WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Maksym Drabik (kask czerwony) i Daniel Kaczmarek

Jerzy Synowiec chwali Ekstraligę Żużlową. W sprawie Maksyma Drabika zwyciężył zdrowy rozsądek

Dariusz Ostafiński

Kilka dni spekulowano, czy Maksym Drabik powinien pauzować 5, czy 15 dni z powodu absencji w finale IMP i PGE IMME. Kiedy okazało się, że pięć, pojawiły się głosy, że mamy do czynienia z interpretacją regulaminu korzystną dla Sparty.

Maksym Drabik nie pojechał 4 sierpnia w finale IMP, a 5 sierpnia pojawił się w Gdańsku na PGE IMME, gdzie również nie wystartował. Pojawiły się spekulacje, że absencja w tych drugich zawodach, zgodnie z regulaminem, wykluczy go z jazdy na 15 dni, przez co straci mecze PGE Ekstraligi, a Betard Sparta Wrocław będzie osłabiona.

Ostatecznie Ekstraliga oznajmiła, że Drabik nie będzie mógł startować w zawodach żużlowych przez 5 dni, bo zwolnienie lekarskie przedstawił już na finale IMP, a na PGE IMME przyjechał wyłącznie po to, by uciąć wszelkie spekulacje dotyczące swojego stanu zdrowia. Został zresztą przebadany przez lekarza, który tylko potwierdził, że Drabik faktycznie nie jest zdolny do jazdy.

Otwarte jednak pozostaje pytanie, czy Ekstraliga nie powinna w przyszłości doprecyzować zapisów dotyczących absencji zawodnika, by uniknąć oskarżeń o interpretację regulaminu korzystną dla tego, czy innego klubu. W spółce zarządzającej rozgrywkami tłumaczą nam jednak, że nie widzą takiej potrzeby. Ich zdaniem sprawa jest prosta. Zwolnienie lekarskie zostało przedstawione przez Drabika na finale IMP, więc tu nie ma mowy o korzystnej interpretacji, lecz o zastosowaniu konkretnego punktu regulaminu. Zawodnik nie mógł jechać z przyczyn zdrowotnych w IMP, więc od tego czasu biegnie 5-dniowe zwolnienie lekarskie obejmująca również PGE IMME. Zastosowanie Artykułu 977 pkt. 2 (w skrócie chodzi o to, że zawodnik może usprawiedliwić swoją nieobecność w zawodach PGE IMME wyłącznie na podstawie zwolnienia lekarskiego obowiązującego przez 15 dni, co przekłada się na brak możliwości jazdy w tym czasie) było w tym przypadku, zdaniem Ekstraligi, bezzasadne.

Jerzy Synowiec, prawnik i były prezes Stali Gorzów, chwali Ekstraligę za takie podejście, choć i on używa słowa interpretacja, niejako przyznając rację tym, którzy twierdzą, że wybór między 5 a 15 dniami pauzy wcale nie był taki oczywisty. - Nie ma jednak potrzeby dopisywania do regulaminów kolejnych zdań - uważa Synowiec. - Wciąż jest wiele takich sytuacji, które nie zostały opisane, ale trudno konstruować coś na każdą okoliczność. Najważniejsza jest prostota, zdrowy rozsądek i duch sportu. Zdarzył się finał IMP dzień przed PGE IMME, a skoro Drabik nie stawił się na IMP, więc ma pięć dni pauzy i koniec kropka. Trudno przecież podejrzewać zawodnika o to, że poświęcił finał IMP, żeby uniknąć jazdy w PGE IMME.

Zdaniem Synowca trudno było wymagać, żeby zawodnik przychodził z tym samym zwolnieniem lekarskim dzień później. Krótko mówiąc, miał jednak Drabik szczęście, że zachorował 4 sierpnia, a tego dnia był finał IMP, w którym miał jechać. Dzięki temu skończyło się na 5 dniach pauzy. Swoją drogą w EŻ pojawiają się głosy, że w przyszłości można by pomyśleć o odejściu od 15-dniowego zwolnienia lekarskiego na PGE IMME. O rozszerzeniu artykułu 977 o zdanie, że zwolnienia nie trzeba okazywać, jeśli zrobiło się to w jakichś zawodach poprzedzających imprezę (do 4 dni przed), nie ma jednak mowy.

- W przepisach trzeba stawiać na wersję miękką, a nie twardą - komentuje Synowiec. - Pamiętam, jak kiedyś Marek Kraskiewicz wiózł do Lublina licencje dwóch zawodników Stali. Sędzia, choć wiedział, że dokumenty są i za chwilę je zobaczy, dał jednak Motorowi walkowera. Potem udało się w Trybunale wywalczyć, że dojdzie do powtórki meczu, ale całe zdarzenie napsuło mnóstwo krwi. Dobrze, że w przypadku Drabika nie dzielono włosa na czworo, lecz zastosowano rozwiązanie najprostsze z możliwych - kończy prawnik.


ZOBACZ WIDEO PGE IMME i gorące słońce letniego żużla
 
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl