Przed laty w szerokiej czołówce Pucharu Świata w biathlonie były Krystyna Guzik, Weronika Nowakowska czy Monika Hojnisz-Staręga, a część kibiców z pewnością pamięta jeszcze to, jak Tomasz Sikora sięgał po olimpijski medal i startował w żółtej koszulce lidera. Te czasy wspominane są z rozrzewnieniem, a kibice niecierpliwie czekają na to, żeby polscy biathloniści znów dogonili świat.
W sezonie 2023/2024 łatwo o to nie będzie. W Pucharze Świata nadal startować nie będzie Hojnisz-Staręga, która zrobiła sobie kolejny rok przerwy w karierze. Do tego koszmarnej kontuzji nabawiła się Kamila Żuk i jej starty tej zimy stoją pod dużym znakiem zapytania. Pod ich nieobecność liderkami kadry powinny być Joanna Jakieła i Natalia Sidorowicz.
Odmłodzona kadra
To młode zawodniczki, ale pokazują, że stać je na wiele. Jakieła w poprzednim sezonie niespodziewanie zdobywała punkty Pucharu Świata, Sidorowicz wciąż na nie czeka. - Super byłoby, gdybym zdobyła pierwsze punkty Pucharu Świata. W ubiegłym roku bywałam tego blisko. Chciałabym też, aby moje starty były bardziej stabilne. To pozwoliłoby zbudować większą pewność siebie - mówiła przed sezonem Sidorowicz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bajeczne wakacje. Tak wypoczywa rywalka Świątek
Problemem dla naszej kadry jest nieobecność liderek. - Nieobecność Kamili Żuk to bardzo trudna sytuacja dla całego naszego zespołu. Postaramy się jednak jak najlepiej startować i będziemy wyczekiwać jej powrotu. Kamila na pewno jest bardzo mocnym punktem naszej sztafety, dlatego jesteśmy w stałym kontakcie i wspieramy ją - powiedziała Anna Mąka.
Panie mają za sobą intensywny okres przygotowań pod okiem trenera Tobiasa Torgersena. Zawodniczki podkreślały, że pracowały zarówno nad wytrzymałością, jak i strzelaniem. Efekty powinny przyjść już w tym sezonie, ale to część długofalowego planu.
- Niejednokrotnie pokazywaliśmy, że w trudnych sytuacjach jesteśmy w stanie osiągać dobre wyniki. Zobaczymy w jakiej dyspozycji będą dziewczęta. Ze sprawozdań, jakie trener przedstawia po każdym zgrupowaniu wynika, że zakładane obciążenia zawodniczki znoszą dobrze. Mam nadzieję, że szczęście nam dopisze i dotrwamy do końca sezonu bez chorób i kontuzji - zapewniała prezes PZBiath. Joanna Badacz.
Polacy bez Guzika
Również męska kadra straciła przed tym sezonem lidera. Grzegorz Guzik postanowił zakończyć sportową karierę. Do głosu zaczynają dochodzić młodsi zawodnicy, którzy odnosili sukcesy w gronie juniorów i mają coś do udowodnienia wśród seniorów.
- Na pewno Grzesiek był mocnym punktem naszej drużyny. Zobaczymy zatem, jak to się ułoży bez niego. Myślę jednak, że wszyscy się poprawiliśmy i powinniśmy pokazać, że nawet bez czołowego zawodnika idziemy do przodu - mówił Jan Guńka, medalista juniorskich mistrzostw świata.
Najbardziej doświadczony w zespole jest Andrzej Nędza-Kubiniec. Jednak punkty któregokolwiek z Polaków będą dużym sukcesem. Są oni dopiero na początku drogi do odbudowania swojej dyspozycji po latach szkoleniowych zaniedbań. I to też ma dać efekty w przyszłości.
- Może nie tyle zaskoczyło mnie, ile spodobało mi się po prostu to, że trener Lepel ma zupełnie inną myśl treningową, niż wszyscy polscy szkoleniowcy, z którymi do tej pory trenowałem. Jest to podobne podejście, jakie miał Anders Bratli. To jest właśnie fajne, że po roku przerwy znów mogłem wrócić do podobnej drogi - tłumaczył Nędza-Kubiniec.
Kto powalczy o Kryształową Kulę?
Kandydatów jest sporo. Wśród panów wszystko najprawdopodobniej rozstrzygną między sobą Norwegowie. To oni od lat dominują w światowym biathlonie i trudno oczekiwać, by nagle pojawił się ktoś, kto nawiąże z nimi wyrównaną i skuteczną walkę.
Faworytem jest Johannes Boe, który kolekcjonuje kolejne zwycięstwa i tytuły. Zdetronizować go chcieliby rodacy Sturla Holm Laegreid i Vetle Christiansen, którzy poprzedni sezon zakończyli na podium. Na pojedyncze dobre występy z pewnością będzie stać Niemców, Francuzów czy Austriaków.
Bardziej wyrównana rywalizacja będzie wśród kobiet. Tam jest kilka kandydatek do tego, by sięgnąć po zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Rok temu najlepsza była Francuzka Julia Simon, a szyki chciały jej pokrzyżować Włoszki Dorothea Wierer i Lisa Vittozzi. I podobnie powinno być w nowym sezonie.
Biathlonowy Puchar Świata rusza 25 listopada w szwedzkim Oestersund. W kalendarzu doszło do zmian w porównaniu z poprzednimi sezonami. Biathloniści odwiedzą austriackie Hochfilzen (4-10 grudnia), szwajcarskie Lenzerheide (11-17 grudnia), niemieckie Oberhof (1-7 stycznia) i Ruhpolding (8-14 stycznia), a następnie włoskie Antholz (15-21 stycznia).
W dniach 5-18 lutego rozegrane zostaną mistrzostwa świata w czeskim Novem Meście. To będzie najważniejsza impreza tego sezonu. Po niej odbędą się jeszcze trzy weekendy z PŚ. Najpierw zawodnicy udadzą się do Oslo (26 lutego - 3 marca), a następnie wyjadą za ocean. Od 4 do 10 marca będą o punkty walczyć w amerykańskim Soldier Hollow, a od 11 do 17 marca w kanadyjskim Canmore.
Czytaj także:
Kolejny sezon bez Moniki Hojnisz-Staręgi. Czy jest szansa na powrót?
Polski biathlonista obawiał się zmiany trenera. Różnica między nimi to tylko rok