Materiały prasowe / Agnieszka Kornacka / Na zdjęciu: Integracyjna Olimpiada Sportów Motorowych w Dalabuszkach

Kolejna inicjatywa amatorów. Zorganizowali integracyjną Olimpiadę Sportów Motorowych

Mateusz Kozanecki

Do wyjątkowych zawodów doszło w minioną niedzielę na żużlowym torze Tasmania Racing w Dalabuszkach koło Gostynia. W integracyjnej Olimpiadzie Sportów Motorowych wzięli udział m.in. przedstawiciele kilku dyscyplin oraz osoby niepełnosprawne.

Pomysł na zorganizowanie tego typu imprezy pojawił się już pod koniec ubiegłego roku. Pierwszych planów nie udało się zrealizować z uwagi na niekorzystne warunki atmosferyczne. Ostatecznie Olimpiadę Sportów Motorowych udało się przeprowadzić 30 czerwca.

- Chcieliśmy zaprosić tę grupę na naszą galę lodową w Ociążu koło Ostrowa, ale impreza ta nie odbyła się z powodu zbyt wysokich temperatur. Pojawił się pomysł, że przeniesiemy piknik na lato. Obiektem, który najbardziej się do tego nadawał, był tor Tasmania Racing w Dalabuszkach. Opiekun grupy wpadł na pomysł, aby wprowadzić pewną formę rywalizacji i nazwać tę imprezę Olimpiadą Sportów Motorowych - powiedział prezes AKŻ Speedway Ostrów, Cezary Kozanecki w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty.

W ramach Olimpiady Sportów Motorowych Misz-Masz & Przyjaciele odbyły się trzy konkurencje związane z motocyklami żużlowymi, szosowymi i quadami. Na starcie pojawiły się osoby zarówno zdrowe, jak i niepełnosprawne. Każdy z uczestników mógł liczyć na pamiątkową nagrodę.

- Grupa Misz-Masz powstała, by łączyć ludzi z pasją i bezinteresownością. Dzięki niedzielnemu spotkaniu spełniło się kolejne marzenie. Połączyliśmy w jednym miejscu osoby ze skrajnie zróżnicowanymi zainteresowaniami. Dlatego nazwa grupy jest adekwatna do tego, co się wokół nas dzieje - dodał Marek Zasiadły, założyciel grupy Misz-Masz.

ZOBACZ WIDEO: Krzystyniak ostro o Frątczaku: Nie nadaje się 

Czytaj także: Mecz z Polakami zwieńczy tournee Norwegów. Pojadą m.in. Adam Fajfer i Dawid Cieślewicz

- W konkurencjach brali udział wszyscy, zdrowi, niepełnosprawni, duzi, mali. Wszystko odbywało się ponad podziałami, niczym w wielkiej rodzinie. Były nawet sztafeta i znicz olimpijski z lampy na komary - skomentował Kozanecki.

- Chcieliśmy pokazać również, że motocyklistów szosowych, żużlowych, quadowców i grupę militarną można wrzucić do jednego worka pod nazwą "pasjonaci". Są to ludzie o wielkich i gorących sercach, a nie tylko "dawcy narządów" czy skręcający w lewo, którzy ryzykują zdrowiem i jeszcze za to płacą, jak się zwykło mówić - dodał prezes stowarzyszenia ostrowskich żużlowców-amatorów.

Impreza zorganizowana została przy współpracy Tasmania Racing, AKŻ Speedway Ostrów, Iskra MC Poland, Grupy Rekonstrukcji Historycznej "3 Bastion Grolman", Olanka, parkrun, Chops i Misz-Masz.

Czytaj także: Miniżużel: dominatorzy z Rybnika wygrali w domu

- Przede wszystkim ogromne podziękowania należą się w pierwszej kolejności grupie Tasmania Racing, która udostępniła nam swój obiekt i którzy zajęli się stroną logistyczną, podstawili swój sprzęt, zapewnili poczęstunek, namioty, a także licznie przybyli całymi rodzinami na to wydarzenie - powiedział Cezary Kozanecki.

Podobnie jak podczas rywalizacji żużlowców-amatorów, to nie wynik był najważniejszy, a możliwość integracji. - Dla nas najważniejsze było zobaczyć uśmiechy na twarzach uczestników. Myślimy, że nikt nie wyjechał z Dalabuszek niezadowolony. Uważam, że udało się pokazać, że sporty motocyklowe to nie tylko ściganie się i walka o punkty, ale także sprawianie radości innym - zakończył Kozanecki.

Warto podkreślić, że dzień wcześniej, przy okazji IV rundy cyklu Kaczmarek Electric Speedway Cup w Ostrowie, czwórka pełnoletnich podopiecznych grupy Misz-Masz wystąpiła w roli asystentów podprowadzających. Żużlowcy-amatorzy po raz kolejny pokazali, że chętnie włączają się we wszelkie akcje charytatywne.

 
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl