/ Na zdjęciu: Ryszard Dołomisiewicz

Kiedyś były metody na żużlowe cwaniactwo. "Idźcie się pochwalić, jak to was kaleka pobił"

Michał Konarski

Jak się okazuje, w latach 80-tych był trener, który umiał okiełznać zbyt często upadających zawodników. - Zasunął z kopa jednemu, a potem drugiemu. Obaj oczywiście obrażeni, ale trzeci od razu wstał po takiej akcji - wspomina Ryszard Dołomisiewicz.

Były zawodnik Polonii Bydgoszcz wspomina, że osoba która poradziła sobie z niesfornymi żużlowcami wcale nie była wielkim i utytułowanym szkoleniowcem. - Był taki człowiek jak Stanisław Kasa. Jego charakter niestety spowodował, że po zakończeniu kariery miał pewne problemy ze znalezieniem swojego miejsca. Nie miał uprawnień trenerskich, ale chciał być przy tym sporcie. Ja osobiście dużo skorzystałem w jego wiedzy. Musiał z czegoś żyć i chciał utrzymać się w sferze żużla. Trafił do Grudziądza i został tam menedżerem - zaczyna opowieść Ryszard Dołomisiewicz.

Kasa był wybitnie wyczulony na symulowanie niezdolności do jazdy. Miał bardzo specyficzne metody "leczenia". - Podjeżdża trójka zawodników pod taśmę. Pierwszy łuk i leżą. Nikt się nie podnosi. Karetka, lekarze i wielkie zamieszanie. Pan Kasa miał problemy z biodrem i krótszą jedną nogę. Podszedł i pyta lekarza: czy tętno u nich w normie? Lekarz odparł, że wszystko ok. Po prostu muszą ochłonąć. Na to Kasa: ja im pomogę. Po czym zasunął z kopa jednemu, a następnie drugiemu. Obaj oczywiście obrażeni, ale trzeci błyskawicznie wstał po takiej akcji - śmieje się ikona bydgoskiego żużla.

To nie był koniec. Trener zagroził, że za chwilę kompromitacja żużlowców może być jeszcze większa. - Za pięć minut widzę was pod taśmą. Jak chcecie, to idźcie się pochwalić jak to kaleka was pobił. Nie chcecie jeździć, to do domu. Następny upadek to będzie kopniak z tej zdrowej nogi i to dopiero zaboli - powiedział. - Od tego momentu skończyło się w Grudziądzu gwiazdorzenie z upadkami i symulacja na pierwszym łuku. Wszystko zaczęło inaczej wyglądać. Koniec ze współczuciem i przytulaniem. Potrzeba było właśnie takiego człowieka - zakończył Dołomisiewicz.

Wydaje się, że metody Stanisława Kasy - jakkolwiek kontrowersyjne - były bardzo skuteczne. Trudno powiedzieć, czy przyniosłyby efekt w dzisiejszych czasach, ale z pewnością dodałyby kolorytu. Ciężko wyobrazić sobie na przykład Jacka Frątczaka kopiącego "na pokrzepienie" Chrisa Holdera. Z pewnością jednak tak zdecydowanych działań brakuje w dzisiejszym żużlu.

ZOBACZ WIDEO Ogólny stan zdrowia Golloba bardzo dobry. "Niestety utrzymuje się głęboki niedowład kończyn dolnych"
 
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl