Pech nie opuszcza Fogo Unii Leszno i jej kapitana Janusza Kołodzieja. 39-latek już przed sezonem w trakcie sparingów doznał poważnej kontuzji - złamania mostka. Nie było pewne czy Polak zdąży na wykurować się na rozpoczęcie sezonu. Ostatecznie zabrakło go jedynie w drugim meczu, który odbył się w Toruniu.
W pozostałych Janusz Kołodziej ogrywał główną rolę w zespole leszczyńskim. Podobnie było w piątek w Grudziądzu. Od początku nie był to najlepszy mecz w wykonaniu 39-latka, jednak wciąż kapitan Fogo Unii zapisał przy swoim nazwisku 10 punktów i bonus.
Ta zdobycz mogła być bardziej okazała, jednak Kołodziej zakończył spotkanie na występie w 12. biegu. Wtedy na ostatnim łuku odważnym atakiem wszedł pod niego Jaimon Lidsey. Australijczyk jednak zaczepił swojego byłego klubowe kolegę i spowodował jego upadek. Od razu Kołodziej złapał się za lewą rękę.
Janusz Kołodziej był niezdolny do kontynuowania zawodów, a karetka odwiozła go do szpitala. Tam 39-latek przeszedł badania. W nich okazało się, że u zawodnika Unii doszło do zwichnięcia stawu ramiennego ze złamaniem guzka większego.
Kapitan leszczyńskiego zespołu w poniedziałek przejdzie operację kontuzjowanej ręki. Na obecną chwilę nie jest jeszcze znana długość przerwy, którą 39-latek będzie musiał sobie zrobić. Nieoficjalnie mówi się, że przy takich urazach rozbrat ze sportem może trwać nawet do 10 tygodni.
Tak długa przerwa oznaczałaby spore problemy Fogo Unii Leszno. Były mistrz Polski zajmuje obecnie szóste miejsce w tabeli, jednak ma przed sobą bardzo ciężki terminarz. Dodatkowo wybitnie słaby sezon mają Bartosz Smektała i Keynan Rew. To może sprawić, że leszczyński klub zadomowi się na dole klasyfikacji przejściowej PGE Ekstraligi.
ZOBACZ WIDEO: Lebiediew szczery do bólu. "Nie umiem tam jeździć"