WP SportoweFakty / Mateusz Domański / Na zdjęciu: Bartosz Smektała

Bartosz Smektała suflerem młodzieżowej orkiestry

Natalia Zawodna

W zeszłą sobotę reprezentacja Polski zdominowała półfinał Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów. Bartosz Smektała pełnił w tych zawodach rolę rezerwowego. Jako kapitan i "dobry duszek" zespołu trzymał rękę na pulsie przez całe zawody.

Rywalami Biało-Czerwonych byli Rosjanie, Ukraińcy oraz Finowie. Polacy, jak przystało na faworytów, spisali się koncertowo, wygrywając w cuglach piętnaście z dwudziestu biegów. - Zadaniem postawionym przed nami na te zawody było wywalczenie awansu. W ubiegłym roku zdobyliśmy złoto i ten sobotni półfinał był dla nas bardzo ważny w kontekście uzyskania przepustki do finału i walki o najwyższe cele. Chcemy obronić złoty medal - powiedział Bartosz Smektała po zawodach. 

Zawodnikowi Fogo Unii Leszno jako najstarszemu i najbardziej doświadczonemu przypadła rola rezerwowego. 20-letni żużlowiec był asem w talii trenera Rafała Dobruckiego, ale zagranie tą kartą, wobec słabej postawy przeciwników, okazało się zbędne. Kapitan młodzieżowej kadry całe zawody obserwował z parku maszyn.

- Chłopcy jechali bardzo dobrze. Nie było potrzeby żebym wyjeżdżał na tor. Przed zawodami takie było założenie, że jako ten najstarszy czekam na polecenie od trenera Dobruckiego, aby wspomóc chłopaków w potrzebie. Przez całe zawody byłem w gotowości, ale taka sytuacja się nie pojawiła. Koledzy z kadry nie zawiedli i każdy zrobił to, co do niego należało - skomentował.

Finał DMEJ zostanie rozegrany w Danii. Dla Smektały będzie to szansa na zdobycie czwartego z rzędu trofeum w tym młodzieżowym czempionacie, o ile znajdzie się w kadrze na te zawody. Na razie nie wiadomo czy trener Rafał Dobrucki da mu szansę zastąpienia najsłabszego ogniwa sobotniego półfinału - Huberta Czerniawskiego. - Z pewnością trener będzie miał małą zagwozdkę przed tym finałem. Hubert, choć miał najmniej "oczek" ze wszystkich chłopaków, jeździł skutecznie i punktował. Swoją postawą daliśmy trenerowi do myślenia - dodał.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po wrocławsku
 

Dwójka kadrowiczów, Dominik Kubera i Bartosz Smektała, do Gniezna przyjechała z dalekiego Daugavpils, gdzie rozegrana została 1. runda IMŚJ. Dla aktualnego wicemistrza świata juniorów była ona udana, choć niedosyt pozostał. - Zawody dla mnie udane, choć jechałem na nie z założeniem zajęcia pierwszego miejsca. Nie wyszło. Byłem trzeci. Na swoją obronę dodam, że stawka jest wyrównana. W końcu to szesnastu najlepszych juniorów na świecie. Najważniejsze są pierwsze punkty do klasyfikacji generalnej. Na ten moment tracę trzy "oczka" do lidera cyklu - Maksyma Drabika. Wszystko zatem cały czas jest możliwe. Teraz przed nami kolejne mecze i trzeba zachować spokojną głowę. Kolejna runda mistrzostw dopiero pod koniec lipca, dlatego skupiam się na tym, co czeka mnie w najbliższych dniach - ocenił.

Łotewskie zawody, podobnie jak półfinał DMEJ z udziałem reprezentacji Polski, nie należały do pasjonujących widowisk. Tylko finałowy bieg mógł się podobać nawet tym najbardziej wymagającym sympatykom speedwaya. Walka toczyła zarówno o zwycięstwo w turnieju, jak i o poszczególne miejsca na podium. Te na najniższym stopniu wywalczył nasz rozmówca, który wyprzedził Olega Michaiłowa na ostatni metrach finałowej odsłony. - Cieszę się, że pokazaliśmy w tym ostatnim biegu żużel w najwyższym wydaniu. Było w końcu show. Kibice dla takich wyścigów przychodzą na stadion. Niestety, na jakość zawodów wpłynęły niewielkie dziury, które utworzyły się w trakcie turnieju. Przez nie doszło do kilku upadków, ale najlepsi młodzieżowcy muszą być przygotowani nawet na takie warunki - zakończył.
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl