Przerażająca zbrodnia: trzech nastolatków zamordowało sportowca z nudów

Później wyszło na jaw, że dzięki morderstwu chcieli zaimponować kolegom z gangu. Ten, który pociągnął za spust, cudem uniknął kary śmierci. Dostał dożywocie bez możliwości ubiegania się o warunkowe zwolnienie.

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk

22-letni Australijczyk Christopher Lane przyjechał do Duncan w stanie Oklahoma odwiedzić swoją dziewczynę. Studiował niedaleko, w Adu, a jako że był baseballistą w zespole uniwersyteckim, dzień zaczął od biegania, o 6:30. Mieszkający nieopodal miejsca zabójstwa Jim Brasher, jeden ze świadków zbrodni, nie mógł spać. Bolało go udo, pozostałość po amputacji nogi. Z nudów spoglądał na wstające miasteczko. Nagle usłyszał głośny huk. Żona przekonywała go, że to pewnie tłumik sąsiada, ale poszedł po lornetkę. Zobaczył osuwającego się młodego chłopaka i pełno krwi.

Zawołał do żony, żeby zawiadomiła policję, a sam udał się do rannego. Pośpiech był zbędny, Lane zmarł po 10 minutach, chwilę po przybyciu pogotowia. Dr Inas Yacoub - patolog, który przeprowadził sekcję zwłok - powiedział, że tylko cud mógł uratować chłopaka. - Pociski uszkodziły ważne arterie, przebiły oba płuca, złamały dwa żebra, doszło do rozległego krwawienia wewnętrznego - wyliczał na procesie.

Wygłupiali się i żartowali

Duncan było spokojnym miasteczkiem, mieszkało tam około 24 tys. mieszkańców. Wielu atrakcji nie było - lodowisko, kręgielnia, kilka pubów, centrum rekreacyjne. Przestępczość była nieco powyżej średniej krajowej, mieszkańcy to w zdecydowanej większości ludność o białym kolorze skóry.

Coś było jednak w tym na pozór spokojnym miasteczku, że do okropnych zbrodni dochodziło już wcześniej. 16-latek zadźgał swoją 14-letnią dziewczynę, dwóch złodziei napadło na dom lekarza, oddając śmiertelne strzały do gospodarza, wreszcie 21-latek zabił łyżką do opon poznaną chwilę wcześniej w sklepie 16-latkę - to wszystko tylko w 2012 i 2013 roku.

W sprawie Lane'a policja ustaliła, że Australijczyk został zamordowany przez młodych ludzi podróżujących charakterystycznym fordem z białymi smugami na zderzaku. Szybko złapano morderców: 15-letniego Jamesa Edwardsa, 16-letniego Chanceya Lunę i 17-letniego Michaela Jonesa.

Cała trójka znalazła się w rękach policji wieczorem, kiedy siedziała w aucie na jednym z parkingów. Stróżów prawa zawiadomił niejaki James Johnson, ojciec 14-letniego Chrisa. W jakiś sposób dowiedział się, że trzech chłopaków z bronią szuka jego syna, co miało związek z porachunkami w gangu.

Na posterunku żaden z morderców nie zapytał, czy Lane żyje. Luna i Edwards wygłupiali się i żartowali, przekonywali wszystkich, że nic nie wiedzą o strzelaninie, a w godzinie morderstwa byli poza miastem. Oskarżali policję, że chce ich wrobić w morderstwo, bo są czarnoskórzy.

Jones zareagował inaczej. Przyznał, że jechali za Lanem, że padły strzały, ale nie powie, kto strzelał. Bał się, że sam zginie, jeśli to zdradzi. Zarówno z jego rwanej opowieści, jak i rekonstrukcji zbrodni wynikało, że strzelał ten, kto siedział na tylnym siedzeniu. Siedział Luna.

Cała rodzina siedzi

Edwards kilka godzin po morderstwie miał spotkanie z kuratorem w sądzie. Chodziło o drobną sprawę związaną z kradzieżą w sklepie. Poprosił pracownika sądu o naładowanie telefonu przez ładowarkę podłączoną do komputera. Z niewiadomych powodów treść SMS-ów z jego komórki przekopiowała się na twardy dysk sądowego komputera i posłużyła potem za dowód w procesie. Wiadomo było, że do zamordowania Lane'a nie doszło przypadkowo, jak potem twierdzili w sądzie.

