Polskie biathlonistki od kilku dni przebywają na zgrupowaniu w Ruhpolding i odpuściły starty w Anterselwie. Wyjątkiem był zaplanowany na niedzielę bieg masowy, w którym chciała wystartować Weronika Nowakowska. Najlepsza z reprezentantek Polski miała zapewniony przez organizatorów transport z Niemiec do Włoch. Mimo to mało brakło, by w ogóle nie wystąpiła w zawodach.
Ostatecznie zajęła 29. miejsce (na 30 startujących) i zaliczyła aż siedem pudeł na strzelnicy. Po biegu pojawiło się wiele nieprzychylnych komentarzy dotyczących formy Nowakowskiej. Bieg masowy był ostatnim startem przed igrzyskami, na których Polka chce walczyć o medal.
Wyraźnie zdenerwowana opiniami niektórych fanów Nowakowska postanowiła opowiedzieć na Facebooku o kulisach podróży do Anterselwy. - Milczenie jest złotem, ale kilku z kibiców nadepnęło mi na odcisk - powiedziała Nowakowska, po czym zaczęła opisywać transport do Włoch.
- Ten wyścig był katastrofą. Nie do końca czuję się winna. Transport, który miałam zamówiony od organizatorów przyjechał mocno spóźniony, a pan pachniał wczorajszym party. Przez półtorej godziny próbowałam dojechać na stadion, stojąc w korkach jak każdy przeciętny kibic za setkami samochodów i dziesiątkami autobusów. Bus, którym się poruszałam nie był w żaden sposób specjalnie oznakowany. Dojechałam na stadion 20 minut przed zawodami - przyznała Nowakowska.
- Nie zdążyłam ani przetestować nart, które na pewno mi nie pomogły w wyścigu, ani się rozgrzać, ani zobaczyć pętli, po której miałam się ścigać. Oddałam 20 strzałów podczas przestrzeliwania i to w ogromnym stresie. Nie poradziłam sobie, to był fatalny wyścig. Wierzcie mi lub nie, ale mnie jest jeszcze bardziej przykro - dodała polska biathlonistka.
ZOBACZ WIDEO: Kamil Stoch może pobić swój życiowy rekord i skoczyć dalej niż 251,5 metra