Po tym jak Rosja rozpoczęła nieuzasadnioną inwazję na Ukrainę, sportowcy z tego kraju zostali wykluczeni z udziału w zawodach międzynarodowych.
W marcu 2023 roku MKOl częściowo przywrócił ich do rywalizacji. Sportowcy musieli jednak spełnić szereg warunków, w tym m.in. brak możliwości prezentowania barw narodowych czy niepopieranie działań w Ukrainie. Nie mogli także należeć do armii.
W trakcie przygotowań do sezonu 2023/2024 Rosjanie natknęli się na nieoczekiwane problemy. Jak się okazuje... brakuje im amunicji. Wobec tego tamtejszy związek musiał głębiej sięgnąć do kieszeni.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarskie umiejętności Sabalenki
- Nie robi się nic w kierunku poprawienia mocy produkcyjnych, którymi obecnie dysponujemy. Wciąż wykorzystywany jest bardzo stary sprzęt, który wydaje się mieć sto lat, nadal ręcznie waży proch - tłumaczył Wiktor Majgurow, szef Rosyjskiego Związku Biathlonowego, cytowany przez portal sports.ru.
- Nasze zapotrzebowanie to 1,5 mln sztuk amunicji. Zakład może wyprodukować jedynie 300 tys. - dodał.
Majgurow przyznał, że Rosjanie są zmuszeni kupować importowane naboje, ale ich cena znacząco wzrosła w ostatnim czasie. Zamiast 30 rubli (1,30 zł) za sztukę, musimy płacić obecnie 80 rubli (3,50 zł). - Nadal bardzo trudno jest je dostarczyć do Rosji - mówił działacz.
- Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Bez międzynarodowej rywalizacji istnieje możliwość zwrócenia uwagi na młodych ludzi i właśnie to robimy. Słyszałem, że niektóre związki wciąż mają nadzieje na start w igrzyskach w 2026 roku, ale nazwaliśmy nasz program "2030". Skupiamy się na tych, którzy za siedem lat będą kręgosłupem rosyjskiej drużyny - zakończył Majgurow.
Czytaj także:
- Górski Karabach mniej ważny od Ukrainy? Zarzuty pod adresem FIA
- Kolejna reprezentacja chce grać z Rosją. "Dobre relacje od czasów ZSRR"