Edwards słynął z agresywnej natury, lubił się bić. Jego matka odsiaduje dwunastoletni wyrok za posługiwanie się fałszywymi receptami (przebywała wtedy na zwolnieniu warunkowym za handel narkotykami), siostra siedzi za oszustwo, brat za gwałt, ojciec już dawno opuścił rodzinę. Chłopak został wyrzucony ze szkoły, bo umieścił na Facebooku zdjęcie, jak znęca się nad kolegą. Miał pretensje, że został tak potraktowany ze względu na czarny kolor skóry. Handlował marihuaną, ale najważniejsze było co innego - wszyscy trzej byli członkami niebezpiecznego gangu: Crips.

Luna mieszkał tylko z matką. Przedtem zamieszkiwał u wujostwa, ale wyrzucili go, kiedy się dowiedzieli o handlowaniu marihuaną. Rok przed morderstwem zmarł ojczym Luny, a biologiczny ojciec nie interesował się nigdy swoim synem. Chłopak zamykał się w sobie, a kimś czuł się tylko w gangu.

"On dzisiaj zginie"

Cała trójka spotkała się dzień przed zabójstwem w niszczejącym domu. Niedaleko mieszkała dziewczyna ofiary, Sarah Harper. Ona później również była podejrzana o udział w morderstwie, jednak szybko oczyszczono ją z zarzutów.

Lane i Harper poznali się w 2009 roku. Chłopak, choć był kilkanaście tysięcy km od domu, radził sobie dobrze ze wszystkim. Pochodził z Melbourne, tam od małego twardo postanowił, że zostanie baseballistą. Dostał stypendium na uniwersytecie w Ada, 130 km od Duncan.

Pechowego dnia pożegnał się z dziewczyną. Wychodziła do pracy, a on miał zaraz po bieganiu spakować się i wyjechać na letnie zajęcia na uczelni. To wtedy Edwards, Luna i Jones obserwowali go z opuszczonego domu.

Z niewiadomych powodów zaczęli za nim jechać. Wkrótce padły strzały. - Przyślijcie karetkę. Jest tu młody człowiek, leży w rowie, jest cały zakrwawiony - takie słowa usłyszała dyspozytorka na pogotowiu. Równocześnie zawiadomiono policję.

Najdziwniejsze było, kiedy Jones zaczął opowiadać o motywach zbrodni. Przyznał, że się nudzili. To Luna rzucił pomysł, aby kogoś zabić dla zabawy i wtedy zobaczyli, jak Lane wybiega z domu swojej dziewczyny. "On dzisiaj zginie" - miał powiedzieć Luna.

Wymigał się od kary śmierci

Pistoletu nie znaleziono, ale za to znaleziono naboje i pokrowiec na narzędzie zbrodni. Luna próbował się wymigać, jego prawnik kwestionował zeznania Jonesa, ale zdradziły go m.in. wspomniane SMS-y. W trakcie procesu wydało się, że zamordowanie niewinnego człowieka miało podnieść ich status w strukturach Crips.

Wszyscy kłamali, że próbowali tylko nastraszyć Australijczyka. Prokurator, Jason Hicks, był innego zdania. - Nie można mówić o nastraszeniu, kiedy z trzech metrów strzela się komuś w plecy - twierdził przed sądem.

18-letni obecnie Luna był sądzony jak dorosły. W kwietniu tego roku dostał dożywocie bez możliwości ubiegania się o warunkowe zwolnienie. Nie został skazany na karę śmierci tylko dlatego, że w momencie popełnienia morderstwa był nieletni, a sąd nie zgodził się, aby w tym wypadku potraktować go jak dorosłego. W czasie orzekania wyroku nie okazywał emocji.

Edwards - który był pasażerem auta - dostał 40 lat, może wnioskować o zwolnienie warunkowe po 20 latach więzienia. Jones, kierowca forda, dostał dożywocie, wyjdzie zza krat najwcześniej po 38 latach.

#dziejesiewsporcie: piękny gest Hulka
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×