy znów będę mogła zagrać w finale Ligi Mistrzyń. Dziękuję mojej rodzinie i przyjaciołom, którzy byli tu ze mną. Zawsze mnie wspierają w tak ciężkich momentach - podkreśliła. 

Po meczu podeszła do kibiców zespołu, a także do rodziny. To wtedy zrobiono wzruszające zdjęcie, na którym Kiedrzynek przytula się do swojego taty.

ZOBACZ WIDEO Ibrahimović to medyczny fenomen. Jest na to dowód
 

< Przejdź na wp.pl